Łamanie demokracji, bezprawne usuwanie ludzi z zarządu i szantażowanie wyrzuceniem z pracy. Tak dziś opowiadają o działaniach kluczowych polityków Nowej Lewicy jej członkowie z dawnego SLD. – Poseł Bogusław Wontor idzie dalej: Chcesz stworzyć mafię, stwórz partię polityczną – mówił wprost i pokazuje dowody.
„Nowa Lewica nie jest partią demokratyczną i łamane są tam podstawowe zasady demokracji”. Tak stwierdził Sąd Okręgowy w Warszawie, który rozpatrywał sprawę z pozwu Bogusława Wontora przeciw lewicy.
Sprawę, która jest pokłosiem sytuacji sprzed ponad półtora roku, Wontor wygrał. Wówczas SLD miał stworzyć z Wiosną Roberta Biedronia jedną partię lewicową. I stworzył. Ale czy zgodnie z prawem?
Kilka dni temu poznaliśmy uzasadnienie wyroku, który zapadł już w maju tego roku. Sprawa dotyczy zawieszenia Bogusława Wontora w prawach członka zarządu krajowego lewicy i wynikających z tego konsekwencji. Wraz z Wontorem w 2022 roku zawieszono jeszcze kolejnych 8 członków zarządu. W dniu wyborów doszło do tego, że wynajęta ochrona, miała zakaz wpuszczania zawieszonych członków na salę obrad. Wcześniej zmieniono nawet miejsce obrad, aby utrudnić głosowanie.
– Zrobił tak jednoosobową arbitralną decyzją Włodzimierz Czarzasty, ponieważ wiedział, że przegra wybory na przewodniczącego. Jego siła znacznie osłabła i zawieszenie członków zarządu, którzy mu nie sprzyjali dawało możliwość wygrania wyborów. Nie dawało to jednak gwarancji i dlatego potem wchłonął Wiosnę i utworzył jedną partię. Chodziło tylko o głosy i utrzymanie władzy – wspomina Wontor.
Zdaniem byłego szefa SLD w Lubuskiem, dziś nie ma takiej drugiej partii w Polsce, która dawałaby takie uprawnienia i władze nad członkami partii. – Czarzasty może jednoosobowo decydować kto może zostać przyjęty do partii, a kto nie. Tego nie ma w żadnej innej formacji politycznej. Nawet w PiS pan Kaczyński przecież nie decyduje, czy ktoś w jakimś mieście może wstąpić do jego partii – podkreśla.
Wyrok w pierwszej instancji to jednak nie koniec walki. Zarząd partii odwołał się do sądu apelacyjnego i ten ostatecznie rozstrzygnie w sprawie.
– Mój pozew do sądu powszechnego to tak naprawdę było odwołanie od decyzji pana Czarzastego, który zawiesił moje członkostwo w zarządzie partii. Wyrok mówi jednoznacznie, że zawieszenie było nieskuteczne. A to rodzi kolejne konsekwencje. – zauważa Bogusław Wontor.
Tymi konsekwencjami może być nawet unieważnienie uchwał zjazdu partyjnego, na którym wybrano władze i połączono Wiosnę z SLD. Na pierwszy rzut oka wygląda to dość abstrakcyjne, ale konsekwencje mogą być bardzo poważne i grożą całkowitą degrengoladą Nowej Lewicy.
– Dla mnie to logiczne, że jeśli sąd ocenia, iż moje zawieszenie było nieskuteczne, to tak samo jest w przypadku pozostałych osób. A to oznacza, że trzeba cofnąć podjęte uchwały, bo wynik głosowania nad nimi byłby inny – zauważa Wontor i wskazuje lubuskich działaczy Nowej Lewicy, jak tych, którzy są pomagierami Włodzimierza Czarzastego w niszczeniu demokracji.
– Kucharska-Dziedzic, Jędrzejczak i Nesterowicz jadą na jednym wózku razem z Czarzastym, który wmontował w życie te niedemokratyczne, zamordystyczne metody działania. Gdy padają pytania nikt nie odnosi się do nich merytorycznie i próbuje ośmieszać całą sprawę. Na ustach mają demokrację, wolności obywatelskie i inne piękne hasła, a tak naprawdę to jest całkowita obłuda. Uważam, że partia lewicowa powinna być świętsza od pozostałych partii politycznych. Od lewicy powinno się więcej wymagać, niż od innych. Powinna być jak żona Cezara. Jeśli w partii ludzie łamią prawa, działają nie demokratycznie, to czego możemy się po nich spodziewać gdy obejmą jakąś władzę w gminach, powiatach czy sejmikach?
Namacalnym przykładem łamania demokratycznych norm na lewicy jest sytuacja, która dotknęła byłego szefa gorzowskich struktur byłego SLD Macieja Buszkiewicza, który w grudniu 2021 roku po raz kolejny otrzymał mandat przewodniczącego partii w Gorzowie. Wcześniej przez siedem lat kierował tą partią w mieście i na kolejną kadencję został wybrany jednogłośnie. I wtedy zaczęły się problemy. Po dwóch miesiącach od wyboru, na Buszkiewicza zaczął wywierać naciski pełniący role komisarza Tadeusz Jędrzejczak (obecnie członek zarządu województwa lubuskiego z nadania SLD), który zażądał, aby Buszkiewicz podał się do dymisji. Gdy ten odmówił, Jędrzejczak zaczął zastraszać Buszkiewicza, że doprowadzi do jego zwolnienia z pracy, czyli z urzędu marszałkowskiego. Tego typu metody nie złamały jednak przewodniczącego gorzowskich struktur lewicy.
– Mimo to, zdecydowanie odmówiłem złożenia dymisji. Kilka dni później Jędrzejczak pokazał jednak uchwałę o rozwiązaniu struktur lewicy w Gorzowie i ustanowieniu przewodniczącym innej osoby. Ta decyzja była całkowicie bezprawna. Mimo dwukrotnych próśb o uargumentowanie, Tadeusz Jędrzejczak nie odpisał na żadne pismo. Decyzje podjął jednoosobowo, bez żadnych konsultacji. To, co się dzieje na lewicy jest zaprzeczeniem demokratycznych zasad. W tej chwili jest mi daleko do partii która działa w taki sposób – mówi Maciej Buszkiewicz.
Kilka dni temu o sprawę sądową, którą poseł Bogusław Wontor wytoczył swojej partii pytany był w Zielonej Górze Robert Biedroń, współprzewodniczący Nowej Lewicy. Ten nie chciał jednak oceniać toczącego się procesu sądowego i stwierdził jedynie, że zmiany statutowe przebiegły zgodnie z prawem.
– Bywa, że ktoś, nie godzi się z decyzjami większości i potem są takie sytuacje – powiedział Biedroń. – Posła Bogusława Wontora nie będzie na żadnych listach lewicy i to jest jego decyzja. Budujemy partię, która ma prawie 40 tysięcy członków. Może czasem warto zamknąć pewien rozdział – stwierdził współprzewodniczący Nowej Lewicy.
Sąd apelacyjny powinien rozpatrzeć sprawę w listopadzie.