Francja wstrzymuje oddech i szykuje się na wielki skok w nieznane po wyborach parlamentarnych. Od rana trwa druga tura głosowania, która prawdopodobnie przyniesie bezprecedensową wygraną narodowców, co nie oznacza, że przejmą oni władzę.
Powyborczych scenariuszy jest kilka, a każdy będzie nowością w historii Piątej Republiki, czyli od ponad półwiecza.
Najprostszy, choć coraz mniej realny scenariusz, to wygrana narodowców, z bezwzględną większością mandatów w izbie deputowanych. Francję czeka wtedy koabitacja: prezydent Macron będzie musiał współpracować z pierwszym w historii Francji nacjonalistycznym rządem, na czele którego stanie lider Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella.
Sondaże wskazują jednak, że żadna partia nie zdobędzie absolutnej większości. Co wtedy? Możliwy jest rząd mniejszościowy – centryści rządzą tak od dwóch lat – ale teraz nowy rozkład sił w parlamencie może sprawić, że będzie on wyjątkowo niestabilny.
Rozważany jest również rząd techniczny, co byłoby nowością w historii Republiki. Pojawia się też hipoteza szerokiej, bezprecedensowej koalicji od centroprawicy aż do komunistów. Część obserwatorów mówi jednak o „prowokacji” wobec wyborców Le Pen i o nierealnej opcji ze względu na różnice programowe.
Ostatni scenariusz to dymisja prezydenta Macrona, ale on sam wyklucza takie rozwiązanie.
Polityczny impas może trwać długo: konstytucja nie daje prezydentowi limitu czasowego na desygnowanie premiera, a nowe wybory parlamentarne mogą odbyć się najwcześniej za rok.