Notatnik konserwatysty…. nowoczesnego 14. 02. 21
Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Przytomni komentatorzy rzeczywistości, polityczno- społecznej wszak nie wyłączając, zgrabnie łączą przeszłość z teraźniejszością, co do przyszłości zachowując jednak daleko idącą wstrzemięźliwość. To naturalne.
Zatem szanując związki przyczynowo – skutkowe warto odwoływać się również do faktów (nie mylić z faktoidami!) z przeszłości, nawet gdyby ich ustalanie wiązało sie z niemałym wysiłkiem, również intelektualnym. Natomiast teraźniejszość zarówno w optyce węższej jak i szerszej, globalnej, krajowej, regionalnej, ale też zbiorowej i indywidualnej pospołu nie stanowi w żadnym wypadku materii jakoś jednolitej, łatwej i jednostronnej, wyjąwszy może perspektywę eschatyczną. Ta ostatnia jest wszak niezmienna i uniwersalna, nawet jeśli poddawana przeróżnym interpretacjom i próbom. Ale to temat na całkiem inny felieton.
Dziś zaś… I tu odrzucam pokusy niewątpliwe związane zarówno z ostatnim wydarzeniem jak i lekturami (np. E. Mistewicz „Zbanowana demokracja”, Teologia Polityczna), których treści alarmują i pobudzają do odpowiedzialnego myślenia o… przyszłości również cyfrowej, w kontekście „terroru nowoczesnej głupoty”*. Obiecany tydzień temu wątek opozycyjnej formacji Polska 2050 (sic!), pod wodzą niejakiego Hołowni, o którym złośliwi (?) mawiają, że „więcej książek napisał niż przeczytał”, zilustruję archiwalnym par exelance wycinkiem Rzeczpospolitej. I będzie to swoista refleksja na temat niezwykłej łatwości zostania w III RP polityczną gwiazdą (Sic!), nie bez udziału (hmm) obywateli rzecz jasna, choć na razie tylko sondażowo.
Tytułem wprowadzenia zatem kilka zdań. Otóż, swego czasu przeczytawszy w „Rzepie” artykuł Hołowni na temat Kościoła w Polsce pełen frazesów, nieuzasadnionych uogólnień i innych „brawurowych tez” świadczących o głębokiej ignorancji autora, postanowiłem napisać list krytyczny, nawet kpiarski momentami („wschodząca gwiazda”!). Wysłałem na adres redakcji, po czym po 20 minutach otrzymałem odpowiedź pisaną trzęsącymi się rączkami, sądząc po ilości literówek i błędów, z pretensjami i żalem, że tak brutalnie potraktowałem treść owego artykułu a on przecież „chciał dobrze”. A na koniec (ku memu zaskoczeniu) była prośba o szerszą wypowiedź w opisywanej materii. List mój (co się chwali) został z pewnymi skrótami opublikowany w Rzepie (załączam scan!) zaś umowa na artykuł nie doszła do skutku, bowiem redakcja w tempie błyskawicznym dość pozbyła się Hołowni ze swego składu, raczej nie z powodu owego listu. Miłej i refleksyjnej personalnie lektury życzę Państwu.
*Janusz Szewczak „Idiotokracja czyli zmowa głupców”. Wyd. Biały Kruk, Kraków 2020
Tekst: Andrzej Pierzchała
Fot: Pixabay