Hiszpania po rekord, Anglia po historyczny triumf. O godz. 21.00 finałowy mecz Euro 2024!

Fot. UEFA/FB

Fot. UEFA/FB

Reprezentacja Hiszpanii może zostać po raz czwarty piłkarskim mistrzem Europy, co byłoby rekordem. Anglia, która po raz drugi z rzędu wystąpi w finale, walczy o historyczny, pierwszy triumf w tej imprezie. Początek meczu na Stadionie Olimpijskim w Berlinie o godz. 21.

Bez względu na wynik finału Hiszpania już przeszła do historii. Jest bowiem jedyną drużyną, która wygrała sześć spotkań w jednej edycji ME. Rozpoczęła od pokonania Chorwacji 3:0 oraz Włoch i Albanii po 1:0 w fazie grupowej, w 1/8 finału wyeliminowała Gruzję (4:1), a w kolejnych rundach wygrała z Niemcami 2:1 po dogrywce i z Francją 2:1 w regulaminowym czasie. 

Ze świetnej strony pokazali się m.in. strzelec trzech goli Dani Olmo oraz młodzi skrzydłowi: 22-letni Nico Williams i Lamine Yamal, który w sobotę skończył 17 lat (najmłodszy strzelec gola w historii Euro). 

Hiszpania w finale wystąpi po raz piąty. Triumfowała w latach 1964, 2008 i 2012, a jedyną porażkę poniosła z Francją w 1984 roku. 

Anglia natomiast jeszcze nigdy tego trofeum nie zdobyła, a swoją jedyną dotychczas szansę miała trzy lata temu. Wówczas w finale na Wembley przegrała w rzutach karnych z Włochami. 

W tegorocznym turnieju Anglicy długo nie zachwycali. W fazie grupowej pokonali Serbię 1:0, zremisowali z Danią 1:1 oraz ze Słowenią 0:0. W 1/8 finału wygrali dość szczęśliwie ze Słowacją 2:1 po dogrywce, natomiast w ćwierćfinale zremisowali ze Szwajcarią 1:1 i lepiej wykonywali rzuty karne (5-3). Zaimponowali dopiero w półfinale, zwyciężając Holandię 2:1. 

Jednym z piłkarzy, który wystąpił w poprzednim finale Euro, jest kapitan Harry Kane. Podobnie jak Olmo i czterech innych zawodników ma trzy gole w obecnej edycji. 

– Faworytem finału jest Hiszpania. Gra ciągle to samo, jest drużyną ułożoną, która męczy przeciwnika. Ale z Anglią wcale nie będzie jej łatwo. Wydaje mi się, że Anglicy mogą mieć przewagę pod względem fizycznym

– powiedział PAP wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek. 

Mecz poprowadzi Francuz Francois Letexier. Natomiast Szymon Marciniak, wymieniany wcześniej w gronie najpoważniejszych kandydatów, będzie pełnić funkcję sędziego technicznego.

Dalsza część tekstu pod grafikami

Trener Hiszpanii: jeśli nie będziemy sobą, nie mamy szans

Trener hiszpańskich piłkarzy Luis de la Fuente przyznał przed niedzielnym finałem mistrzostw Europy z Anglią w Berlinie, że jego zespół musi pozostać wierny swojemu stylowi, jeśli chce zwyciężyć. „Jeśli nie będziemy Hiszpanią, nie mamy szans” – dodał selekcjoner.

„La Roja” już przeszła do historii. Jest bowiem jedyną drużyną, która wygrała sześć meczów w jednej edycji ME. Rozpoczęła od pokonania Chorwacji 3:0 oraz Włoch i Albanii po 1:0 w fazie grupowej, w 1/8 finału wyeliminowała Gruzję (4:1), a w kolejnych rundach wygrała z Niemcami 2:1 po dogrywce i z Francją 2:1 w regulaminowym czasie. 

Nic więc dziwnego, że po tak imponującej serii trener De la Fuente zachęca podopiecznych, aby pozostali wierni swojej tożsamości i stylowi gry. 

Dominująca na boisku Hiszpania nawet w półfinale z Francją, mimo braku kilku ważnych zawodników, nie zrezygnowała ze swojego sposobu atakowania i pokazania pewności siebie. Tak samo, zdaniem selekcjonera, musi zagrać w niedzielnym finale. 

– Jeśli nie będziemy Hiszpanią, nie mamy szans. Ciężko pracowaliśmy, aby być lepszymi. W niedzielę postaramy się narzucić warunki poprzez zachowanie własnego stylu

– powiedział De la Fuente na sobotniej konferencji prasowej w Berlinie. 

– Istnieją różne sposoby gry. Będziemy oczywiście mieć przed sobą rywala, ale nasze zamiary są oczywiste. Jutro postaramy się wykorzystać swoje mocne strony

– dodał. 

Hiszpanie dotychczas w turnieju oddali 108 strzałów na bramkę, w tym 37 celnych. To najlepsze wyniki spośród wszystkich uczestników Euro 2024 i prawie dwukrotnie lepsze niż Anglia, która ma łącznie 66 prób i 19 celnych. 

Oczekuje się, że finał będzie kontrastem stylów gry, ale De la Fuente nie uważa, że należy postrzegać Hiszpanię jako faworyta. 

– Jesteśmy spokojni. Koncentrujemy się na tym, nad czym mamy kontrolę. Wiemy, że finał nie ma faworyta, sytuacja jest bardzo wyrównana. Rozmowy o faworytach pozostawimy bukmacherom

– powiedział. 

– Wiemy, że jeśli nie będziemy na takim poziomie, jaki pokazaliśmy do tej pory, nie mamy szans na zwycięstwo. Wierzę jednak, że będziemy i damy z siebie wszystko. Jestem dumny, widząc proces, jaki przeszliśmy, aby tu dotrzeć. Nikt nie dał temu zespołowi nic za darmo. Przed nami teraźniejszość i wspaniała przyszłość. Widzieć cały kraj zaangażowany we wsparcie naszej reprezentacji to wspaniała rzecz

– zakończył. 

Hiszpania w finale wystąpi po raz piąty. Triumfowała w latach 1964, 2008 i 2012, a jedyną porażkę poniosła z Francją w 1984 roku. 

Anglia natomiast jeszcze nigdy tego trofeum nie zdobyła, a swoją jedyną dotychczas szansę miała trzy lata temu. Wówczas w finale na Wembley przegrała w rzutach karnych z Włochami. 

Southgate: nie wierzę w bajki, ale wierzę w marzenia

„Nie wierzę w bajki, ale wierzę w marzenia. Mieliśmy wielkie marzenia, a teraz trzeba je spełnić” – powiedział trener piłkarskiej reprezentacji Anglii Gareth Southgate. W niedzielę jego drużyna zmierzy się z Hiszpanią w finale mistrzostw Europy. Początek w Berlinie o godz. 21.

– Wszyscy są gotowi do gry. Jesteśmy podekscytowani wyzwaniem. Widać, że zespół poprawił się w ciągu ostatnich kilku tygodni. Muszę przyznać, że współpraca z tą grupą piłkarzy była dla mnie zaszczytem. Teraz mamy fantastyczną okazję do osiągnięcia tego, co sobie założyliśmy

– powiedział Southgate (13 lipca) na wieczornej konferencji prasowej w Berlinie. 

Anglicy aż do ćwierćfinału nie zachwycali. W fazie grupowej odnieśli tylko jedno zwycięstwo (dwa remisy). W 1/8 finału wygrali dość szczęśliwie ze Słowacją 2:1 po dogrywce, natomiast w ćwierćfinale zremisowali ze Szwajcarią 1:1 i lepiej wykonywali rzuty karne (5-3). Zaimponowali dopiero w półfinale, zwyciężając Holandię 2:1. 

– Nie wierzę w bajki, ale wierzę w marzenia. Mieliśmy wielkie marzenia, ale teraz trzeba je spełnić. Nasza seria, bramki zdobywane w końcówce, rzuty karne – to nie gwarantuje nam, że wszystko się jutro ułoży. Musimy zaprezentować się na takim poziomie, na jakim powinniśmy. Najważniejszy będzie nasz występ

– podkreślił selekcjoner Anglików. 

Zapytany o mocne strony reprezentacji Hiszpanii, odparł: 

– Ma bardzo przejrzysty sposób gry i ustabilizowaną drużynę, która bardzo dobrze naciska, z dużą intensywnością. Świetnie utrzymuje się przy piłce, pilnuje pozycji, więc trzeba być bardzo zorganizowanym. Ale my również utrzymaliśmy się przy piłce bardzo dobrze, szczególnie w kilku ostatnich meczach. 

Hiszpania w finale ME wystąpi po raz piąty i ma szansę na czwarty triumf. 

Anglia natomiast jeszcze nigdy tego trofeum nie zdobyła, a swoją jedyną dotychczas szansę miała trzy lata temu. Wówczas w finale na Wembley przegrała w rzutach karnych z Włochami. 

– Wierzę, że karne to umiejętność działania pod presją, którą można ćwiczyć i doskonalić. Chcieliśmy przejąć kontrolę nad tym elementem, zajęliśmy się tym. Wygraliśmy w serii „jedenastek” trzy z ostatnich czterech meczów zakończonych w ten sposób, co jest dużą zmianą. Musimy być gotowi na wypadek, gdyby jutro również było to potrzebne

– stwierdził. 

– Wiemy, że musimy zdobyć to trofeum, aby naprawdę poczuć szacunek piłkarskiego świata

– zakończył Southgate. 

W sobotniej konferencji uczestniczył również Harry Kane, finalista z 2021 roku, który w obecnym turnieju zdobył już trzy bramki. 

– Wielu z nas miało złamane serce po przegranym w rzutach karnych finale poprzednich mistrzostw Europy. Kiedy przegrywasz taki mecz, trudno to wymazać z pamięci. Minęły trzy lata… Powrót do miejsca, w którym jesteśmy teraz, to była długa podróż. Jestem pełen uznania dla odporności, jaką wykazali koledzy z drużyny. To mówi wszystko o mentalności tej grupy, że wracamy do kolejnego europejskiego finału

– podkreślił prawie 31-letni napastnik. 

– Jestem niezwykle podekscytowany możliwością uszczęśliwienia jutrzejszego wieczoru wielu ludzi, w tym siebie samego. To będzie wielka bitwa i damy z siebie wszystko

– zapewnił Kane.

Berlin szykuje się do finału turnieju

W niedzielę na Stadionie Olimpijskim w Berlinie rozegrany zostanie finał piłkarskich mistrzostw Europy Anglia – Hiszpania. Dziesiątki tysięcy kibiców zdominują centrum niemieckiej stolicy. Na trybunach nie zabraknie ważnych gości, pojawi się m.in. brytyjski książę William.

Bilety nie są już dostępne na oficjalnej stronie sprzedaży UEFA. Na portalach takich jak viagogo.com od wczorajszego popołudnia najtańszy bilet kosztuje 1177 euro, poinformował w sobotę portal dziennika „Bild”. 

Mecz zostanie oczywiście pokazany w strefach kibica przy Bramie Brandenburskiej oraz przy Reichstagu. 

Finał będzie również pokazywany na wielu dużych ekranach w pubach i restauracjach. Jak ogłosiło w czwartek stowarzyszenie Gema, Berlin stworzył zdecydowanie najwięcej możliwości publicznego oglądania podczas turnieju – nigdzie indziej nie ma tylu dużych ekranów, co w stolicy. Łącznie 2 335 ekranów i wielkich monitorów zostało zarejestrowanych do publicznych transmisji piłkarskich. 

Hiszpańscy piłkarze przylatują do stolicy ze Stuttgartu. Anglicy natomiast odbywają trzygodzinną podróż autokarem ze swojej bazy w Blankenhain (Turyngia), podał „Bild”. Hiszpanie znają już swoje miejsce zakwaterowania. Jest to Grand Hyatt Berlin. Zatrzymali się tam już na pierwszy berliński mecz z Chorwacją. Anglicy zatrzymują się w Ritz-Carlton na placu Poczdamskim. 

Dziesiątki tysięcy kibiców finalistów zdominują w niedzielę centrum Berlina. Lotnisko Berlin-Brandenburg przygotowuje się na dużą liczbę pasażerów. Oczekuje się, że od soboty do poniedziałku włącznie około 250 000 pasażerów przyleci lub odleci w związku z finałem – poinformował rbb24. 

Oprócz normalnych regularnych lotów, na finał zarejestrowano około 50 lotów czarterowych dla około 10 tys. kibiców. Pochodzą one głównie z Hiszpanii i Anglii.

– Takie loty są organizowane przez związki piłkarskie lub organizatorów wydarzeń specjalnie dla kibiców

– powiedział przedstawiciel lotniska, cytowany przez rbb24. 

W Berlinie zostaną utworzone tzw. „Meeting Points” (punkty spotkań) na Hammarskjoeldplatz w Messe Berlin (teren targów berlińskich) i na Breitscheidplatz w City West (nazwa centrum dawnego Berlina Zachodniego) dla fanów poszczególnych drużyn. Hiszpańscy kibice spotkają się na Hammarskjoeldplatz, a brytyjscy na Breitscheidplatz. 

Jak ogłosił Pałac Kensington w Londynie, książę William przyjeżdża do Berlina na finał. Następca brytyjskiego tronu jest prezesem angielskiego związku piłki nożnej (FA). William – najstarszy syn króla Karola III – oglądał już mecz pomiędzy Anglią i Danią we Frankfurcie. Pojechał również na ćwierćfinał ze Szwajcarią w Duesseldorfie, przypomniał rbb24. 

Jak poinformował „Bild”, w niedzielę podczas finału w Berlinie oczekuje się również króla Hiszpanii Filipa VI. Premier Hiszpanii Pedro Sanchez również ma być obecny, podobnie jak nowy premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer. Swoją obecność zapowiedział również kanclerz Niemiec Olaf Scholz.

Dalsza część tekstu pod grafiką

Brytyjska prasa podpowiada Southgate’owi, jak wygrać z Hiszpanią

Brytyjska prasa przyznaje, że to Hiszpania jest faworytem niedzielnego finału Euro 2024, ale zwraca uwagę, iż ma też słabsze punkty, które Anglicy muszą wykorzystać, jeśli myślą o zdobyciu mistrzostwa. Podpowiedzi Garethowi Southgete’owi udzielają w sobotę „The Guardian” i „Daily Telegraph”.

– Hiszpania jest najlepszą drużyną na Euro 2024. Ma najbardziej spójny pressing i atak, i wszyscy słusznie spodziewają się, że wygrają w Berlinie. Hiszpańscy piłkarze również wiedzą, jak wygrywać. Hiszpania lub hiszpańskie kluby brały udział w 26 finałach mistrzostw świata, Euro, Ligi Mistrzów lub Ligi Europy w ciągu ostatnich 23 lat i za każdym razem wygrywały. Jedynym przypadkiem, w którym hiszpański klub przegrał finał, był mecz z inną hiszpańską drużyną

– zauważył „The Guardian”. 

Dziennik wskazuje na pięć względnych słabości reprezentacji Hiszpanii. Pierwszym z nich jest gra obronna, która prawdzie nie jest zła, ale daleko jej do ataku. Jak pisze, w przeciwieństwie do Anglii, sukces Hiszpanii na tym turnieju opiera się na zuchwałym, ofensywnym futbolu, a żadnego z dotychczasowych spotkań nie wygrała ona dzięki solidnej defensywie, ale w przypadku turniejów, a zwłaszcza finałów, solidna obrona może być nawet ważniejsza niż atak. 

Z tym związany jest drugi punkt – niepewność na środku obrony i wątpliwości, kto ma w niej być partnerem Aymerica Laporte, bo Robin Le Normand nie grał jak do tej pory zbyt przekonująco na tym turnieju, a Nacho ma już 34 lata i nie czuje się zbyt dobrze w wyprowadzaniu piłki, zatem wzmożony pressing na niego może sprawić problemy w hiszpańskiej obronie. 

Trzecią zauważoną przez „Guardiana” słabością Hiszpanii jest skłonność do zadowalania się prowadzeniem, zamiast dążenia do jego podwyższenia, co było widoczne zarówno w ćwierćfinale z Niemcami, jak i półfinale z Francją. W obu tych meczach wygranych 2:1 Hiszpania była na prowadzeniu łącznie przez 104 minuty i w tym czasie oddała zaledwie pięć strzałów, podczas gdy przeciwnicy – 19. To może mieć znaczenie, zwłaszcza, że Anglia we wszystkich trzech meczach fazy pucharowej jako pierwsza traciła gola. 

Następną sprawą są potencjalne luki w pomocy. Hiszpania ma wprawdzie Rodriego, który jest najlepszym zawodnikiem w walce o piłkę w środku pola, a jej pressing jest jedną z najmocniejszych stron tej reprezentacji. Ale jak zwraca uwagę „The Guardian”, jeśli Anglia będzie w stanie uniknąć tego pressingu, może pojawić się przestrzeń do wykorzystania po obu stronach Rodriego, zwłaszcza że jego partner na środku pomocy Fabian Ruiz angażuję się daleko z przodu i jeśli Phil Foden i Jude Bellingham będą w stanie przejąć piłkę w tych lukach, Anglia może znaleźć drogę do bramki. 

Wreszcie, stosunkowo wąskie pole manewru na ławce rezerwowych, szczególnie w ataku. Do tej pory dobre zmiany dawał Dani Olmo, ale wobec kontuzji Pedriego, będzie on grał w wyjściowym składzie. W sytuacji gdy Alvaro Morata nie strzelił bramki od pierwszego meczu, a od drugiego nawet nie oddał celnego strzału, brak napastników, którzy wchodząc na boisko mogliby odmienić wynik, może być problemem. 

– Finał Euro 2024 zbliża się wielkimi krokami, a Hiszpania jest zdecydowanym faworytem po pokonaniu gospodarzy – Niemiec w ćwierćfinale i Francji w półfinale. W związku z tym Gareth Southgate będzie musiał być taktycznie doskonały, aby pokonać trzykrotnych zwycięzców

– napisał „Daily Telegraph”. 

Gazeta uważa, że po pierwsze Anglia musi wywierać presję na hiszpańskich bocznych obrońców, bo jak sam Gareth Southgate przyznał, reprezentacji Anglii trudno jest przejść przez środek pola. Stąd kluczowe będą akcje bocznymi sektorami boiska, w tym pojedynku grającego bardzo dobry turniej Bukayo Saki z Markiem Cucurellą. 

Następną sprawą jest spróbowanie ograniczenia wpływu Rodriego, choć jak przyznaje „Daily Telegraph”, łatwiej powiedzieć niż zrobić, bo jest on najlepszym pomocnikiem w Europie.

– Wielki generał środka pola Manchesteru City i Hiszpanii ponownie jest wyjątkowy na tym turnieju. Jest ostateczną opcją awaryjną, gdy jego drużyna jest zagrożona przytłoczeniem. Potrafi utrzymywać piłki. Potrafi odzyskiwać piłkę. Zdobywa ważne bramki. Będzie miał ogromny wpływ na ten mecz, cokolwiek Anglia spróbuje zrobić

– komplementuje go gazeta. 

Podobnie trudne, jak zatrzymanie przez cały mecz Rodrigego, będzie niedopuszczenie Lamine Yamala i Nico Williamsa do sytuacji strzeleckich, którzy grają na tym turnieju z dużą swobodą. Zatrzymanie ich będzie zadaniem wahadłowych, a także dwóch środkowych obrońców po obu stronach Josha Stonesa, czyli zapewne Kyle’a Walkera i Marca Guehiego.

– Nie wygrają każdego pojedynku jeden na jeden z tą parą, ale muszą wygrać więcej niż przegrać

– napisał „Daily Telegraph”. 

Kolejną sprawą, na którą zwraca uwagę ta gazeta, jest gra bez piłki. W dotychczasowych sześciu meczach Euro 2024 Hiszpania miała średnio ponad 57 proc. posiadania piłki, Anglia przed półfinałem nawet średnio 58,6 proc. Jest zatem oczywiste, że któraś z tych drużyn nie utrzyma takich statystyk i Gateth Southgate będzie musiał przygotować swój zespół do tego, by był cierpliwy w grze bez piłki i wybrał momenty, w których będzie mógł naciskać i odzyskać piłkę.

W bastionie kadry Hiszpanii wszyscy wierzą w końcowy sukces

Piłkarska reprezentacja nie schodzi z nagłówków hiszpańskich tytułów prasowych, jest głównym tematem rozmów przy rodzinnych stołach czy barach w całym kraju. Ale szczególnie żywo i z wielką wiarą mówi się o niej w nieformalnym bastionie – Sewilli, gdzie rozgrywa część meczów i odbywa zgrupowania.

Rekordowa podczas tegorocznych mistrzostw Europy liczba Hiszpanów – ponad 11 mln, która oglądała wtorkowy półfinał zespołu „La Roja” z Francją, wygrany 2:1 – dowodzi, że przed niedzielnym finałem z Anglią zainteresowanie zespołem trenera Luisa de la Fuente stale rośnie. 

– Drużyna de la Fuente gra inaczej niż za czasów poprzednika, czyli Luisa Enrique. Wprawdzie wciąż widać w jej grze elementy powolnego przesuwania się do przodu krótkimi podaniami, czyli tzw. tiki taki, ale styl kadry ma w sobie też dużo nieprzewidywalnych, długich zagrań

– powiedział PAP Francisco Silva, fan sewilskiego Betisu. 

Jak zadeklarował, do ostatniej chwili będzie próbował udać się którymś z tanich połączeń lotniczych na niedzielny finał do Berlina, aby poczuć atmosferę kończącego się piłkarskiego Euro. 

– Mało kto w Sewilli wierzy, że „La Roja” wróci z Euro bez trofeum

– dodał Silva i zaznaczył, że kłócący się o wiele rzeczy na co dzień Hiszpanie „mają wreszcie temat, który ich jednoczy” – sukcesy piłkarskiej reprezentacji.

 

Pracujący w parku rozrywki przy stadionie La Cartuja, gdzie często gości zespół narodowy, Cesar Mayo podkreślił, że „prawdziwy hiszpański kibic nie oszczędza na meczach swojej ukochanej drużyny – czy to klubowej, czy reprezentacji”. 

– W maju 2015 sam poleciałem do Polski, aby kibicować mojej Sevilli, która na Stadionie Narodowym w Warszawie grała wówczas w finale Ligi Europy z Dnipro Dniepropietrowsk. Towarzyszenie bliskiemu sercu zespołowi to niezapomniane przeżycie

– wspomniał w rozmowie z PAP Mayo mecz wygrany przez andaluzyjski klub 3:2. 

Wciąż doskonale pamięta, że w hiszpańskim klubie występował wówczas Grzegorz Krychowiak, którego sześć lat później zabrakło podczas rozgrywanego w trakcie Euro w 2021 w Sewilli meczu Hiszpania – Polska (1:1). Przypomniał też, że od tego czasu w ekipie „La Roja” wciąż występuje dziewięciu zawodników, którzy grali wówczas przeciwko biało-czerwonym na stadionie La Cartuja. 

Kibicująca reprezentacji Hiszpanii Lidia Sanchez, mieszkanka przedmieść Sewilli, wywiesiła już na balkonie flagę przed niedzielnym finałem ME. Spodziewa się, że jej sąsiedzi niebawem zrobią to samo, a niedziela będzie „dniem, który połączy wszystkich Hiszpanów w rodzinach, barach i na ulicach bez względu na ideologię”. 

Z rozgoryczeniem wspomina półfinał Euro z 2021, kiedy Hiszpanie zostali wyeliminowani przez Anglię po serii rzutów karnych. Uważa, że nie zna nikogo, kto wątpiłby, że teraz podopieczni de la Fuente są w stanie wygrać mistrzostwa Europy. 

– Myślę, że ta ostatnia niedziela tegorocznego Euro potrwa w Hiszpanii znacznie dłużej niż w innych częściach świata. Zabawa do białego rana i świętowanie na ulicach to jedyny możliwy scenariusz

– powiedziała PAP Sanchez i dodała, że bez względu na wynik finału zwycięzcą finansowym zawodów na pewno będą właściciele barów, zarówno w stolicy Andaluzji, jak i w innych regionach Hiszpanii.

Exit mobile version