Iga Świątek, przegrywając w półfinale turnieju olimpijskiego z Chinką Qinwen Zheng 2:6, 5:7, doznała pierwszej porażki na kortach ziemnych w Paryżu od 9 czerwca 2021 roku. Wówczas odpadła w ćwierćfinale wielkoszlemowego French Open, który wygrała w 2020 oraz 2022, 2023 i 2024.
To był już siódmy pojedynek Świątek z siódmą w światowym rankingu Chinką i dopiero pierwsza porażka tenisistki z Raszyna.
W drugim półfinale igrzysk Słowaczka Anna Karolina Schmiedlova zmierzy się wieczorem z Chorwatką Donną Vekic. Przegrana z tego pojedynku będzie rywalką Polki w piątkowym meczu o brązowy medal.
Światek doznała pierwszej porażki na kortach ziemnych w Paryżu od 9 czerwca 2021 roku. Wówczas uległa Greczynce Marii Sakkari 4:6, 4:6 w ćwierćfinale wielkoszlemowego French Open, który wygrała w 2020 oraz 2022, 2023 i 2024.
Od ponad trzech lat Świątek wygrała na kortach paryskiego obiektu 25 pojedynków z rzędu, w tym cztery w tegorocznych igrzyskach.
Na inaugurację olimpijskich zmagań pokonała Rumunkę Irinę-Camelią Begu 6:2, 7:5, w drugiej rundzie wygrała z Francuzką Diane Parry 6:1, 6:1, w 1/8 finału z Chinką Xiyu Wang 6:3, 6:4, a w ćwierćfinale Amerykanka Danielle Collins skreczowała przy stanie 6:1, 2:6, 4:1 dla Polki.
23-letnia liderka listy WTA była faworytką w starciu z Qinwen Zheng, tak jak całego turnieju olimpijskiego. Jej wielkie rywalki, Białorusinka Aryna Sabalenka i Jelena Rybakina z Kazachstanu, nie wystąpiły w igrzyskach. Natomiast m.in. Amerykanka Coco Gauff, Włoszka Jasmine Paolini i Czeszka Barbora Krejcikova odpadły już z rywalizacji.
Od początku pojedynku z 21-letnią Chinką widać jednak było, że Polka może mieć duże problemy. Już w pierwszym gemie broniła się przed stratą podania, wówczas jeszcze skutecznie. W trzecim Zheng jednak przełamała serwis wyżej notowanej tenisistki, choć po chwili Świątek doprowadziła do remisu 2:2.
W tym momencie zaczął się koncert gry tenisistki z Azji i coraz więcej niewymuszonych błędów faworytki. Do końca seta Polka nie wygrała już żadnego gema, a rywalka zakończyła tę partię przy pierwszej piłce setowej.
Wówczas, podobnie jak np. po przegranym dzień wcześniej secie z Collins, Świątek poprosiła o tzw. przerwę toaletową. Po kilku minutach wróciła i… wygrała cztery gemy z rzędu. Sprawiała wrażenie zupełnie odmienionej, natomiast rywalka – wprost przeciwnie. Tym razem to Chinka popełniała proste błędy.
Przy stanie 4:0 dla Świątek wydawało się, że losy seta są już raczej rozstrzygnięte. Polka serwowała, aby wygrać piątego gema z rzędu, ale wówczas… wróciły „demony” z pierwszego seta. Chinka zaczęła błyskawicznie odrabiać straty. Bez kłopotów wygrała trzy kolejne gemy, a następnie – już po bardziej zaciętej walce – wyrównała na 4:4.
Przy stanie 5:5 Świątek znów dała się przełamać. Chinka, prowadząc 6:5, wytrzymała psychicznie przy swoim serwisie. Umiejętnie obroniła jeden break point, a wkrótce potem skończyła zwycięsko całe spotkanie, przy pierwszej piłce meczowej.
W całym pojedynku Polka popełniła aż 36 niewymuszonych błędów (i pięć podwójnych błędów serwisowych), przy zaledwie 13 rywalki.
Trzy lata temu w Tokio, w swoim olimpijskim debiucie, Świątek odpadła w 2. rundzie, przegrywając z Hiszpanką Paulą Badosą.
W Paryżu wystąpiły w singlu również dwie inne polskie tenisistki. Magdalena Fręch odpadła w pierwszej rundzie, a Magda Linette – w drugiej.
Ponadto Linette i Alicja Rosolska odpadły w 1. rundzie gry podwójnej.
Tymczasem Zheng została pierwszą przedstawicielką chińskiego tenisa z awansem do finału gry pojedynczej igrzysk olimpijskich.
Świątek: po prostu zawaliłam…
Iga Świątek nie ukrywała ogromnego rozczarowania po półfinałowej porażce 2:6, 5:7 w igrzyskach olimpijskich w Paryżu z Chinką Qinwen Zheng. Po meczu porozmawiała jedynie z Eurosportem, jednak nie dokończyła wywiadu, bowiem się rozpłakała. „Po prostu zawaliłam…” – przyznała polska tenisistka.
23-letnia raszynianka, pierwsza w historii tej dyscypliny w Polsce, która dotarła do tego etapu singlowej rywalizacji olimpijskiej, od początku czwartkowego półfinału była widocznie gorsza od przeciwniczki z Chin. Przede wszystkim popełniała zdecydowanie więcej błędów – w całym spotkaniu zanotowała ich 36, podczas gdy jej rywalka 13.
Po meczu Świątek nie chciała rozmawiać z dziennikarzami, zatrzymała się jedynie na chwilę przed kamerami Eurosportu.
– Po prostu miałam dziurę na bekhendzie. To się zdarza, chociaż zazwyczaj to moje najbardziej solidne uderzenie. Technicznie nie byłam dobrze ustawiona, ze względu na napięcie, ale też to, że grałam dzień po dniu i nie mieliśmy kiedy tego doszlifować. Wiadomo, to nie jest żadne usprawiedliwienie, bo taka jest specyfika tego turnieju. Starałam się to korygować w trakcie spotkania, ale nie wychodziło. Rywalka wykorzystała to, żeby wygrać
– powiedziała.
Po pierwszym secie Polka zeszła na chwilę do szatni, po czym wróciła na kort i zaprezentowała się o wiele lepiej. Prowadziła już 4:0 z podwójnym przełamaniem i wydawało się, że opanowała sytuację. Wtedy pozwoliła jednak Zheng wrócić do gry, co ta wykorzystała bez skrupułów.
– Po prostu zawaliłam…
– przyznała łamiącym się głosem Polka, po czym się rozpłakała.
Teraz przed nią nowa sytuacja, bowiem nigdy wcześniej po porażce w turnieju nie musiała następnego dnia wychodzić na kort, by ponownie walczyć o zwycięstwo. W imprezach tenisowych nie ma bowiem meczu o trzecie miejsce.
Zheng została pierwszą przedstawicielką chińskiego tenisa, która zagra w finale singla igrzysk olimpijskich. W pomeczowej rozmowie biła od niej pewność siebie.
– Wreszcie przełamałam barierę, którą miałam w głowie. Pokazałam, że mogę pokonać numer jeden na świecie na jednej z najlepszych dla niej nawierzchni. Zawsze wiedziałam, że jestem w stanie to zrobić, ale co innego wiedzieć, a co innego pokazać to na korcie. Jestem bardzo z siebie dumna
– podkreśliła szczęśliwa Chinka.
– Wreszcie psychicznie weszłam na kolejny poziom. Jestem bardziej cierpliwa. Iga miała więcej siły, wykorzystała swoją szansę, kiedy mogła. Grając z nią, nie można tylko czekać. Trzeba oczywiście być cierpliwym, ale trzeba pokazać jej, że wygrasz ten mecz. Nie można czekać na jej błędy
– dodała.
Dotychczasowy bilans z Polką był dla Zheng niekorzystny – 0:6. W czwartek przyznała jednak, że odkryła, jak pokonać liderkę światowego rankingu.
– Wcześniej wygrała ze mną sześć razy. Tym razem kluczem było to, że wreszcie byłam bardziej cierpliwa od niej. To ja grałam bardziej mądrze. W poprzednich pojedynkach to ja miałam więcej winnerów, ale jednocześnie popełniałam więcej niewymuszonych błędów. Wyglądało to tak, że zawsze to ja dominowałam na korcie, ale jakimś sposobem to ja zawsze przegrywałam. Teraz użyłam innej strategii, a moja siła mentalna mi pomogła
– zauważyła Chinka.
– To nie koniec walki. Czekam na więcej, już przeszłam do historii, ale nie chcę się teraz zatrzymywać
– zapowiedziała.
Igrzyska Olimpijskie 2024:
PKOl zapowiedział pozew do sądu przeciw ministrowi sportu
Przedstawiciele PKOl zapowiedzieli złożenie do sądu pozwu przeciw ministrowi sportu i turystyki Sławomirowi Nitrasowi jako osobie, która przyczyniła się do pogorszenia...
Czytaj więcej