O potrzebie powołania organu monitorującego instytucje Unii Europejskiej, aby trzymały się one kompetencji przekazanych przez państwa członkowskie, oraz o specyfice Rosji mówili w sobotę w Warszawie uczestnicy XII Kongresu Polska Wielki Projekt.
Wykładowczyni na uniwersytecie w Rennes Anne-Marie Le Pourhiet mówiąc o rozpoznawanych przez sądy konstytucyjne konfliktach między prawem unijnym i prawami krajowymi przypomniała, że Komisja Europejska wszczynała procedury związane z naruszeniem europejskiego prawa wielu krajom, w tym Niemcom, ale „jedne państwa są prześladowane, inne traktowane łagodniej” – KE odstępuje od niektórych postępowań.
Bertrand Bathieu z Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawa Konstytucyjnego mówił o „dialektyce” wynikającej z odniesienia z jednej strony do wartości wspólnych, z drugiej do narodowych. „Stoimy wobec dialogu sędziów, to wykracza poza politykę, która jest przedmiotem mandatu demokratycznego” – powiedział.
Przestrzegł, że uświadomienie sobie przez obywateli państw członkowskich, że „ci, których wybierają, w rzeczywistości nie mają władzy”, bo ta „jest gdzie indziej” – w unijnych instytucjach niesie ryzyka „niepożądanej struktury federalnej” i „buntu narodów wobec struktury UE”. Dodał, że „tożsamość europejska to pewien plus”, a nie zastąpienie tożsamości narodowej.
Ekonomista, prawnik i wykładowca Markus Kerber z Niemiec wyraził przekonanie, że TSUE „nie jest już trybunałem sprawiedliwości, lecz instytucją o pewnych uprzedzeniach, która faworyzuje decyzje Komisji Europejskiej”, kierując się wraz z KE nadrzędnym elementem integracji europejskiej. Przewodniczącą KE Ursulę von der Leyen nazwał „najbardziej zażartym wrogiem Niemiec”, ponieważ w sytuacji sporu między prawem krajowym a unijnym o skup obligacji przez Europejski bank Centralny „wszczęła procedurę przeciw Niemcom, by udowodnić, że jest większą Europejką niż Niemką”.
Według Magdaleny Bainczyk z Instytutu Zachodniego, „Unia musi zostać zreformowana, ale nie w kierunku, który proponują Komisja Europejska i Parlament Europejski”. Dodała, że – „ubierając je w płaszcz demokratycznych propozycji obywateli UE” – przedstawia się propozycje zwiększenia kompetencji KE, PE i TSUE: ochroną wspólnego rynku i wolnego handlu mają one objąć także edukację, ochronę zdrowia i działań kryzysowych.
„To czas, kiedy należy walczyć o Europę, ale odpowiadającą potrzebom, a nie sztucznie stworzonego narodu europejskiego, którego nie ma” – mówiła Bainczyk. Według niej projekt wspólnoty europejskiej może się obronić nie przez zwiększenie kompetencji UE, lecz z określenia tego, co jest wspólnym interesem wszystkich państw członkowskich.
„Potrzebujemy instytucji, która będzie prawdziwą władzą i będzie obserwować KE” – powiedział Kerber. Postulował powołanie „50-osobowego senatu”, bezpośrednio wybieranego przez obywateli, „którego siedzibą nie powinna być Bruksela”.
Według Bainczyk potrzebne są zmiany traktów i unijnych kompetencji. „Żeby to zrealizować, potrzebujemy mądrych, świadomych wyborców, którzy nie będą korumpowani wizją pożyczonych pieniędzy, które będą oddawały pokolenia” – powiedziała.
Uczestnicy innego panelu rozważali, czy Rosja to „problem dla świata”. Według wykładowcy Wojciecha Roszkowskiego „podwalina rosyjskiej kultury” to Iwan Groźny, Piotr Wielki, Lenin i bolszewicy, Stalin i Putin, a nie dzieła poetów i pisarzy.
Publicysta Grzegorz Górny dodał do tego „tataromongolskie dziedzictwo Złotej Ordy”, które sprawia, że mieszkańcy państwa są poddanymi, a nie obywatelami, wola cara jest prawem, a język rosyjski nie zna słowa „prywatność”.
Roszkowski przestrzegł przed utożsamianiem prawosławia z Rosją. Dodał, że prawosławie, na które powołują się władze Rosji, jest „używane jako atrapa, wyprane z jakichkolwiek wartości chrześcijańskich”.
Według Laure Mandeville z Le Figaro fascynacja Rosją we Francji „po części wnika z uznania dla literatury – Dostojewskiego i Tołstoja – i niewiedzy w klasie politycznej, co się naprawdę kryje za tą romantyczną wizją Rosji”. Wskazała też na „solidarność imperiów”, Francji, która nim była, i Rosji, która imperium pozostaje.
Zdaniem Górnego „jesteśmy skazani na konflikt”. „Rosja ma determinację, żeby zająć Ukrainę, Ukraina ma determinację, żeby się bronić. Pytanie, czy Zachód jest zdeterminowany ją wspierać żeby się obroniła” – dodał. Zwrócił uwagę, że przedstawianie najazdu na Ukrainę jako przywrócenia do macierzy to nie tylko punkt widzenia elit władzy, a większość Rosjan popiera Putina, poparcia nie zmniejszają też zachodnie sankcje. „Obserwujemy zjawisko odwrotne, trudno liczyć na kompromis, porozumienie” – powiedział.