Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 14. 11. 21
Sprawa odpowiedzialności politycznej, karnej ale też obywatelskiej i moralnej (społecznej i indywidualnej) wydaje się w demokracji nad wyraz istotna, a właściwie wręcz kluczowa. Jakkolwiek zatem definiować III RP w sensie ustrojowym to określenie ogólne związane z tą formą rządów parlamentarno- (większość) gabinetowych (koalicje etc.), dla porządku zasługuje na … akceptację wszystkich stron sceny politycznej, mimo dziś wielu zaskakujących swą drastycznością (totalnością!) opinii prominentnych polityków opozycji. Natomiast brak owej odpowiedzialności, zarówno przez formę społecznego przyzwolenia, braku wymagań, obojętności i niepamięci (sic!), jak obyczaju politycznego lub też po prostu braku zasad, czyli taki swoisty antonim do niej, to właśnie eufemistycznie brzmiąca kultura bezkarności.
Każdy bowiem z wymienionych tu jej wymiarów powoduje rodzaj polityczno – społecznej erozji i chaosu, z którym mamy do czynienia bodaj od zarania III RP, a nawet dużo wcześniej, z tym, że tolerowana przez lata całe już we „własnym domu” wystawia fatalne świadectwo nie tylko elitom politycznym III RP, ale też świadomości i mentalności obywateli, a w szczególności mediom jako całości. Medialnemu nieładowi III RP warto po raz kolejny, jako istotnemu segmentowi ( i sprawcy!) owego chaosu, niespotykanemu w żadnym cywilizowanym państwie i w tym kontekście poświęcić więcej uwagi. Natomiast historia owej „kultury bezkarności” od lat 80., a nawet wcześniej również warta jest choćby przypomnienia co niniejszym pod tym szyldem („kultura bezkarności”) obiecuję czynić systematycznie w kolejnych tygodniach. Natomiast dziś naruszając nieco zasady chronologii i wynikania poświęcę kilka zdań sytuacji tu i teraz, a zatem „gorącej” nad wyraz, używając (a jakże) niezawodnych w tzw. ostrożności procesowej, znaków zapytania.
Otóż na naszej wschodniej granicy z Białorusią koczują migranci (nie uchodźcy!) głównie z Syrii i Iraku, którzy od początku owej „przygody” uczestniczą świadomie (!) w procederze nielegalnym (czyli przestępczym!) płacąc przemytnikom po kilka tysięcy euro. Fakt, że są zmanipulowani przez służby Łukaszenki, ma tu znaczenie drugorzędne. Świat medialny globalny wszak informuje o tej sytuacji od dawna i na różne sposoby. Żadną miarą też nie są to „ludzie biedni”, bo tacy koczują w obozach dla uchodźców np. w Libanie i tam można im pomagać (!) bez ryzyka naiwności i politycznie motywowanego faryzeizmu. Jakim trzeba być zacietrzewionym ćwokiem, nieukiem, prostakiem i durniem żeby uwierzyć, że „Kaczyński nasyła na nich naszych mundurowych żeby ich mordowali”? A jakim trzeba być naiwniakiem (zacietrzewionym?) żeby uwierzyć, że celebryci na ogół zapatrzeni w siebie i swoje konta, gremialnie przejmują się losem „zwykłych, biednych ludzi”? Pani Szatan nie jest wszak żadnym wyjątkiem!
tekst: Andrzej Pierzchała
foto: Pixabay