Powódź po wysadzeniu przez Rosjan zapory na Dnieprze niesie ze sobą miny i materiały wybuchowe z rosyjskich linii obrony na lewym brzegu, ładunki te są zagrożeniem dla terenów, na które zostaną wyrzucone – ostrzegła przedstawicielka armii ukraińskiej Natalia Humeniuk.
„Lewy brzeg, który jest położony niżej, został silnie zatopiony i poruszony potokami (wody). Wcześniej rosyjskie wojska okupacyjne budowały tam kilka stref obrony, w tym zapory minowe, które składały się z kilku zaminowanych pasów. W zatopionej strefie, liczącej od 5 do 15 km, były też polowe magazyny sprzętu. Wszystko to zostało teraz rozniesione po obszarach objętych powodzią i może stanowić zagrożenie na brzegach, na które dociera” – powiedziała Humeniuk.
Rzeczniczka armii ukraińskiej na południu kraju wskazała, że Rosjanie budowali zapory z min przeciwpiechotnych i przeciwdesantowych. Miny i inne niebezpieczne ładunki mogą znajdować się np. w stertach odpadów wyrzucanych przez ostatnie dni na wybrzeże morskie. Nie wolno się do nich zbliżać, wszystkie te odpady muszą być zbadane przez specjalistów – podkreśliła Humeniuk.
Jak oceniał niedawno przedstawiciel Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK) Andrew Duncan, miny niesione przez wody powodziowe na skutek wysadzenia tamy w Nowej Kachowce będą stanowić zagrożenie przez lata. Gdy woda powodziowa opadnie, miny mogą zostać zakopane pod co najmniej metrową warstwą piasku lub mułu i mogą osiąść tam, gdzie wcześniej nigdy ich nie było.
W obecnej sytuacji, gdy stan wody przekracza pięć metrów i wciąż trwają walki zbrojne, saperzy nie mogą neutralizować min, a ryzyko przypadkowego wybuchu będzie trwać tak długo, jak długo toczyć się będą działania wojenne – ostrzegł Duncan.