Prosty mechanizm dobrze znany we współczesnej popkulturze („patokulturze”?), ale też nieomal od wieków w społecznym wymiarze egzystencji, a wyrażany na wiele sposobów, łączy rozgłos (w tym skandale) z popularnością i sukcesem. To co u wielu ludzi poważnych i roztropnych budzi zdziwienie, oburzenie, niesmak i odrazę, w powszechnym odbiorze (statystycznie) daje rozpoznawalność, istotną i wyróżniającą również w kalkulacjach wyborczych. I można z pozycji przyzwoitości, logiki, a nade wszystko roztropności, utyskiwać, załamywać ręce, a nawet pukać się w czoło (co kto woli !), wszystko na nic.
Znana i popularna formuła: ”Wszystko jedno, dobrze czy źle, byle nazwiska nie przekręcali”, ma bowiem nieskończoną liczbę mutacji, dziś dodatkowo multiplikowaną przez elektroniczne wspomagacze w postaci „sieciowych” portali, blogów i tzw. mediów społecznościowych. Zawsze używam skrótu tzw. w tym wypadku, bowiem nie mają one nic z sugerowanej w nazwie spontaniczności, to wszak dość bezwzględny biznes. Choć mam wrażenie, że znakomita większość z Państwa ma tego świadomość i korzysta z nich roztropnie, to wszyscy uczestniczymy w tym jako się rzekło biznesie napędzanym klikalnością i RT. Zaś zjawisko tabloidyzacji i homogenizacji w mediach wszelakich, znane wszak od dziesiątków lat, z czasem rozwija się (sic!), nie pozostawiając nadziei na jakąkolwiek powagę, odpowiedzialność i roztropność jako …nieopłacalne. Nie dziwota zatem, że politycy czerpią z tej wiedzy „pełnymi garściami”.
Dawno temu formułowano nawet taki branżowy bon mot, że fakt, iż „pies pogryzł człowieka” nie jest żadnym newsem, ale kiedy „człowiek pogryzie psa”, to już jest coś zdecydowanie godnego odnotowania. Chcę przez to powiedzieć, że media w swojej masie (komercyjne) ścigające się oczywiście o reklamy (via np. klikalność) lansują wykrzywiony obraz świata i jest to logiczne, przewidywalne i „normalne”. Natomiast odbiorcy tej medialnej sieczki muszą na własną (?) odpowiedzialność, używając rozsądku i roztropności, wybierać świadomie. I tu czas na refleksję natury ogólnej, również politycznej, z przykładami, których nie warto przytaczać szczegółowo, bowiem działają na korzyść wszelkiej maści lanserów. Smutne zaś jest to, że te wszystkie polityczne wygłupy (granice śmieszności nie istnieją !), mają swoje konsekwencje wyborcze. To jest wszak specyficzny sojusz cyników z pajacami niszczący konsekwentnie np. nasz parlamentaryzm, który ponoć jeszcze nie sięgnął dna.
Jestem za to przekonany, że te z pozoru tylko kompromitujące wygłupy zakończą się wykalkulowanymi wyborczymi sukcesami wg przytoczonych na wstępie reguł. I tu czas na pochwałę naszej lubuskiej prowincji, która nie zna (na szczęście) tego typu „występów”, choć zawsze może zdarzyć się jakiś Pan Nikt, który znajdzie swoje 25 tys. wyborczych głosów (sic!). Przy okazji polecam jak zwykle prognozy wyborcze dla Lubuskiego, niezawodnego Marcina Palade. Ponoć będzie remis, czyli po 4 mandaty dla KO i ZP, oraz 2 dla Hołowni. Cóż, pożyjemy, zobaczymy.