Wprawdzie ludowej proweniencji powiedzonko głosi, że „na dwoje babka wróżyła”, to w wypadku politycznej informacji, wiedzy, świadomości i mądrości zwanej (via Biblia) roztropnością, rzecz nie jest bynajmniej ani zero-jedynkowa, ani obojętna, ani też nierozstrzygalna. Tym bardziej, że od lat poruszamy się w rzeczywistości społecznej zagmatwanej i do cna spolityzowanej, z mediatyzacją w tle, a to oznacza właśnie , że w tej materii nie ma rzeczy czy zjawisk obojętnych.
O trwającej, przedwczesnej, acz intensywnej nad wyraz i brutalnej (a ma być ponoć jeszcze gorzej!?) kampanii wyborczej nawet nie wspominam, bo ta wypełnia sferę publiczną i media nieomal całkowicie. Natomiast nie ma wątpliwości, że jej polityczny efekt, czyli wynik wyborczy wpłynie jakoś, a może nawet zasadniczo na wszystkie dziedziny naszego społecznego bytowania. Jeśli zatem do tego momentu Drodzy P.T. Czytelnicy zgadzacie się z moim wywodem , to czas przypomnieć i założenia, i niuanse, które dotyczą naszej społeczności, ze szczególnym uwzględnieniem ludzi inteligentnych (rozumnych, wrażliwych, uczciwych intelektualnie, przyzwoitych etc.), nota bene według mego ulubionego podziału autorstwa nieodżałowanego Kisiela na inteligencję i ludzi inteligentnych. I nie mylić też z „wykształciuchami”.
Skoro jesteśmy przy założeniach to chcę przywołać istotną indywidualnie i zbiorowo sekwencyjną piramidkę pojęciową (też moją ulubioną), która posługują się zarówno antropolodzy kultury, jak filozofowie społeczni. Informacja, wiedza, mądrość, przy czym fałszywe (również zmanipulowane) informacje niejako automatycznie eliminują rzetelną wiedzę, a o mądrości w tym przypadku w ogóle nie może być mowy. To wszak (pro domo sua) problem dziennikarstwa i mediów w III RP, na tle innych krajów europejskich dziwaczny wręcz, ale do odrębnego omówienia, choć historia związana z „Bagnem” Mariusza Zielke mówi w tej sprawie wiele, a nawet bardzo wiele, nie tylko mentalnie wszak.
Natomiast jednym z głównych problemów nadwiślańskiego modelu demokracji parlamentarnej była jest i … będzie (?) mizerna frekwencja wyborcza. Warto też zauważyć subtelne różnice między członkami, zwolennikami, „turystycznymi” uczestnikami partyjnych wieców, sojusznikami i elektoratem czyli wyborcami. Choć ta ostatnia grupa jest niemożliwa do wyodrębnienia ze względu na tajność wyborów(!). A tu wciąż mnożą się i swoiste paradoksy i pułapki w dużej mierze sterowane (via usłużne „wolne” media) przez partyjnych spin doktorów. Na przykład „sojusz (Tuska) z chamstwem i pospolitą hołotą, która nic nie chce wiedzieć o tradycji” (prof. Andrzej Nowak) z całą pewnością będzie miał wielorakie konsekwencje i aż dziw bierze, że nie mówi nic również jego zwolennikom uważającym się za ludzi kultury i „elitę”(sic!). Choć przecież wymaga akceptacji też tego języka pełnego wulgaryzmów z brutalnym „W……..ać!” i subtelnym „J..ać PiS” na czele.
Do tego trzeba dodać medialną aktywność „naukowców” typu prof. Markowski socjolog, który „zbadał” ponoć elektorat PiS i „wyszło” mu, że to ludzie „słabo wykształceni, raczej starsi i zagubieni” oraz jeszcze wiele „ciepłych”, pełnych pogardy hejterskich z gruntu wniosków i opinii. Aż się prosi o odrębny komentarz. Ale wracając do meritum, to inteligencka postawa zawarta w hasełku: ”Nie interesuję się polityką” okazuje się kompromitującą pułapką w momencie … świadomych wyborów.
fot.Pixabay