Najbardziej boli świadomość, najgorsza jest niepewność. Niepewność losu. Oba te uczucia dotykają dziś Ukraińców.
rękojmia pewności losu
Cywilizacja Zachodu, którą stworzyliśmy nie jest doskonała. Ma jednak silne podstawy. Są one znane od wieków. To grecka filozofia, rzymskie prawo i chrześcijańska religia. Tak silny fundament nie uchronił nas przed zniszczeniem i nienawiścią, ale w trzecie tysiąclecie po Chrystusie weszliśmy zjednoczeni gospodarczo, jako jeden byt militarny. Brak niektórych państw wywodzących swe korzenie z kultury europejskiej w sojuszu wojskowym czy ekonomicznym, zdawał się tylko potwierdzać najbardziej szanowane z praw Cywilizacji Zachodu – prawo wyboru. To, co udało się stworzyć, stało się rękojmią pewności losu. Od zakończenia II wojny z taką pewnością żyła Europa Zachodnia. Po 1989 roku zaczęła tez żyć Europa Wschodnia. Tej rękojmi nie zachwiał światowy terroryzm. Wydawało się, że nasz los jest w naszych rękach, a wszystko jest rozwiązywalne. I tylko sentencja, która towarzyszy Sojuszowi Północnoatlantyckiemu “Vigilia pretium libertatis” (gotowość ceną wolności) przypominała echo slow Ronalda Reagana, że “freedom is never more than one generation away from distinction and it has to be fought for and defended by each generation” (wolność nie jest dana na więcej niż jedno pokolenie i musi o nie walczyć i bronić jej każde z pokoleń). 24 lutego nad ranem, to poczucie pewności losu opuściło Europę.
realne poczucie zagrożenia
Najwięcej opuściło jednak mieszkańców Ukrainy. Z dnia na dzień ich los stal się niepewny. Skala tej niepewności jest niewyobrażalna. Nie da się jej porównać z niczym. Nie da się jej poczuć, ani pojąć. Trudno ja sobie wyobrazić. Żyją jeszcze tacy, zwłaszcza w Polsce, którzy tej niepewności doświadczyli, ale coraz mniej ich. Niepewności, która nie wynika z niespodziewanej utraty pracy, nagłej śmierci kogoś bliskiego czy jakiegokolwiek innego, losowego zdarzenia, a tej którą niesie wojna, której nie da się ogarnąć umysłem, ani duchem. Nie da się, jeśli się tego nie doświadczy. Nawet historie opowiadane przez ludzi, którzy przeszli wojenne piekło, są tylko historiami i nawet najbarwniej i przejmująco opowiedziane, nie zastąpią realnego poczucia zagrożenia.
sprawiedliwość nie leczy ran, ale…
Ta niepewność losu, której doświadczają dziś na Ukrainie, stanie się pokoleniową traumą, którą będą dźwigać przez następne dekady. Nawet jeśli wojna zakończy się szybko, i co daj Panie Boże, ich wielkim zwycięstwem, stan niepewności losu, którego doświadczają teraz, będzie im towarzyszył po kres dni.
Ta niepewność losu ma wiele oblicz: czy przeżyję? Czy moja rodzina jest bezpieczna? Co się z nią stanie jeśli zginę? Czy Zachód pomoże? Do czego posunie się Putin? Czy nie zgwałcą mojej żony, córki, siostry… ruskie sołdaty? Czy przetrwamy? Czy będzie do czego wracać? Ile cierpienia dotknie moich najbliższych, przyjaciół… Kiedy świat przyjdzie nam z pomocą? Czy przyjdzie? Kto okaże się przyjacielem? Dokąd ta wojna potrwa? Dokąd zaprowadzi? Gdzie jest teraz mój syn? Czy żyje? Dlaczego w XXI wieku ludzie muszą doświadczać w cywilizowanej Europie i na jej oczach, tak niewyobrażalnego barbarzyństwa? Cierpienia…
Tych pytań przeszywających na wskroś ludzką duszę jest więcej. Większość z nich pozostaje bez odpowiedzi czyniąc niepewność losu trudną do zniesienia. Tym większe jest cierpienie ludzi i bohaterstwo żołnierzy. Tym większą staje się trauma Ukraińców. Jak sobie z tą traumą poradzą zależy od trzech rzeczy. Osadzenia Putina i wojennych zbrodniarzy ze sprawiedliwym wyrokiem, wsparcia w odbudowie i powrotu Ukrainy do granic sprzed 2014 oraz jak najszybszego wstąpienia do NATO. To wszystko nie wymaże ich wspomnień, żalu i bólu, ale pomoże je złagodzić. Poczucie sprawiedliwości nie leczy wprawdzie ran, ale łagodzić ból z nich wypływający. My, Polacy, jakże dobrze to wiemy…