Marszałek wzniosła na wysokość brody obie dłonie zewnętrzną stroną, co znaczyło, że otwarła się na pytania posłów. Utworzyła potem z dłoni „wieżyczkę” (dłonie pod brodą, palce złączone koniuszkami) i zasygnalizowała sejmowi, że kontroluje sytuację. Po jakiejś chwili bezkompromisowym palcem wskazała na posłankę Scheuring-Wielgus, która – otrzymawszy pozwolenie – weszła raźno na mównicę. Odwrócona tyłem nie widziała jak marszałek ułożyła dłoń w dziób, wymierzyła w jej plecy i rytmicznie wykonała palcami kłapanie. Prawa strona ryknęła śmiechem, odczytując ten gest jako zapowiedź bleblania w wykonaniu posłanki. Zdezorientowana Scheuring-Wielgus zapowietrzyła się i – nie mogąc wykrztusić ani słowa – okazała gniew, uderzając pięścią w pulpit. A schodząc z mównicy lekko wypięła się w stronę laski marszałkowskiej i uderzyła dłonią w pośladek. Tym razem zarechotała lewa strona, podczas gdy po prawej rozległy się wrzaski i wystrzeliły w górę dłonie z kciukami w dół, w wyrazie dezaprobaty.
Na mównicę wdarła się posłanka Lichocka, ale wyłączono jej mikrofon, bo była poza kolejnością. Widać było, że jest przepełniona złymi uczuciami do posłanki lewicy i nie mogąc ich wysłowić, zamaszyście uczesała środkowym palcem, jak szczerbatym grzebieniem, swoją grzywkę. Rozległy się dzikie okrzyki, „ona pokazała faka!”, które zalały w jednej chwili Izbę. Poseł Szczerba, z wytrzeszczonymi oczami, wykrzyczał gestem swoim przeciwnikom politycznym „pieprzcie się”, zaciskając pięści i wypychając łokcie na przemian do przodu i do tyłu. W reakcji na ten obsceniczny gest poseł Kurzępa przystawił dłoń do swego czoła, kciuk i palce ułożył w kształt „c”, i przesuwał dłoń po łuku, do przodu i do tyłu (gest dickhead). Znaczyło to, że jego przeciwnik jest mocno ograniczony, co podkreślił za pomocą bardzo małej przerwy między kciukiem a palcami.
Awantura w sejmie sięgała zenitu. Załamana pani marszałek zrobiła grecki, bardzo nieprzyzwoity, gest „moutza”. Wystawiła – choć to do niej niepodobne – w stronę rozwydrzonych przedstawicieli narodu dłonie z rozczapierzonymi palcami i chyłkiem opuściła fotel. Zdesperowany poseł Sługocki kilka razy uderzył otwartą dłonią w szyję i próbował znaleźć kompana, aby wspólnie z nim uciec z tego zoo i w zaciszu skosztować kilka małpek. Jego wzrok padł na zmęczonego posła Suskiego, ale ten bez chwili wahania oznajmił mu „a g…wno”, pokazując gest Kozakiewicza. Siedzący do tej pory w milczeniu poseł Korwin-Mikke wstał i obracając się pokazał wszystkim znak wysokiej jakości (tzw. vegetę), łącząc kciuk z palcem wskazującym. Jego wyciągniętą w górę rękę energicznie ściągnął w dół poseł Bosak, który argumentował, że w Turcji i Rosji ten gest adresowany jest do dupków, gdyż oznacza odbyt (także w Niemczech).
Do sali plenarnej weszła straż marszałkowska i ochotnicza straż pożarna z sikawkami. Wejściem dla VIP-ów bezszelestnie wślizgnęli się pielęgniarze z kaftanami bezpieczeństwa. Na ich widok całe poselskie towarzystwa nagle otrzeźwiało i – ponad podziałami – odśpiewało Rotę, a następnie rozeszło się grzecznie do hotelu.
Odtąd posiedzenia sejmu są krótkie i treściwe. A to dzięki temu, że zarówno marszałek jak i posłowie zamiast przemawiać paszczą, komunikują się z narodem i między sobą gestami rąk (głównie gestem Kozakiewicza) i za pomocą mimiki. Tylko jeden gest został zakazany – fak, czyli gest Lichockiej.
Z ostrożności procesowej zastrzegam, że wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe. Natomiast prawdą jest, że po tych mrożących krew w żyłach wydarzeniach obok sejmu, pod pomnikiem Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego, często można usłyszeć smutnego grajka, który śpiewa piosenkę Macieja Zębatego, z lekko zmienionym refrenem: „Stuk, puk laską w podłogę/ sejm, sejm wyraża zgodę/ Stuk, puk laską o blat/ sejm mówi: „Fuck!”.
Rafał Zapadka (18.02.20)
fot.Pixabay