– Chcemy powołać specjalny zespół, który zbada sprawę składowiska odpadów niebezpiecznych w Przylepie – mówi wicewojewoda lubuski Tomasz Nesterowicz. Zespół będzie miał za zadanie sprawdzić czy wszystkie procedury związane ze składowaniem odpadów i pożarem były zachowane.
Do pożaru doszło w lipcu ubiegłego roku. Według ekspertów prokuratury 65 hektarów zostało skażonych. Z ogniem na miejscu pracowało łącznie 376 strażaków, 107 pojazdów i dwa samoloty.
– To wspólna inicjatywa trzech wojewodów – dodaje.
Tomasz Nesterowicz chce zweryfikować także czy poprzedni wojewoda Władysław Dajczak właściwie współpracował z instytucjami jak straż pożarna, WIOŚ czy sanepid.
– Wiemy, że toczy się niezależne postępowanie prokuratury dodaje wicewojewoda.
Postępowanie zostało wszczęte w związku z pożarem oraz wybuchem substancji łatwopalnych poprzez sprowadzenie zagrożenia dla zdrowia i życia osób oraz mienia wielkiej wartości. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.
Jak zaznacza prokuratura, w sprawie aktualnie nadal przesłuchiwani są świadkowie i poszkodowani. Jak dodaje Ewa Antonowicz termin ekspertyzy biegłych w zakresie pożarnictwa został na ich prośbę wydłużony. Eksperci zwrócili uwagę na to, że materiały niebezpieczne nadal nie zostały w pełni zutylizowane.
Polecamy
Politycy o skutkach pożaru chemikaliów w Przylepie
Lokalni politycy o ubiegłorocznym pożarze chemikaliów w Przylepie. Goście Soboty po 9 skomentowali wyniki badania biegłych, które przedstawiła prokuratura. Jak...
Czytaj więcej