Dr hab. Dariusz Aleksander Rymar, dyrektor gorzowskiego Archiwum Państwowego, którego znakomitą i docenianą działalność na niwie archiwistyki i publicystyki historycznej po wielokroć chwaliłem, prezentowałem, a nawet wspierałem słowem mówionym i piórem, postanowił ostatnio „zabłysnąć” pomysłem zmiany patrona dotychczasowej ulicy Puszkina w Gorzowie. Oczywiście w kontekście barbarzyńskiej napaści putinowskiej Rosji na Ukrainę. Przypomniałem sobie niejako przy okazji, że dyrektor Rymar ma już na swoim koncie niewątpliwy sukces w kwestii gorzowskiego nazewnictwa ulic.
Ledwie kilka lat temu dosłownie „uwiódł” mnie skuteczną obroną milicjanta Franciszka Walczaka, jako patrona najdłuższej ulicy w mieście, przed zakusami IPN-owskich „siepaczy” i dekomunizatorów, używając przy tym ekwilibrystyczno-sofistycznych wywodów. Wsparty przez (a jakże!) lokalną PO przekonał gorzowskich decydentów, że młody milicjant Walczak był jednak polskim bohaterem, choć wielu cynicznie (sic?) dowodziło, ż e zginął z rąk czerwonoarmistów… w obronie swoich butów, zaś inni zdroworozsądkowo zgoła, iż sam fakt, że został zamordowany, nawet bestialsko, ale jako funkcjonariusz zbrodniczej formacji, jaką była MO tuż po wojnie (przesłanka dekomunizacyjna!), to nie jest dostateczny powód, aby w XXI. wieku patronować jednej z głównych ulic w mieście. Zasady patronowania są jednak zdecydowanie inne.
Zatem, co by nie rzec, to było jednak spektakularne Rymarowe zwycięstwo. Pogratulować ? Obecna inicjatywa zaś przywodzi na myśl różne sytuacje z pogranicza polityki i kultury. Wybrałem dwie , które pewnie nie wszystkim się spodobają. Pamiętam oto jakie było „święte” oburzenie , kiedy Wisławie Szymborskiej tuż po przyznaniu jej literackiego Nobla ( ach te polskie Noble literackie!) wypomniano, że w latach 50. ubw. pisała obrzydliwe, lizusowskie wierszowane peany na temat Stalina, ba wydano nawet cały ich tomik (mam, mogę udostępnić). Niektórzy wspominali też o mężu, bezwzględnym SB-ckim kapusiu. Ale wystarczyło, że noblistka opowiedziała się po „właściwej” stronie politycznego sporu żeby … sprawę skutecznie wyciszono.
Natomiast inne skojarzenie dotyczące styku kultury i polityki ma wymiar i kaliber o niebo większy, ale zaryzykuję. Otóż mało kto wie (pamięta?), że od początku istnienia państwa Izrael przez wiele długich lat nie grano tam muzyki Richarda Wagnera, jako ponoć ulubionego kompozytora Hitlera. Taka kulturowa reakcja po Holokauście nikogo nie dziwiła, nawet jeśli sam Wagner zmarł jeszcze w XIX wieku. No, ale słuchając jego muzyki nietrudno dostrzec owego „germańskiego ducha mocy” , który w hitleryzmie znalazł swój tragiczny dla świata, a szczególnie dla Żydów kształt. Muszę dodać, że użyłem tego przykładu z niejaką ostrożnością, że względu na wspomniany wcześniej kaliber, ale skoro już to może warto spytać czy w kontekście aktualnej napaści putinowskiej Rosji na Ukrainę, coś wiadomo na temat fascynacji i inspiracji Putina Puszkinem? Jeśli nie, to inicjatywa zmiany patrona gorzowskiej ulicy mieści się w niezbyt wyszukanym haśle: „… co by tu jeszcze?” A zatem . Co ma Puszkin do Putina? A może odwrotnie?