… w pełnej parlamentarnej krasie. O tym, że „gęsta” atmosfera polityczna w Polsce po burzliwych i emocjonalnych nad wyraz, choć „może” (?) niezbyt uczciwych wyborach parlamentarnych, ani na moment nie zelżała, nawet nie warto dyskutować. Aktualnie więc w centrum uwagi medialnej i społecznej jest rzecz jasna sejm RP, gdzie używając demokratycznego skrótu „wysłaliśmy” m. in. nasz regionalny, polityczny i reprezentatywny ”kwiat”.
Wielu moich kolegów po fachu, publicystów, komentatorów i felietonistów pospołu, wręcz „zacierając ręce”, na bieżąco przekazuje, relacjonuje i komentuje wydarzenia z rozkręcającej się demokratycznie wybranej machiny władzy ustawodawczej. A jest co komentować, szczególnie, że kieruje nią z pewną dezynwolturą i rozczulającą ignorancją w sprawach państwowych i prawnych, acz ze swadą napędzaną pychą, wdziękiem i estradowym obyciem tzw. „marszałek rotacyjny”, czyli idealny bohater tabloidów i niekwestionowana „gwiazda w sieci”.
I tu muszę uczynić dygresję istotną nad wyraz, a dotyczącą … ważności wyborów z 15. października. Otóż z okolic Sądu Najwyższego, którego Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych zanim o owej ważności rozstrzygnie (ma na to 60 dni) musi rozpatrzyć prawie 3 tysiące protestów i skarg wyborczych, dochodzą słuchy, że zarówno w sprawie referendum (tu ewidentnie!), jak i popularnie zwanej „turystyką wyborczą” niezwykłej i sterowanej aktywności zwolenników tzw. totalnej opozycji, sprawa nie jest wcale taka oczywista. Skrupulantów zaś uspakajam, że w razie negatywnego orzeczenia SN w tej kwestii, wszystkie dotychczasowe parlamentarne decyzje łącznie z personalnymi zostaną unieważnione, a prezydent Andrzej Duda rozpisze … nowe wybory.
Przy okazji niejako (nieśmiało) przypominam Państwu, że o możliwym sfałszowaniu wyborów po wielokroć przed 15. października mówili (sic!) prominentni przedstawiciele totalnej (głównie PO) opozycji. A konkretne przecieki np. o wynikach wyborów w pewnej prowincjonalnej komisji, gdzie na jeden głos miejscowego wyborcy przypadło 1480 głosów „przyjezdnych”, czy też o powielanych (barwnie) wielokrotnie zaświadczeniach, jeżą obywatelski włos na głowie. No cóż poczekajmy do … 13. stycznia 2024 r., choć warto też wspomnieć, że również w wielu poprzednich wyborach potwierdzały się skargi i protesty o nieuczciwych głosowaniach, ale wobec ich skali odnośna sentencja orzeczenia SN zawierała frazę, że „nie wpłynęły one na ostateczny wynik” . Były również swego czasu wybory wprawdzie nie sfałszowane, choć fałszywe, ale tu do tej pory nie znaleziono pomysłodawcy owej ówczesnej, sławetnej „książeczki”.
Wracając zaś do „gorących”, jako się rzekło, sejmowych debat to warto choćby przyjrzeć się pierwszym procedowanym (i nie procedowanym) projektom ustaw i uchwał nowego parlamentu, żeby przekonać się dowodnie co do intencji i wyczucia społecznego nowej większości, że wspomnę jedynie o „in vitro” i oczywiście trzech komisjach śledczych. Słowem „show must go on”. Nie dziwota zatem, że aktualne transmisje z obrad sejmu biją ponoć rekordy oglądalności. A nad owymi debatami, w których o „palmę” medialnej popularności oprócz „rotacyjnego marszałka” w szranki staną dodatkowo takie tuzy intelektu jak pan Józefaciuk czy Jachira zawiśnie niechybnie klątwa „cyrku”.
*…za pieniądze podatników”- jako rzecze wybitna jak wiadomo znawczyni polityki K. Korwin-Piotrowska