Kiedy na konferencji prasowej zwołanej z okazji demonstrowania siły i zwartości ekipy rządzącej regionem zjawia się Wadim Tyszkiewicz demonstrujący, no bo jak wszyscy to wszyscy, niezależność, to mam prawo sam siebie się zapytać w jakim charakterze. Bo przecież nie jako dekoracja i dopełnienie kompozycji. Kto jak kto, ale Wadim Tyszkiewicz lubi odegrać pierwsze skrzypce, nawet kiedy wyposażony jest w bęben. Imperatyw bycia medialną gwiazdą wszak u niego silniejszy od „znaj proporcją, mocium panie”.
Tym razem w imię demonstrowania niezależności, senator z miasta na Odrą wypalił, że Niemcy mają swoje interesy w Polsce i musimy je uszanować. Dodał też odkrywczo, że Odra jest rzeką graniczną i grzebanie w niej bez niemieckiej zgody narusza standardy przyzwoitości. No bo przecież Niemcy to nasi przyjaciele, dodał już z poziomu wysokiego „c”.
Komentowanie senatora niezależnego, od którego wszak zależy jednomandatowa pseudodemokratyczna większość w senacie, bez powściągnięcia odruchu kpiny nie wydaje się możliwe. Tym niemniej sprawa jest poważna. Bo jako zwolennik niewiary w niezależność absolutną, powątpiewam także w deklarowaną niezależność senatora Tyszkiewicza Wadima. Podejrzewam, że jest zależny jakoś inaczej i może nawet w sposób, o którym nie ma pojęcia. Po prostu nie ma pojęcia, bo jest uzależniony od wektorów podświadomych.
Jednym z owych wektorów, jest typowa dla polactwa, ojkofobia połączona z przygranicznym uwielbieniem wszystkiego co niemieckie, tak częsta u posiadaczy 20 letnich mercedesów, wierzących, że to najlepsze, bo niemieckie, samochody świata. Miłość do wszystkiego co niemieckie, która tak dobitnie wybrzmiała podczas wspomnianej konferencji prasowej, nie jest obca także ekipie stanowiącej podczas tej konferencji tło, dla Senatora walącego pełną mocą w pruski bęben. To co był uprzejmy zadeklarować głośno senator RP Wadim Tyszkiewicz, w kwestii miłości do Niemiec, w pełni wszak wyznają inni członkowie zarządu regionu.
W tym względzie nie można odmówić licznych zasług dla Niemiec działaniom Pani Marszałek Elżbiety Anny Polak, która w imię walki z polskim rządem, wyobraża sobie, że jak będzie powtarzać niemieckie insynuacje o rtęci w Odrze i promować ekologiczne dyrektywy niemieckich zielonych, to uczyni ważny krok dla rozwoju Lubuskiego. Ja nie wiem, czy Pani Marszałek, zna niemieckie koncepcje rozwoju województwa lubuskiego, ale zgodnie z niemiecką doktryną 1000 letniej przyjaźni, plany takie bez wątpienia w Berlinie istnieją. Bo o ile ekipa regionalnych demiurgów pod wodzą rtęciowej Eli nie ma własnej sensownej strategii rozwoju, o czym świadczy koncepcja utworzenia w regionie, za niemałe pieniądze, centrum podboju kosmosu, to nasi przyjaciele za Odrą w swoich koncepcjach rozwojowych przewidzieli dla Lubuskiego świetlaną ekologiczną przyszłość. Dzięki temu uwolnieni od przemysłu, będziemy mogli w ramach świetnie rozwiniętej turystyki ekonomicznej z radością wspierać elektromobilność w fabryce Muska pod Berlinem. Zaś w imię przyjaźni pozwolą regionalnej władzy w pasywnej siedzibie dalej marzyć o podboju kosmosu.
fot.Pixabay