Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 7. 02. 21
Pewnie już niewielu z Państwa pamięta słynne swego czasu bon moty piłkarskiego (z sukcesami!) trenera Kazimierza Górskiego. Dziś przywołałem tytułowo jeden z nich ze względu na charakterystyczną zgoła zawartość autoironii, dystansu i prostoty oraz swoistego dowcipu. Stosując bowiem tego typu zabiegi do politycznego komentarza aktualności możemy (od biedy?) uzyskać efekt realizmu, nie tracąc wszak poczucia humoru. Nawet jeśli politykę traktuje się jednak poważnie, a nade wszystko sprawczo i w gruncie rzeczy nie jest nam do śmiechu. Choćby dlatego, że władza (każda!) potrzebuje poważnej, merytorycznej, rzetelnej, ale też intelektualnie uczciwej opozycji!!! Bardzo przepraszam za komunał, ale przecież „tak się gra …”.
Najpierw jednak o archiwaliach słów kilka z aktualną perspektywą tzw. selekcji negatywnej, nie tylko w polityce. Otóż znalazłem przypadkiem wycinek z Rzeczpospolitej, z którą nota bene sporadycznie wówczas współpracowałem, (tzw. „żółte strony”, C2, Prawo co dnia 18. 01. 2007r.), a w nim rozważania ówczesnego Rzecznika Praw Obywatelskich dra Janusza Kochanowskiego pt. „Trzeba udaremnić wybór posłów kompromitujących parlament”. Cóż, nie udało się. Ale proszę niejako przy okazji porównać klasę, wiedzę i zaangażowanie społeczne znakomitego dra Kochanowskiego z dzisiejszym lewackim pseudorzecznikiem, którego zastępcą była też niejaka pani dr (z kropką) Spurek (o’ tempora, o mores !). A’ propos obywatelskości. To z okazji 20. lecia Platformy Obywatelskiej (?) warto przypomnieć jej założenia programowe z 2001 roku, a na gruzach tzw. „społeczeństwa obywatelskiego” skrótowo i symbolicznie zgoła dwa zestawy personalne.
Płażyński, Tusk, Olechowski, Gilowska, Rokita, (2021 KO) Jachira, Szczerba, Kopacz, Budka i Trzaskowski. Ten ostatni namiętnie i skutecznie udowadnia w Warszawie, że pani Gronkiewicz – Waltz ( i jej decyzje) nie była największym nieszczęściem mieszkańców stolicy. Zaś z okazji „Czasu na zmiany” (niezręczny plagiat?) zaproponował z nienaturalnym błyskiem (?) w oczach m. in. … likwidację TVP Info i ekologię. W związku z tym ponoć rury w W-wie znowu zaczęły pękać… ze śmiechu.
Wróćmy jednak do lewicy, lub też lewactwa jak kto woli. Otóż Słavoj Żiżek, słoweński marksista i idol naszej tzw. intelektualnej lewicy (Krytyka Polityczna etc.) ostatnio spłatał jej niezłego figla. Orzekł oto, że nasz rząd dokonał już odważnie i zdecydowanie skutecznej realizacji większości społecznych, socjalnych postulatów (emerytury, 500+, 300+. etc), co odbiera socjalny mandat polskiej lewicy. Ale klops! I co pozostaje naszym sierotom po Leninie?
A na koniec nieco historycznie i pragmatycznie. Jutro 32. rocznica rozpoczęcia obrad okrągłego stołu. Wobec tego prosty, acz zdroworozsądkowy komentarz mojego sąsiada. „To nie jest tak, że „komuchy” ograły „solidaruchów”, bo później już razem ograli nas, Polaków. I to dziś widać nawet gołym okiem”. Sic!
P.S. W dzisiejszym felietonie nie uwzględniłem po stronie opozycji rosnącej w siłę (?), głównie w/g sondaży, Polski 2050 i jej „charyzmatycznego” (nieco płaczliwego) wodza, ale już za tydzień…
Autor: Andrzej Pierzchała
Fot. Pixabay