Śmierć jak transmisja danych
W życiu za mało jest śmierci. I choć w informacjach docierających do nas poprzez media nie ma dnia, żeby nie było śmierci, bo wypadek, morderstwo, katastrofa, żywioł natury… to jednak śmierć przeczytana z daleka jest tylko pozorem śmierci. Jej istota nas nie dotyka, a brak bezpośredniości w kontakcie sprawia, że sprowadza się ona do transmisji danych.
Ale nawet taka „sucha” śmierć, mogłaby wnieść w nasze życie więcej życia, gdyby tylko transmisja danych medialnych nie pozostała w nas samych na poziomie przyjęcia informacji, a stała się kanwą refleksji pogłębiającej naszą duchowość. Wzbogacenie duchowości zaś zawsze prowadzi do pełniejszego życia.
Śmierć w zostawionym na potem
W życiu za wiele rzeczy zostawiamy na później. Niewiele znam osób, które żyją w myśl: co masz zrobić jutro zrób wczoraj, będziesz miał trzy dni wolnego. To „na potem” przejawia się w różnych odległościach czasowych. Najczęściej pozostają te rzeczy w kategorii: kiedyś. Bo kiedyś jest bezpieczne. Do niczego nie obliguje.
I na ten bliżej nieokreślony, ale życzony czas przesuwamy za często: marzenia, aspiracje, postanowienia, rezygnacje, pojednania, wyzwania… bo to wymaga od nas. Odwaga nawet by się i znalazła, ale do ucha sączy się pewien rodzaj ciepłej linii melodycznej uspokajającej w swej monotonii… masz jeszcze czas. Zdążysz. Starożytni Rzymianie mawiali festina lente, co znaczy śpiesz się powoli. Czy mieli rację? W zostawianiu na potem ta maksyma oczywista, że służy pomocą. A w życiu?
Śmierć się czai na poboczu
Godzina popołudniowa. Środek dnia nieomal. Warunki drogowe doskonałe. Wracała do domu. Niewiele jej drogi zostało. Zatrzymała się na utwardzonym poboczu. Kierowca SUWa nie zauważył. Uderzył w tył jej samochodu. Zginęła na miejscu.
Życie zabrane nagle pozostawia mnóstwo spraw. Często niezałatwionych. Chyba, że jesteśmy na to gotowi. Ta gotowość na śmierć musi być aktualizowana, częściej niż oprogramowania aplikacji w komórce. Wtedy, nawet jeśli śmierć przyjdzie po nas niespodziewanie z jej punktu widzenia, my będziemy stali na innej pozycji.
Są tacy, co mówią, że jak już umrą, to co ich to będzie obchodziło, nawet gdyby zostawili sprawy niepoukładane, relacje nieponaprawiane, marzenia niezrealizowane, aspiracje niespełnione, a wyzwania niepodjęte. Trudno odnaleźć w tym sens i logikę. To takie życie na poboczu…
Oszukać śmierć
Ona przyjdzie po każdego z nas. Dystans do niej czy odkładanie na później nas przed nią nie ochroni. Zwłaszcza gdy przyjdzie nagle. Jedynym naszym zwycięstwem nad nią jest gotowość na jej przyjście. Śmierci, w przeciwieństwie do marzeń, aspiracji, postanowień, wyzwań, rezygnacji, pojednań… nie da się odłożyć na kiedyś.
Od festina lente lepiej stosować inną maksymę rzymską: bis dat, qui cito dat (dwa razy daje, kto szybko daje), którą w perspektywie życia nie sposób rozumieć inaczej jak tylko… dwa razy żyje, kto szybko żyje. Szybkość ta jest niczyim innym jak pośpiechem do marzeń, aspiracji, postanowień, wyzwań, rezygnacji, pojednań… czego wszystkim życzę!
fot.Pixabay