Mimo fiaska Planu Stolpego Niemcy nie ustawali w planach organizowaniu życia Polakom po wschodniej stronie granicy i w lutym 1992 roku opublikowany został nowy projekt pod nazwą „Pogranicze niemiecko-polskie jako problem polityki regionalnej”. Opracowany na zlecenie Federalnego Ministerstwa Gospodarki Niemiec, funkcjonował pod nazwą Planu Willersa.
Nie był modyfikacją Planu Stolpego, ale przejął wiele jego propozycji. Po niemieckiej stronie objętych planem miało być 19 przygranicznych powiatów a po polskiej stronie 41 gmin. Niemiecka część pogranicza obejmować miała 9 179 km2 i 964 tys. mieszkańców, a polska 8 071 km2 i 910 tys. mieszkańców. Na oko równowaga, ale jakoś powiaty nie bardzo pasują do gmin.
CZYTAJ TAKŻE: Niemcy planują rozwój Lubuskiego. Część 1.
Autorzy zauważyli, że strona niemiecka może korzystać z szerokiej strugi środków tak rządowych, jak i europejskich, podczas kiedy strona polska znajdowała się w stanie katastrofy gospodarczej.
Plan Willersa z uwzględnieniem „historycznie uwarunkowanych uprzedzeń”
Twórcy Planu Willersa zauważyli zróżnicowaną strukturę gospodarczą a jako środki zaradcze przewidywali uwzględnienie historycznie uwarunkowanych uprzedzeń, aby kreować aktywną politykę regionalną, mimo różnic walutowych. Plan zakładał wyodrębnienie na pograniczu niemiecko-polskim trzech podregionów: północnego, środkowego, a w nim niemieckie powiaty Seelow, Frankfurt nad Odrą, Eisenhuttenstadt, Guben i Forst oraz polskie gminy przygraniczne województwa gorzowskiego i województwa zielonogórskiego oraz podregionu południowego.
Konstrukcja jak widać zakładała rozdrobnienie po stronie polskiej i koncentrację po stronie polskiej. Niejasna była rola Berlina. Ledwie dostrzegana była odmienność struktur politycznych i administracyjnych. Jednak trzeba przyznać, że autorzy planu zauważyli, że strona niemiecka może korzystać z szerokiej strugi środków tak rządowych, jak i europejskich, podczas kiedy strona polska znajdowała się w stanie katastrofy gospodarczej, czyli polskie gminy na finansowe wsparcie w realizacji niemieckiego planu liczyć nie mogły. W przełamywaniu tego stanu wskazywano na możliwości wspomagania rozwoju polskiej części pogranicza przez EWG oraz wypracowanie przez Polskę i EWG wspólnej polityki w tym względzie. Czyli w praktyce dobre słowo.
Osiemnaście zasadniczych zadań w Planie Willersa
Autorzy planu określili osiemnaście zasadniczych zadań. Za najpilniejsze uznano rozbudowę przejść granicznych, poprawę infrastruktury technicznej na całym pograniczu, powoływanie polsko-niemieckich towarzystw gospodarczych oraz stworzenie informacji gospodarczej. Przewidywano także wspólne planowanie, np. programów pilotażowych dotyczących gospodarki komunalnej w miastach podzielonych po II wojnie światowej (Guben-Gubin i Gorlitz-Zgorzelec). Zakładano też podejmowanie działań na rzecz napływu na polsko-niemieckie pogranicze kapitału z Zachodu, powstawania banków oraz zmiany polskich przepisów dotyczących obrotu ziemią.
Przedstawiciele PAN pozytywnie o niemieckim planie. Polski rząd oficjalnie niepoinformowany
Plan Willersa pozytywnie ocenili uczestnicy seminarium zorganizowanego 8 maja 1992 roku w Warszawie przez polskie przedstawicielstwo fundacji im. Friedricha Eberta oraz Instytut Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN. Plan uznano za pierwszą naukową i kompleksową (sic!) próbę praktycznego podejścia do pogranicza niemiecko-polskiego w nowych warunkach politycznych i gospodarczych.
Wskazano jednak na słabe jego strony i kwestie w nim pominięte, na przykład kwestię roli Berlina i wciąż istniejących baz wojsk radzieckich. Wytknięto powierzchowne potraktowanie wykorzystanie szlaku żeglugowego górnej i środkowej Odry i zbyt ogólnikowe sformułowania dotyczące finansów. Wątpliwości wzbudzała także sprawa euroregionów. Wskazano na odmienność uwarunkowań społecznych i gospodarczych w Europie Zachodniej i na pograniczu niemiecko-polskim.
Stanowisko ówczesnego polskiego rządu (z Janem Olszewskim z funkcją premiera) wobec Planu Willersa nie było jednoznaczne jako, że plan nie był oficjalnie przedstawiony stronie polskiej i Ministerstwo Spraw Zagranicznych w połowie maja 1992 roku oceniało Plan Willersa jako ewentualny punkt wyjścia do wspólnych prac.
„Drang nach Osten” się nie kończy
Ale na tym planistyczny „drang nach Osten” się nie skończył. Niemcy zmienili taktykę, ale prowadzili nadal sondażową grę, jednocześnie szukając obszarów, w których dzięki swojej planistycznej aktywności i stwarzając wrażenie dużych możliwości wsparcia finansowego, tworzyli opinię „dobrych wujków”. Jeżeli idzie o pierwsze próby narzucenia Polsce swoich koncepcji planistycznych dla terenów dawniej należących do Niemiec, ich aktywność jednak na jakiś czas wówczas spadła.
CZYTAJ TAKŻE: Niemcy planują rozwój Lubuskiego. Część 2. Plan Stolpego
5 czerwca 1992 roku upada pierwszy demokratycznie wyłoniony rząd, a od 11 lipca tegoż roku władzę przejął rząd Hanny Suchockiej i partyjny układ siedmiu ugrupowań, w którym ster dzierżyły Unia Demokratyczna i Kongres Liberalno-Demokratyczny.
Niemcy znaleźli lepsze ścieżki wpływu na polską gospodarkę i scenę polityczną i przez jakiś czas nie ogłaszali kolejnych programów. Korzystając z „prywatyzacji” przejmowali polskie firmy, tworzyli swoją polityczną agenturę wpływu.
Asymetria
Podsumowując ten pierwszy okres trzeba dostrzec z perspektywy czasu oczywistą asymetrię. Z zachodniej strony wielkie pieniądze i wielka gospodarka, której – z racji ucieczki głębiej na zachód tzw. Osti, czyli wschodnich Niemców – brakowało rynku i rak do pracy; ze wschodniej katastrofa gospodarcza, zanik etosu państwowego, nieporadność zarządzania państwem w nowych uwarunkowaniach gospodarczych i politycznych. Brutalnie rzecz ujmując polska indolencja zderzyła się z twardą dobrze zorganizowaną pruską pazernością.
Niemcy w końcu znaleźli lepsze ścieżki wpływu na polską gospodarkę i scenę polityczną i przez jakiś czas nie ogłaszali kolejnych programów. Korzystając z „prywatyzacji” przejmowali polskie firmy, tworzyli swoją polityczną agenturę wpływu. Dzisiaj wydaje się to oczywiste. Ale wówczas Niemcy do była kompletnie inna liga. Ekstra klasa w starciu z drużyną ligi okręgowej. Niemieckie elity więc uznały, że zamiast szarpać się w relacjach dwustronnych i tłumaczyć się z tego co mają na myśli, sprowadzą Polskę na swoje boisko, czyli do EU i korzystając z unijnych regulacji osiągną to co chcieli osiągnąć. I zostali naszymi przyjaciółmi, dzięki którym wpuszczono nas do EU.