„Warto było czekać na te piękne czasy / I na własne oczy cuda te zobaczyć” – śpiewał przed wieloma laty śp. Jan Kaczmarek, mając na myśli m.in. panoszenie się kłamstw „w pełnej obmierzłej goliźnie”. Dzisiaj gołe kłamstwo nikogo nie ekscytuje. Jednak zobaczyć kłamcę z odkrytą ***upą, któremu na oczach publiczności ściągnięto gacie, to widowisko palce lizać i obgryzać, to bez dwóch zdań „cud”. Zwłaszcza, gdy udało się puścić na golasa aż dwóch profesorów, czołowych zagończyków targowicy, robiących za wybitne „ałtorytety” prawnicze. Oni to – Wojciech Sadurski i Marcin Matczak – rozpowszechnili w internecie podwójny idiotyzm: po pierwsze – prezydent powołując Pierwszego Prezesa SN złamał przepisy dotyczące ochrony przyrody, ustawę o podatku dochodowym, Prawo Lotnicze, a po drugie – nie zastosował się do postanowień jakiejś ustawy, choć jest wyłącznie związany konstytucją. Ich wściekłość na prezydenta, że nie powołał jedynie słusznego, bo wrogiego obecnej władzy, sędziego, osiągnęła rozmiary takie, że rozpowszechnią każde prymitywne kłamstwo, poprą głupotę zarażającą anarchiczną negacją, byle dowalić obozowi rządowemu. Jakiś dowcipny człowiek przywołał z fantazją na TT numery paragrafów, artykułów i dziennika ustaw, sugerując, że prezydent nie wziął ich pod uwagę przy tej nominacji. Ćwierknięcie to zahipnotyzowało i odurzyło obu profesorów tak silnie, że bez zahamowań, na serio, podpisali się pod tą blagą. Hłe, hłe, haha, hehe, huehehe. kauzyperdy, luminarze od siedmiu boleści.
Furia z jaką rzuciła się targowica na prezydenta, za powołanie I Prezesa SN, świadczy o jej pogardzie dla ogółu obywateli. Atakujący odmawiają bowiem zwyczajnym Polakom zdolności do prawidłowego zrozumienia prostej jak drut konstytucyjnej zasady, że prezydent powołuje na to stanowisko kogo chce, spośród przedstawionych kandydatów. W każdym poważnym kraju opozycja nie pozwoliłaby sobie na kwestionowanie oczywistych i wyrażonych jasno uprawnień organów państwowych. Gdyby się na to odważyła, to zostałaby powszechnie uznana za wywrotowców a wyborcy zepchnęliby ją na margines.
Natomiast w naszym biednym kraju oświadczenie jakiegoś posła Pupki o nieważności powołania sędzi Manowskiej i naruszeniu konstytucji przez prezydenta nie traktuje się za oczywistą brednię, lecz z całą powagę bierze się tę opinię za dobrą monetę. Zarzut złamania konstytucji ma na celu zdegradowanie obozu rządowego, zmuszenie go do zajęcia pozycji obronnych i podjęcia, na poważnie, polemiki z totalną opozycją na jej warunkach. W ten sposób udaje się targowicy odwrócić uwagę od fałszu, złych zamiarów i ogólnie destrukcji, którą wprowadza w życie publiczne. Politycy obozu Dobrej Zmiany oraz sprzyjający im publicyści zdają się uczestniczyć w tej maskaradzie i na serio przystępują do tak ustawionej dyskusji. Powtarzam: w ten sposób degradują siebie, podnoszą prestiż targowicy i przykładają rękę do duraczenia wyborców. Co lub kto ich powstrzymuje, aby wziąć wreszcie przykład z Kmicica? Który z nich ma odwagę prosto z mostu: „Tedy słuchajże mnie, panie Kuklinowski — (tu Kmicic nachylił się i spojrzał, w same oczy zabijaki) — jesteś szelma, zdrajca, łotr, rakarz i arcypies! Masz dosyć, czyli mam ci jeszcze w oczy plunąć?”
Wiele na to wskazuje, że próba odebrania prezydentowi konstytucyjnego prawa w wyżej przedstawionej sprawie jest padgatowką do super rozróby, której celem jest zblokowanie wybrania nowego prezydenta, aby spowodować ‘bezkrólewie” i podminować fundamenty naszego państwa. Siekiera do pnia przyłożona?!
Rafał Zapadka (26.05.2020)
fot.Pixabay