Film Agnieszki Holland stał się jeszcze jednym orężem w wojnie polsko-polskiej. Kolejnym przyczynkiem do twierdzenia, że są w Polsce ludzie, którzy Polski i Polaków nie lubią. Bo niezależnie od nielubienia takiej czy innej partii, takiego albo innego rządu, armia, policja, pogranicznicy to instytucje pozapartyjne, które powinny być izolowane od partyjnego sporu.
Nie ma sensu kontestować mentalności Agnieszki Holland, jej ojciec wszak nie był Polakiem, a jedynie sowieckim czynownikiem mającym za zadanie niszczenie Polski. Zatem nie można mieć pretensji, do kogoś kto mówi po polsku, ale serce i duszę ma niepolską. Szczególnie kiedy w dzieciństwie siedział na kolanach „wujka” Bieruta.
Nie można także mieć szczególnych pretensji do Władysława Frasyniuka, który do intelektualnych tuzów nie należy, a któremu się wydaje, że w imię wolności, można pluć na mundur polskiego policjanta. I nie trzeba szczególnie potępiać aktorki, dla której polscy pogranicznicy to mordercy. Wszak aktorki to tylko osoby potrafiące czasem, bo nie zawsze, robić udatne miny do kamery i od których nie należy oczekiwać intelektualnej głębi, a jedynie mówienia tego co w scenariuszu.
Jednak kiedy profesor Ewa Łętowska, była sędzia Trybunału Konstytucyjnego dołącza do chóru pomstującego na konstytucyjne działania policji wobec niemądrej posłanki, która dla prowokacji poszła zakłócać spotkanie premiera z wyborcami, to zdziwić się wypada. Tym bardziej, że ta rzekomo wybitna prawniczka, bez wysłuchania drugiej strony wydaje autorytatywnie wyrok na policję. Zdaniem Łętowskiej, byłej Rzeczniczki Praw Obywatelskich, którą Wojciech Jaruzelski, powołał, aby dowieść światu, że troszczy się o prawa obywatelskie Polaków, w Polsce „skończyło się państwo prawa”. Skończyło się, bo policja zmusiła do wylegitymowania awanturującą się posłankę, której zdawało się, że każdy policjant w Polsce ma obowiązek wiedzieć, że ona jest posłanką. Podsumowując swoją krytykę policji Ewa Łętowska nadto stwierdziła: „W związku z tym my w tej chwili żyjemy w państwie policyjnym”.
Rzecz jasna można policji polskiej nie lubić, a jeśli trzeba, to krytykować, ale zgodnie z definicją, którą proponuje Wydział Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiej do kategorii państw policyjnych zalicza się: „III Rzeszę (rola SS i Gestapo), stalinowski Związek Radziecki (NKWD), Irak w czasach Sadama Husajna. Metodami państwa policyjnego, choć pod kontrolą partii (państwo partyjne) – posługuje się / posługiwała większość państw niedemokratycznych, tak w przeszłości – np. PRL, NRD (Stasi), jak i współcześnie – autorytarne państwa arabskie czy azjatyckie.”
Zatem Pani Profesor absolwentki Uniwersytetu Warszawskiego, profesor nauk prawnych, zalicza współczesną Polskę to państw typu III Rzesza lub Związek Sowiecki. Jeśli dokonuje takiego zrównania świadomie, to znaczy że emocje odebrały jej rozum. Jeśli nieświadomie, to – jak wyżej.
Zjawisko utraty rozumu z nienawiści zrozumiałe dla pierwszego z brzegu prymitywa, u autorytetu moralnego, jakim chce być profesor Łętowska, należy odnotować ze smutkiem. Bo w sumie to smutne, gdy tzw autorytety rozumują jak niewykształcone prymitywy. Jak w imię wojny polsko-polskiej stają po tej stronie, która Polską w istocie nie jest, a tylko polskość udaje. Szczególnie kiedy, jak Ewa Łętowska, zapominają, że były kiedyś podporą policyjnego państwa (patrz definicja wyżej). Jego listkiem figowym.
fot.Pixabay