Próbuję dodzwonić się do Pana Boga z pytaniem co będzie dalej z moim krajem. Nie odbiera od takiego marnego robaka jak ja. Usiłuję też jakoś zajrzeć Mu w karty, aby móc przewidzieć rezultat II tury wyborów na prezydenta. Nic z tego. Muszę sam trochę pokombinować, wysilając kiepełę.
W obecnej odsłonie gry o kształt światowego porządku, Polsce przypadła rola asystenta głównego aktora, czyli Stanów Zjednoczonych. Współpraca Niemiec i Rosji leży w poprzek ich ważnego interesu. Jeśli oba te państwa będą się nawzajem wzmacniać (Berlina energię w dobrej cenie a Rosja dolary za gaz), to utwardzą strategiczne partnerstwo i utrudnią światowemu liderowi prowadzenie akcji przeciwko Chinom. Ameryka nie chce zbyt silnych Niemiec i z radością powitała wystąpienie z UE swego sojusznika, Wielkiej Brytanii. Brexit oczywiście osłabił Niemcy. Z kolei utrzymywanie Rosji jako gasnącego mocarstwa, bez perspektyw odrodzenia, ma na celu storpedowanie jej ścisłej współpracy z Chinami. Ponieważ poważne państwa mają poważne i dalekosiężne plany, to należy dopuścić (taka spekulacja), że USA biorą pod uwagę przejęcie w przyszłości aktywów Rosji, np. wspólnie z Londynem. To pozwoliłoby im zająć dobrą pozycję przed decydującą rozgrywką z Chinami.
Nasz biedny kraj w tej grze dostał od głównego reżysera znaczącą, ale drugoplanową rolę do odegrania. Mamy osłabiać strategiczne partnerstwo pomiędzy naszymi dawnymi zaborcami. To samo zadanie mają państwa zaangażowane w budowanie Trójmorza. Ta inicjatywa gospodarczo – polityczna jest pod baczną kuratelą USA, a jej zadaniem jest torpedowanie realizacji koncepcji Mitteleuropa, czyli budowania IV Rzeszy. Niemcy, choć zdominowali nas gospodarczo, tak jednak nie „upilnowali” Polski, która została jednak sojusznikiem Waszyngtonu. Stało się to przed czym przestrzegał kanclerz Bismarck. Był on mianowicie wrogiem polskiego państwa, gdyż uważał, że jego przywrócenie „w jakiejkolwiek postaci oznacza stworzenie sojusznika dla każdego wroga, który pragnąłby nas [Niemcy] zaatakować”.
Administracji waszyngtońskiej oczywiście zależy, aby Polska pozostała na dotychczasowym kursie i ścieżce. Dlatego prezydent Trump popiera naszego prezydenta i obdarzył go tuż przed I turą specjalnymi prezentami. Dał mu wymowne zdjęcie, gdy prezydent Duda, podpisując dokument, siedzi w Białym Domu za biurkiem, a gospodarz stoi obok. Ponadto na pożegnanie otrzymał od przywódcy amerykańskiego film z właśnie co zakończonej wizyty, który był w istocie gotowym spotem wyborczym. W interesie Stanów Zjednoczonych, w czasie rozchodzenia się ich interesów z interesami RFN, jest ponowny wybór Andrzeja Dudy na urząd prezydenta.
Wpływ geopolityki na wybory prezydenckie i ogólnie polską politykę zagraniczną i wewnętrzną jest oczywisty i jaskrawo widoczny. Dlatego oba zwalczające się ugrupowania są nazywane: „stronnictwo pruskie”i „stronnictwo amerykańskie”. Stronnictwo pruskie jest zagrzewane do boju o władzę w Warszawie przez zmasowany atak na Polskę i PiS niemieckich mediów i dyskretne działania niemieckich władz. Mamy słuchać się Niemców, nie podskakiwać i nie utrudniać cementowania, ponad naszymi głowami, przyjaźni niemiecko – rosyjskiej. Natomiast stronnictwo amerykańskie ma utrzymywać dotychczasowy kurs w polskiej polityce. Z punkt widzenia USA, Warszawa ma być ich człowiekiem w UE, ma uprawiać „szorstką przyjaźń” z Berlinem i powinna integrować się z krajami Trójmorza.
Jeśli silne poparcie prezydenta Dudy przez prezydenta Trumpa nie zostanie przezwyciężone przez stronnictwo pruskie i kandydata Trzaskowskiego, to 12 lipca w sztabie obecnego Prezydenta Polski wystrzelą korki szampana. Pozostałe „tygryski”, które zakończyły udział w wyborczym szoł na pierwszej turze, też będą mogły wychylić toasty, ale już nie w blasku fleszy. A co będzie dalej z tygryskiem z PSL-u? Jak mu zmienią pampersa i założą nową obrożę, to może jeszcze kiedyś bryknie, gdy będzie potrzebny. Z punktu widzenia chłopskiej partii, co za hańba, pusty śmiech, peesel wart tyle co przechodzony gej – obaj circa po 2%. Dramaturgia porządnego szoł musi zawierać sceny tragikomiczne. Inaczej trudno byłoby wytrzymać.
Rafał Zapadka (30.06.2020)