Na blisko dwa tygodnie od wybuchu tzw, „afery limuzynowej”, życie przynosi zaskakujący epilog historii kontrowersyjnego zakupu luksusowych aut, dla partyjnej wierchuszki zarządu województwa.
Niezorientowanym przypominamy, że auta warte blisko 800 tys. zajechały przed główne wejście Urzędu Marszałkowskiego w Zielonej Górze, dzień przed ogłoszeniem pierwszego polskiego przypadku pacjenta z coronawirusem oraz w czasie gorącej dyskusji na temat finansowania podupadającej służby zdrowia.
Nie trzeba dłużej wyjaśniać, że koincydencja faktów i kwota przeznaczona na zakup limuzyn spowodowała lawinę negatywnych komentarzy. Widząc pr-owy krach władz koalicji PO-PSL-SLD, nasza redakcja pospieszyła z pomocą i pomysłem jak wybrnąć z wizerunkowego kryzysu:
Oczywiście nie namawiamy do wyzbycia się świeżo zakupionego taboru. Byłaby to niegospodarność, bo wiadomo przecież, że po opuszczeniu salonu, auta tracą na wartości. Proponujemy jednak by oprócz wożenia partyjnych działaczy, podpisać stosowny kontrakt z NFZ na transport pacjentów do wojewódzkich szpitali. Podróż w komfortowych warunkach, bez wątpienia wyjdzie Lubuszanom na zdrowie. CAŁY TEKST
Tyle publicystyczna propozycja, ale jak się okazuje, ktoś wziął ją sobie do serca. Zielonogórska redakcja Gazety Wyborczej informuje, że marszałkowska limuzyna miała zostać ostatnio wykorzystana do przewozu próbek na obecność korona wirusa. Obok karetek, to właśnie jedno z luksusowych aut kursuje między szpitalem w Zielonej Górze, a laboratorium w Gorzowie Wlkp. i przewozi ampułki z wymazami:
Próbki pobrane od pacjentów przebywających na klinicznym oddziale chorób zakaźnych z podejrzeniem koronawirusa lekarze muszą odsyłać do laboratorium sanepidu w Gorzowie. Szpital kilka razy na dobę wysyła karetkę, ostatnio wymazy dowożone są także toyotą urzędu marszałkowskiego. CAŁY TEKST
Prawdę mówiąc trochę nas zatkało i właściwie, to chcielibyśmy pogratulować realizacji naszej propozycji w zmodyfikowanej formie. Nawet nie napiszemy, że to wysłużona corolla, a nie nowe camry za 150 tys. zł. Normalnie chapeau bas!