W nocy z czwartku na piątek odnotowano ataki dronów nieznanego pochodzenia w obwodach smoleńskim, kurskim i kałuskim w europejskiej części Rosji; celem nalotów w pobliżu Smoleńska były obiekty infrastruktury energetycznej – poinformował w piątek rano portal Ukrainska Prawda za władzami rosyjskich regionów i tamtejszymi mediami.
W wyniku ataków bezzałogowców nikt nie zginął ani doznał obrażeń. Jedna z maszyn eksplodowała na terenie zakładu przetwórstwa ropy naftowej należącego do koncernu Transnieft i znajdującego się w miejscowości Pieriesna na południowy wschód od Smoleńska. Kolejny dron uszkodził budynek administracyjny w pobliżu instalacji gazowych w Diwasach pod Smoleńskiem – czytamy na łamach Ukrainskiej Prawdy.
Osiem dronów zestrzelonych w Kursku
O podobnych incydentach powiadomiły władze obwodów kurskiego i kałuskiego. Według rosyjskich kanałów na Telegramie w Kursku miało jakoby dojść do zestrzelenia co najmniej ośmiu dronów. Odłamki tych maszyn spadły na obiekty na terenie miasta.
Kijów nie był odpowiedzialny za atak na Moskwę
We wtorek rano pojawiły się doniesienia o kilku dronach, które uderzyły w budynki mieszkalne na południowym zachodzie Moskwy. Portale informacyjne i media społecznościowe podawały rozmaitą liczbę bezzałogowców, od ośmiu do nawet 25. Władze w Kijowie powiadomiły, że „nie były bezpośrednio zaangażowane” w tę operację.
Wcześniejsze ataki w rosyjskich regionach
W poprzednich miesiącach naloty dronów odnotowywano też w innych rosyjskich regionach, m.in. w obwodach biełgorodzkim i briańskim, a także w Kraju Krasnodarskim i Adygei. Cel tych ataków stanowiły głównie obiekty infrastruktury krytycznej, m.in. rafinerie.
Rosyjskie systemy obrony powietrznej bezradne wobec nowoczesnych dronów
Ukraina udowadnia, że może skutecznie razić cele nawet w stolicy Rosji; takie naloty bezzałogowców na Moskwę będą się powtarzać, ponieważ sowieckie i rosyjskie systemy obrony powietrznej nie radzą sobie z nowoczesnymi dronami – ocenił we wtorek izraelski analityk ds. wojskowości David Sharp.