Rosyjskie władze rozważają przejęcie kilkuset samolotów, wydzierżawionych od zachodnich firm. Maszyny są warte łącznie ponad 9 miliardów euro. Szwedzki ekspert lotniczy Jan Ohlsson ocenia, że „nacjonalizacja” samolotów, którą planuje Rosyjska Agencja Transportu, byłaby zwykłą kradzieżą.
Przed pandemia koronawirusa i wojną na Ukrainie, Rosja należała do gigantów na rynku turystycznym. Przed pandemią tylko narodowe linie Aeroflot wraz ze spółkami zależnymi przewoziły około 60 milionów pasażerów rocznie. Sankcje nałożone na Rosję przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone oznaczają między innymi, że zachodnie firmy leasingowe do 28 marca muszą zakończyć swoje transakcje z Rosją.
Według firmy analitycznej Cirium, w Rosji jest 980 samolotów komercyjnych, z których 777 jest w leasingu. Większość należy do firm zarejestrowanych w Irlandii lub na Bahamach. Zarząd Transportu Bahamów podjął już decyzję o cofnięciu tak zwanych świadectw zdatności do lotu dla samolotów wydzierżawionych Rosji, co oznacza, że ??nie mają ubezpieczenia. Rosyjskie władze chcą uniemożliwić wydzierżawionym samolotom opuszczenie kraju – stąd groźba nacjonalizacji.
Najwięksi producenci, tacy jak Boeing i Airbus, ogłosili zaprzestanie wsparcia technicznego dla rosyjskich linii lotniczych i dostaw części zamiennych. „To może mieć wpływ na bezpieczeństwo lotów” – ostrzega ekspert lotniczy Jan Ohlsson. Według niego, istnieje bowiem ryzyko, że rosyjskie firmy zaczną kupować części zamienne z nielegalnych źródeł.