I odwrotnie, chciałoby się rzec, śledząc wszelkie wypowiedzi w dyskursie publicznym rozumianym jak najszerzej, czyli obejmującym również tzw. media „społecznościowe”, a i tematykę szeroką. Choć przypominam sobie, że przed wielu laty ten fragment tekstu wywodzący się ze skarbnicy polskich przysłów posłużył mistrzom kabaretu do takiego oto dialogu: „Ja to jestem człowiek szczery, u mnie co w głowie to na języku”-zagaił pierwszy. Na to drugi: „A, to dlatego tak mało mówisz”.
No cóż, dziś mierzymy się raczej z nadmiarem wypowiedzi, brakiem wiedzy, logiki, umiaru, odpowiedzialności, poprawności, a nade wszystko kultury (jeśli ktoś jeszcze wie co to słowo znaczy?). Ale też z potężną dawką medialnych manipulacji, redefinicji, wolnej (sic!) „tfurczości i kreacji”, podlanych obficie ideologicznym sosem neomarksizmu, zgodnie z zaleceniami tzw. „heroldów postępu”. A`propos. Jako skromny wyrobnik w nierównej walce z owym „postępem” w dziedzinie poprawności i kultury języka, polecam jednak Państwu (autopromocja?) moją cotygodniową audycję na antenie Radia Zachód zatytułowaną dowcipnie „Gimnastyka języka”, acz opartą na solidnej językoznawczej wiedzy, ale i poczuciu humoru, pani profesor Elżbiety Skorupskiej-Raczyńskiej.
Natomiast o szaleńczej i bezładnej modzie tworzenia na siłę żeńskich odpowiedników męskich form wyrazów, ośmieszających w gruncie rzeczy ten podlany ideologicznym sosem pomysł, pisałem na tych łamach ponad rok temu („Feminatywy 2.0”). Toteż nie będę się powtarzał. Za to króciutki cytat: „Po raz kolejny, właściwie jak zwykle, lud okazał się mądrzejszy niż eksperci maściwszelkiej, głos zabierający w telewizorach, myśliciele, co to wiedzą jak świat innym urządzić. Z sondażu przeprowadzonego przez Centrum Mieroszewskiego wynika, że ponad 80% Ukraińców zupełnie nie przeszkadza zwrot „na Ukrainie”. Zaledwie 17% badanych uznało ten zwrot za nieakceptowalny.
Tymczasem Rada Języka Polskiego w swej pompatycznej mądrości oznajmiła, że biorąc pod uwagę szczególną sytuację i odczucia naszych ukraińskich przyjaciół, którzy wyrażenie „na Ukrainie” często odbierają jako przejaw traktowania ich państwa jako niesuwerennego, RJP zachęca do szerokiego stosowania składni „w Ukrainie” i „do Ukrainy” i nie uznaje składni „na” za jedynie poprawną”*. Tak czy owak, polityka, osobliwie zaś międzynarodowa była, jest i będzie szczególnym polem do popisu dla wszelkiej maści manipulatorów, nieuków, zideologizowanych szaleńców, cynicznych prowokatorów etc. , którzy przy pomocy usłużnych mediów są w stanie udowodnić nieomal wszystko.
Mam na myśli reakcje językowe (sic!) na … wyniki wyborów we Włoszech, które wywołały swoistą lawinę komentarzy w duchu sensacji i wściekłości. Pojęciami typu faszyzm, nazizm, skrajna prawica, nacjonalizm, czy populizm żongluje się bez żadnej odpowiedzialności i umiaru. Ciekaw jestem jak się Państwu podoba ta semantyczna dowolność, żeby nie powiedzieć chaos, bałagan i manipulacja „ad ignorantiam” podoba? Zastanawiam się również, czy Rada Języka Polskiego zajmie jakieś stanowisko w tej kwestii, tym bardziej, że używane dziś powszechnie pojęcie „faszyzm” ma swoje źródło w zaleceniach samego tow. Stalina, który wszak „ w językoznawstwie wiódł prym”?
*D. Maruszak, Wpollityce