Kleszcze piją krew od żywicieli trzy razy w ciągu całego swojego życia, wyszukują ofiary dzięki niezwykle czułym zmysłom, reagującym m.in. na ciepło i wydychany dwutlenek węgla i potrafią przeżyć kilkunastostopniowe mrozy. Właśnie rozpoczął się szczyt aktywności tych pasożytów.
Borelioza oraz kleszczowe zapalenie mózgu to choroby, o których już od jakiegoś czasu robi się głośno wraz z przyjściem lata. Internet zapełnia się informacjami o chorobach, jak i pośredniczących w ich przenoszeniu organizmach: kleszczach. Te niewielkie pajęczaki wzbudzają niepokój z powodu swoich zwyczajów żywieniowych: pasożytują bowiem na ludziach i zwierzętach, przenosząc w ten sposób groźne dla zdrowia choroby.
Naukowcy opisali dotychczas ok. 900 gatunków kleszczy, spośród których w Polsce na stałe występuje 19. Spotkać je można w zacienionych, ciepłych i wilgotnych miejscach, takich jak lasy, okolice zbiorników wodnych czy parki. Nie występują jednak równomiernie na całym terenie. To nie przypadek. Kleszcze gromadzą się np. tam, gdzie przebywa więcej zwierząt, a więc gdzie łatwiej o posiłek. Z badań przeprowadzonych w 2018 roku przez polsko-słowacką grupę naukowców wynika, że na leśnych ścieżkach, z których korzystają dzikie zwierzęta, jest nawet siedem razy więcej kleszczy, niż np. w zaroślach.
Mitem jest przeświadczenie, że kleszcze mogą żyć na drzewach i skakać z nich na przechodzących ludzi i zwierzęta; pajęczaki te przebywają na wysokości maksymalnie 1,5 metra, cierpliwie czekając na potencjalnych żywicieli. Kleszcze wyszukują swoje ofiary dzięki umiejętności wyczuwania ze sporej odległości zapachu (zwłaszcza potu), ciepła i wydychanego dwutlenku węgla. Po znalezieniu się na ciele żywiciela mogą długo wędrować, szukając dobrze ukrwionego miejsca do wkłucia. Dzięki temu, że ślina kleszcza zawiera substancje chemiczne o działaniu znieczulającym, samo ukłucie jest bezbolesne. Kleszcz pozostaje przyssany i może pobierać krew nawet przez 5-14 dni.
Najbardziej rozpowszechnionym w naszym kraju gatunkiem kleszcza jest kleszcz pospolity (Ixodes ricinus). Jego cykl rozwojowy trwa dwa-trzy lata i obejmuje trzy stadia rozwojowe: od larwy, przez nimfę, aż po postać dorosłą (dorosły samiec mierzy 2-3 mm, z kolei samica – do 5 mm).
Aby kleszcz przetrwał, musi napić się krwi na każdym etapie rozwoju. Trudno jest zauważyć dorosłego samca, który od żywiciela pobiera niewiele pokarmu, zwiększając rozmiary tylko do 2,5 mm. Natomiast opita krwią samica znacznie się powiększa, przybierając rozmiary nawet blisko 2 cm. Człowiek może być żywicielem wszystkich stadiów rozwojowych kleszcza pospolitego.
Kleszcze zazwyczaj rozpoczynają poszukiwanie żywicieli wiosną, kiedy gleba osiąga temperaturę 5-7 stopni Celsjusza; kończą, gdy średnia temperatura powietrza spada powyżej 5 stopni. „Jednak łagodne zimy powodują, że kleszcze mogą być aktywne przez cały rok, a do przekazania człowiekowi chorobotwórczych patogenów może dojść nawet zimą” – ostrzega Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Warszawie. Jak dodaje, dopiero temperatura poniżej minus 20 stopni powoduje ich umieranie.
Co ciekawe, kleszcze nie są nowym zagrożeniem – atakowały już… dinozaury. W 2017 r. na łamach pisma „Nature Communications” naukowcy poinformowali o odkryciu w Birmie uczepionego pióra dinozaura kleszcza, który przetrwał 99 mln lat w bursztynie. Był to pierwszy bezpośredni dowód pasożytowania kleszczy na dinozaurach, a gatunek (dziś już wymarły) nazwano Deinocroton draculi, co można przetłumaczyć jako „straszny kleszcz Drakuli”.