Wśród licznych sposobów opisu społecznej dynamiki, teoria gier wydaje się najbardziej abstrakcyjna, a jednocześnie najmniej nadająca się do praktycznej i jednocześnie naukowej analizy. Wynika to z wielości uczestników tej gry i wielości motywacji jakimi się kierują. Niemniej jednak intuicja mi podpowiada, że teoria gier może publicystycznie, a zatem i politycznie, być przydatna.
W teorii gier mamy „dylemat więźnia”. Dotyczy on rozterek dwóch osadzonych, którym nadzorca więzienia zaoferował współpracę i premię za donos na współwięźnia. Jednak kiedy im obu uda się nawiązać współpracę, mogą odzyskać wolność, czyli dobro większe. Zatem psychologicznie ów dylemat dręczący obu grających polega na kuszącym wyborze pomiędzy profitującym natychmiast egoizmem, a współpracą obiecującą korzyści większe, ale odległe i niewymierne.
Wydaje się całkiem oczywiste, że jako społeczeństwo właśnie w tę grę gramy, nie do końca rozumiejąc, że ograniczenia jakie nam oferuje świat, można pokonać jedynie współpracując z sobą. Idąc dalej w głąb tej gry dostrzegamy, że demokracja w państwach słabych politycznie i gospodarczo, w których wywołuje się konflikt pomiędzy rywalizującymi ugrupowaniami, odwraca uwagę od możliwości jakie daje współpraca, a przykuwa nadmierną uwagę do korzyści bieżących. Dosyć miałkich zresztą.
Polacy nie rozumiejący dylematu więźnia, nie rozumieją tego, że Polska z racji relatywnej słabości jest dla nas rodzajem „więzienia” oferującego nam generalnie jedynie to na co pozwalają silniejsi od nas. Tymi silniejszymi są Niemcy, Rosja, USA, UE, Chiny, wielkie korporacje, Lidle, Biedronki, a także Big Farma, czy Soros. I wszyscy oni mają zysk w tym, aby to czym my Polacy samodzielnie zarządzamy, było jak najskromniejsze. Oferują nam premie, za egoizm. Kasę dla lobbystów i łapówkarzy, ordery za polityczne pieniactwo, stołki za donosicielstwo, fundusze na ideologiczne kłótnie, za niszczenie tradycji, za szkodliwe zmiany obyczajowe, za wolność osobistą kosztem dbania o dobro wspólne. Mnożą, Budków, Spurków, Biedroniów, Braunów. Istotą owych swoistych „łapówek” dostarczanych do Polski z zewnątrz, jest psucie wewnętrznej zgody, niszczenie w zalążku wszelkiego narodowego myślenia wspólnotowego.
To co może motywować więźniów (czyli nas) w dylemacie więźnia do współpracy, to wzajemne zaufanie, wiara w dobro, przekonanie o wartości wspólnoty, świadomość wspólnej tradycji i wspólnej historycznej drogi. Te i inne wartości odwołujące się do czegoś co w uproszczeniu nazwać można patriotyzmem i przyzwoitością, wartości nieprzeliczalne, nie dające się ani mierzyć, ani implementować do społeczeństwa jak wodociągi, czy internet, są na naszych oczach konsekwentnie i sukcesywnie niszczone przez rodzimych i opłacanych z zewnątrz współwięźniów – renegatów. Usadowionych we wrogich nam agenturach zwanych fundacjami i organizacjami ponadnarodowymi
I nie ważne, czy pod tęczowym czy innym sztandarem. Nie ważne w czego lub czyjej obronie. Nie ważne. To jedynie preteksty, bo naszym zagranicznym „nadzorcom” chodzi jedynie o to, abyśmy się żarli z sobą jak wściekłe psy, nie pomni, że jesteśmy ich więźniami, w więzieniu, w którym chcą nas zamknąć. Abyśmy się kłócili o więcej zupy i nie wpadli na pomysł, aby się wydostać z więzienia.
Tekst: Krzysztof Chmielnik
Fot. Pixabay