Mer Lwowa Andrij Sadowy powiedział, że do miasta przyjechało tyle uchodźców ze wschodu Ukrainy, iż liczba jego mieszkańców wzrosła o 30 procent. W rozmowie z korespondentem Polskiego Radia prosił o wsparcie obronne i humanitarne.
„Co dzień tracimy około miliona dolarów na wyżywienie, wykorzystujemy środki miasta i mieszkańców”
– mówił.
Tysiące mieszkańców Lwowa przyjęło uchodźców pod swój dach.
„Tak naprawdę, to jeszcze jedno miasto przyjechało do Lwowa, a ono cały czas pracuje. Jest woda, gaz i prąd, działa komunikacja miejska, a w sklepach można kupić jedzenie. Ale to z ostatnich sił”
– podkreślił mer Lwowa.
Andrij Sadowy wymieniał, że potrzebne są, między innymi żywność z długim terminem ważności, leki oraz wsparcie finansowe. Jak mówił, dzięki temu będzie można, na przykład postawić tymczasowe hale do zakwaterowania uchodźców.
„Wy to rozumiecie, Litwa to rozumie – chciałbym żeby wszyscy to zrozumieli, a nie tylko gadali”
– mówił.
Mer Lwowa mówił także, że jest zawiedziony postawą szefów organizacji humanitarnych, którzy boją się przyjazdu do miasta. Podkreślił, że to przeciwieństwo przedstawicieli polskich władz, zarówno samorządowych, jak i centralnych. Odwiedzali oni bowiem Lwów w ostatnim czasie i deklarowali pomoc.
Nad ranem rosyjskie wojska ostrzelały Międzynarodowe Centrum Pokoju i Bezpieczeństwa w Jaworowie pod Lwowem. To poligon jaworowski, znajdujący się około 20 kilometrów od granicy z Polską.
Według Lwowskiej Obwodowej Administracji Wojskowej spadło tam 8 rakiet. Na razie nie ma informacji o ewentualnych ofiarach, celem miała być jednostka wojskowa.
Międzynarodowe Centrum Pokoju i Bezpieczeństwa w Jaworowie znajduje się niespełna 40 kilometrów od Lwowa i około 20 od Polski.