Kiedy z górą rok temu rozpoczynałem pracę w Gazecie Lubuskiej, Tomasz Lis skwitował ten fakt komentarzem, który umieścił w mediach społecznościowych. Napisał jedno słowo: „shame” (z ang. wstyd), które miało kwitować moją nominację.
Dziś w związku z aferą mobbingową w tygodniku Newsweek mógłbym odpłacić mu tym samym. Miałbym do tego pełne prawo, ale nie zrobię tego. Zwyczajnie nie odczuwam takiej potrzeby. Jednak sytuacja, której bohaterem jest urodzony w Zielonej Górze były dziennikarz, a obecnie polityczny agitator, posłuży w innym, skądinąd dydaktycznym celu. Chodzi o reakcję na patologiczną sytuację, do której miało dojść w kierowanej przez Lisa redakcji. Wystarczyła kontrola pracodawcy, wysłuchanie pracowników i analiza dostępnych materiałów, by bez żalu i wypowiedzenia pożegnać się z tuzem dziennikarstwa, który wraz z innymi wielkimi nazwiskami od lat mówił rzeszom Polaków jak żyć, kogo kochać, a kogo nienawidzić. W trybie natychmiastowym odwołano go ze stanowiska, bo są granice, których przekraczać nie można i sprawy, których nie da się zamieść pod dywan. Odrębna kwestia, to medialny cyrk, który rozgrywa się po ujawnieniu skandalicznych faktów, ale o tym, może innym razem.
Dlaczego o tym piszę? Blisko miesiąc od ujawnienia afery mobbingowej i oskarżeń o molestowanie w gorzowskim Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego, nie wydarzyło się nic co dałoby poczucie, że rządząca regionem samorządowa władza, potrafi zachować się jak trzeba. Pod wpływem mediów zdecydowano się wprawdzie o zgłoszeniu sprawy do prokuratury, dyrektora zawieszono w prawach członka Platformy Obywatelskiej, ale nadal pełni swoją funkcję. Na swoim stołku siedzi również członek zarządu województwa, Marcin Jabłoński mimo, że to właśnie on jest bezpośrednim przełożonym oskarżanego i od miesięcy miał pełną wiedzę o sytuacji w WORD. O poseł Krystynie Sibińskiej nie wspomnę. Nie udzielając wsparcia pokrzywdzonej kobiecie stała się matką chrzestną afery. Afery, która już dawno powinna być zakończona zdecydowanymi decyzjami personalnymi. Powinna, a nie jest.
Jeśli przykład ze świata mediów nie zadziała na wybrańców regionu, można sięgnąć po inny, wprost ze świata polityki. Boris Johnson też wiedział, a że nie powiedział, dziś premierem już nie jest.
(Gazeta Lubuska, 11.07.2022)
fot. Twitter