Jakiś czas temu spotkałem młodego, inteligentnego (sic!) i elokwentnego, świeżego absolwenta uniwersyteckich studiów filozoficznych. Ów ku mojemu zdziwieniu, z nadmierną wszak dezynwolturą pomstował na stratę czasu, który poświęcił na studiowanie tego „wszechstronnego i metodologicznie, a nade wszystko cywilizacyjnie fundamentalnego kierunku, nadto zasobnego w ponadczasową mądrość” (tak mnie uczono!).
Pamiętają Państwo: ”Informacja, wiedza, mądrość”. I nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak o upadku naszej humanistyki z filozofią na czele wielu „trąbi” od lat, a przykłady również w tzw. sferze publicznej i takimż dyskursie, można mnożyć. Nota bene realizowana u nas od lat utopijna idea powszechnego wykształcenia w sposób mechaniczny „zmałpowana” z Zachodu przynosi już opłakane skutki, oczywiste zgoła. Ilość w jakość przechodziła bowiem jedynie w chorej koncepcji niejakiego Engelsa. Problem zatem wart jest odrębnego omówienia.
Wróćmy więc do mojego młodego „filozofa”, którego postawa nie jest całkiem sprawą jednostkową, a ilustruje pewną niebezpieczną społecznie tendencję. Otóż istotne okazały się dywagacje owego młodzieńca dotyczące właśnie pożytków z filozoficznej wiedzy.
„Dziś przydatne wydaje się tylko studiowanie metod sofistów i ewentualnie erystyki, czyli sztuki prowadzenia sporów i dyskusji”
– stwierdził on kategorycznie. A zatem nie logika formalna, metodologia nauk, teoria poznania, etyka, metafizyka czy filozofia przyrody, a sposoby manipulacji, kłamstwa (sofizmaty to wszak w klasycznym rozumieniu udowodnione i przebrane za prawdę kłamstwa) i trollowania. Te przecież od dawna na co dzień fundują nam przeróżne odmiany „cancel culture” z genderyzmem, klimatyzmem, animizmem (kto jest człowiekiem?), czy inkluzywnością na czele. Ten młody człowiek jest więc gotów … Ale na co?
Wobec tego pozwolę sobie zacytować króciutkie fragmenty wywiadu z wybitnym pedagogiem i filozofem profesorem Aleksandrem Nalaskowskim (całość w serwisie PAP):
”Nie wyobrażam sobie obecnych studentów w roli Szarych Szeregów, młodego pokolenia AK. (…) Wiele osób wkraczających w dorosłość nie rozumie otaczającego świata, nie potrafi poradzić sobie z chaosem informacyjno-medialnym i nie dostało aparatu umożliwiającego zrozumienie grozy wojny np. na Ukrainie. (…) Wcześniej wytresowani chaosem słownym, słowami oderwanymi od znaczeń, zmiennością i fałszem polityków, zupełnie przestali się tym interesować. (…) Nie widzę tu też głębi rozumienia politycznego. Wynika to m.in. z braku zainteresowania historią. Wielokrotnie na egzaminach zadawałem studentom pytania, bardzo podstawowe, dotyczące historii i wielu studentów się na tym „wykładało(…)”.
Oczywiście polecam cały wywiad z Profesorem, w którym z niejakim trudem odnalazłem również odrobinę optymizmu. I nawet jeśli cyniczna (sofistyczna?) postawa młodego absolwenta filozofii, nowego typu inteligenta, typowego (?) „herolda postępu” i swoistego pragmatyzmu, nie napawa optymizmem to przecież przyszłości nie trzeba widzieć jedynie w czarnych barwach. Ale o tym oraz o „postmodernizmie powiatowym”(copyright by Andrzej Pierzchała) już za tydzień.