Południowokoreańska policja chce śledztwa wobec własnych funkcjonariuszy, w związku z tragedią do której doszło w miniony weekend w seulskiej dzielnicy rozrywki Itaewon. Media ujawniły stenogramy nagrań z numeru alarmowego, z których wnika, że zaniepokojeni mieszkańcy ostrzegali przed tłumami w dzielnicy rozrywki.
Przed tragicznymi wydarzeniami na numer alarmowy seulskiej policji zadzwoniło aż 11 osób prosząc o interwencje w związku z rosnącym tłumem na Itaewonie. Niezadowolenie społeczeństwa wywołały informacje o tym, że szef południowokoreańskiej policji dowiedział się o zdarzeniu ponad dwie godziny po nim i aż godzinę po czasie, kiedy o tragedii poinformowany został prezydent Korei Południowej. Jak pisze Agencja Yonhap śledztwo ma objąć szefa posterunku Yongsan oraz funkcjonariuszkę nadzorującą monitoring w komendzie głównej policji. Oboje zostali tymczasowo odsunięci od służby.
Podczas gdy trwa śledztwo mające ustalić przyczyny wybuchu paniki podczas święta Halloween w Seulu, w wyniku czego zginęło 156 osób, piętrzą się pytania o rolę policji. Już teraz wiadomo, że liczba funkcjonariuszy była dalece niewystarczająca do zabezpieczenia terenu, na którym zgromadziło się ponad 100 000 osób.