Na jednym z moich ulubionych, genialnie skrótowych, acz nośnych etycznie rysunków Sławomira Mrożka, ów przedstawił taką oto wymowną, absurdalną i gorzko-dowcipną scenkę. Na galerze tradycyjny widok, dwa szeregi niewolników przykutych do wioseł, smaganych często długim biczem przez stojącego na podwyższeniu dziobatego osiłka o odrażającej fizjonomii i atletycznej posturze z szeroko rozstawionymi krzywymi nogami. Tenże oprawca wygłasza taki tekst: „Moralnie, i tak stoicie wyżej ode mnie!”
Jak zwykle zatem, niezmiennie licząc na Państwa inteligencję, wyobraźnie i wrażliwość pozostawiam ów obrazek bez aktualnego komentarza, za to przechodzę gładko do objaśniania dziwacznego z pozoru felietonowego tytułu. Otóż obydwa tytułowe zjawiska ex definitione powinny być w zasadniczej sprzeczności, choć obydwa z różnych wszak powodów, były, są i będą groźne dla demokracji rozumianej klasycznie, czyli tradycyjnie zgoła.
Rzecz w tym, że we współczesnym postmodernistycznym świecie (w III RP również), charakteryzujący się m in. semantycznym, pojęciowym zamieszaniem i rażącym brakiem odpowiedzialności, one się swobodnie przeplatają, zwalczają, ale też łączą w przeróżne konfiguracje tworzone również przez naszych polityków, czerpiących inspiracje (nieomal bez wyjątku!) m in. z przedziwnych i cynicznych konceptów tzw. spin doktorów. O tym , że tym szaleńczym wzmożeniom sprzyja pozbawiona jakichkolwiek reguł kampania wyborcza nawet nie wspominam. A rzetelni i fachowi obserwatorzy twierdzą ponad wszelką wątpliwość, że będzie jeszcze gorzej i nie sądzę żeby był jakiś sposób na swoistą „obronę” obywatelskiego zdrowego rozsądku.
Wspominam niejako przy okazji moje ciekawe dysputy z przed lat wielu (również na antenie) z młodymi akademikami, politologami i socjologami polityki, którzy już we wczesnych latach dwutysięcznych twierdzili, że tradycyjny podział na lewicę i prawicę przestaje być do czegokolwiek przydatny. A w Polsce wszystkie partie są … populistyczne, mniej lub bardziej. Co przy przedziwnej (nie ma tego nigdzie w Europie i na świecie!) polaryzacji i bezpośredniej polityzacji tzw. świata medialnego, opartego też na obcym kapitale i (tak, tak) obcych interesach, będzie tylko pogłębiać dezorientację społeczną (wyborców), odstraszając co bardziej wrażliwych i wymagających.
I mieli rację. Dzisiejszy festiwal hipokryzji, prymitywnych manipulacji, bezczelnych kłamstw, histerii, budzących odrazę lansów na najbardziej nawet intymnych, wrażliwych i delikatnych sprawach, dowodnie na to wskazuję. To jest wszak dziś codzienna oczywistość i nie bardzo wiadomo jak tę absurdalną spiralę zatrzymać. Ta swoista logika parcia do władzy przez totalną opozycję powinna budzić refleksje, a nie budzi, nawet jeśli totalność jest intelektualnie i politycznie kompromitująca.
Toteż spieszę wytłumaczyć Państwu dlaczego dziś przywołałem też zjawisko ojkofobii, o którym pisałem szerzej jakiś czas temu. Otóż „nasza” specyfika obejmuje przecież regularne i kłamliwe donosy na Polskę, głosowania przeciw Polsce w Parlamencie Europejskim, ale też niechęć do polskości, rodzimej kultury, języka ojczystego, rodziny i wiary („pal sześć” celebrytów!) sporej części społeczeństwa, które uległo znanemu z katalogów inżynierii społecznej efektowi „podgrzewania żaby”?
A prawda, nadal leży pośrodku?