American dream… w kryzysie
Amerykańskie marzenie ma swoje źródło w Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych z 4 lipca 1776 roku. Fundamentem budowy snu o lepszym życiu są demokracja, wolność i równość. Ideał amerykańskiego marzenia zasadza się na prawie do szczęścia nielimitowanym dla wszystkich, możliwości spełnienia swoich marzeń i życiu w dostatku.
Ten tworzony przez stulecia mit ewoluował i przybierał różne formy. Dla jednych Ameryka była nadzieją na nowe otwarcie, dla innych na przygodę, innym jeszcze zdawała się obietnicą życia najlepszego z możliwych. Bez względu jednak, czy wyjeżdżali za ocean za chlebem, za złotem czy za przygodą, wszyscy oni wyruszali za lepszym życiem, wierząc, że spełni się ich american dream.
Mit „od pucybuta do milionera”, nawet jeśli nie występował w powszechnej realizacji, był motorem wypraw milionów ludzi, którzy potrafili zaryzykować wszystko, by mieć tę szansę na realizację czegoś wielkiego. W amerykańskim marzeniu los jednostki leży w jej rękach, zdolnościach, gotowości do ciężkiej pracy i poświęceń w dążeniu do wyznaczonego celu.
Na wizerunku amerykańskiego marzenia nie raz i nie dwa, na przestrzeni wieków, pojawiały się rysy. Próbowano je w XXI wieku maskować, o nich nie mówić, ale pojawił się człowiek, który zrozumiał, że bez prawdy o kryzysie w jaki popada american dream nie da się go rozwiązać. Ponieważ jedną z cech amerykańskiego marzenia jest optymizm, toteż kryzys ten ogłoszono we właściwy amerykańskiemu optymizmowi sposób, że my teraz musimy Make America Great Again…
European dream… w gruzach
Kiedy w 2004 roku, amerykański ekonomista Jeremy Rifkin, opublikował swoją analizę politologiczną „Europejskie marzenie”, wzbudziła ona nie tylko kontrowersje, ale też nadzieje, że pojawiająca się alternatywa dla american dream będzie stymulować rozwój obydwu marzeń z korzyścią dla wspólnoty transatlantyckiej. Rifkin, przeciwstawiając amerykańskiemu marzeniu europejskie, stawiał wyżej poszukiwanie harmonii i empatię społeczną od gromadzenia większych bogactw przez jednostki, rozwój intelektualny i duchowy wyżej od zbijania kapitału, a ponadnarodową ideologię Unii Europejskiej więcej cenną od zindywidualizowanego społeczeństwa Stanów Zjednoczonych.
W europejskim marzeniu, którego powodzenie roztaczał w swojej dogłębnej analizie Rifkin, gwarancją powodzenia miały być postępujące tendencje integracyjne w ramach Unii Europejskiej, ponadnarodowy rząd, niemilitarna mocarstwowość, w której oręż zastąpiony zostaje przez negocjacje i kompromis, dążenie do poszukiwania coraz lepszych rozwiązań w ochronie środowiska oraz rozwijanie silnego wpływu na społeczność państw członkowskich w obronie praw człowieka.
Dziś, z perspektywy ledwie osiemnastu lat, bez rozwijania szerszych kontekstów i analiz ekonomiczn-politologicznych, a wymieniając tylko brexit, pandemię, wojnę na Ukrainie, klęskę polityki wschodniej, fiasko polityki energetycznej i dewaluację wszelkich propagowanych aktów paraobywatelskich UE widzimy ponad wszelką wątpliwość, że z europejskiego snu został jedynie budzik, który dzwoni… ostatnim dzwonkiem, by to marzenie o wspólnocie w ramach Unii Europejskiej ratować. Być może jednak jest już za późno, a budząca się ze snu, nomen omen, wschodnia część Europy, od Bułgarii po Finlandię, zaczyna rozumieć, że przywództwo Francji i Niemiec, to przeszłość, do której za chwilę nikt rozsądny nie będzie chciał wracać. Czy znajdzie się ktoś, kto rzuci hasło Make European Union Great Again? Powinni to być Niemcy. Lecz czy znajdzie się ktoś, kto im uwierzy?
Polish dream… w rozkwicie
Na tle walczącej o powrót do czasów świetności Ameryki, popadającej w coraz większe tarapaty, nie tylko wizerunkowe, Unii Europejskiej, wyłania się z tła nowa siła i dziś to ona jawi się jako ziemia obiecana. Tę siłę kształtują ciężkie czasy rozlicznych kryzysów i na ich tle doskonale widać wartość tej siły. Staje się Polska marzeniem dla wielu milionów nie tylko europejczyków, staje się nadzieją…
W unijnej degrengoladzie słabsi i mniejsi pogodzili się już niemal ze swoim losem, ale kiedy przyszła nadzieja z Polski wracają oni do swoich wartości i domagają się poszanowania godności narodów, która to godność nie wynika ani z liczebności, ani z zasobności, ani nawet z historii tych narodów, ale z samego ich istnienia. Domagają się godności wolnych narodów i prawa do samostanowienia, którą to godność po wielokroć i na różne sposoby deprecjonowano, a które to prawo w sposób bezprecedensowy niejednokrotnie podważano i łamano.
Dziś, z powodów zakłamywania rzeczywistości przez unijnych eurokratów i próby kreowania nowego, nieakceptowanego powszechnie imigracjoekohomoporządku miliony europejczyków nie tylko patrzą na Polskę z nadzieję, ale chciałyby, by ich kraj był jak Polska. Miliony europejczyków chciałoby się czuć w swoim kraju bezpiecznie jak w Polsce i być tak wolnymi, jak wolni są Polacy. Marzą o tym holenderscy seniorzy, nad którymi w ich kraju wisi widmo eutanazji, marzą hiszpańscy młodzi bezrobotni bez perspektyw na pracę, marzą włoscy mieszkańcy małych miast zalewani sponsorowaną przez unię nielegalną imigracją, marzą Szwedzi lękający się terroryzmu przyniesionego do nich przez imigrantów z krajów islamskich, oni wszyscy marzą… by w ich krajach było jak w Polsce.
W naszym narodzie tkwi niewyobrażalny potencjał. Trzeba to wiedzieć i trzeba go wydobywać. Mimo pandemii, mimo ekonomicznych zawirowań, mimo wojny, którą my, po Ukrainie rzecz jasna, odczuwamy najbardziej, mimo polityki antypolskiej dwóch naszych sąsiadów o potężnych wpływach, Rosji i Niemiec, które nigdy nie były nam życzliwe i takie pozostaną i mimo opozycji, która występuje przeciw Polsce, stając się najzażartszym wrogiem naszej Ojczyzny, Polska – ku rozpaczy Rosji, Niemiec i opozycji – ta Polska daje sobie radę, podnosi sztandar wolności narodów i godności chrześcijan i przywraca nadzieję… że jeszcze nie wszystko stracone, że może być pięknie.
Be like… Poland
Poczęstowano mnie ostatnio cukierkiem. Pięknie opakowany z napisem Werther’s Original pobudzał smakową wyobraźnię. W rzeczywistości okazał się być znanym z czasów PRLu zwykłym toffi, zwanym mordoklejką, cukierkiem najgorszej kategorii, który kupowano, kiedy nie było nic innego. Zachód potrafi świetnie reklamować rzeczy, które w porównaniu z polskimi niewiele są warte.
Wiele w kwestii marketingu, jako kraj odrobiliśmy, w niektórych aspektach przegoniliśmy Zachód i kiedy słuchałem przemówienia europosła Dominika Tarczyńskiego na europarlamentarnym forum oniemiałem… Powiedział on bowiem coś, co staje się hasłem i marką samą w sobie. Nie musimy wynajmować pijarowej firmy za ciężkie pieniądze, by wymyśliła nam hasło, do którego dorobi teorię, w którą my nieskoro będziemy musieli uwierzyć. Nie ma żadnego tam wartowania, że coś jest warte, ajlowiania, że my coś love, nie ma podpierania się epitetami, nie ma wyszukanych metafor, nie ma ekwilibrystycznych językowych poszukiwań. Kiedyś ten sam Dominik Tarczyński powiedział w innym kontekście: „As simple as that”. Dziś tamto jego zdanie jest najdobitniejszym komentarzem do tego zdania: „Be like Poland”. As simple as that…
Jeśli szukasz niskiego bezrobocia – bądź jak Polska, jeśli chcesz być bezpieczny – bądź jak Polska i jeśli kochasz wolność – bądź jak Polska… Be like Poland to dziś synonim bezpieczeństwa, stabilizacji ekonomicznej i poszanowania wolności jednostki. Be like Poland to marka, którą wzmacnia nasza postawa wobec Ukrainy. Be like Poland to podsumowanie 7 lat rządów patriotów, którzy mimo bycia „pod nieustającym ogniem” wrogów, sztandar wolności trzymają wysoko i Polska dla nich jest najważniejsza.
Na markę pracuje się latami. Temu rządowi wystarczyło 7. I nie były to lata tłuste. Jeśli chcesz mieć taki rząd… be like Poland.