Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 30. 10. 21
Zapomniana, choć przecież zgrabna i efektowna, a co istotne niemożliwa do zweryfikowania teoria głosi, że przyczyną trwania złodziejstwa jest… popyt na kradzione towary. Zasoby bowiem ludzkiej wiedzy, a osobliwie mądrości w dziedzinie społeczno -politycznej i ideowej pospołu, które usiłowałem symbolicznie dość zaznaczyć w tytule felietonu, przywołując nazwiska co bardziej znaczących autorów, wydają się nieprzebrane.
Natomiast sposoby czerpania z tych mądrości „tu i teraz” noszą znamiona (przepraszam zauczone słowa!) permanentnej manipulacji. Choć i tu mądrzy ludzie (sic!) twierdzą, że „sofiści nie umarli bezpotomnie”, zaś współczesność (Gogol – „rozwijamy się, ale nie doskonalimy”) w dziedzinie doskonałości („pospolitość skrzeczy” – Wyspiański) nieuchronnie drepcze w miejscu, choć według wielu jest dziś raczej w fazie regresu.
Kiedy tak zastanawiam się jak zejść z tego swoistego „diapazonu” firmowanego tytułowymi nazwiskami i wrócić np. do codzienności politycznego dyskursu uczenie wszak zwanego „tu i teraz” mam poważny problem. Otóż, kiedy kolejne apele do polityków o powagę (!) w polityce, a osobliwie w parlamencie, również w tzw. dyskursie politycznym, medialnym głównie, wydają się skrajną naiwnością, jedynym ratunkiem wydaje się apel do… Rodaków, zwanych uczenie suwerenem. Ale tu dopiero mamy podziały, niuanse, emocje, sympatie, niedobór informacji, ale też ich nadmiar, brak krytycyzmu, myślenia, wiedzy i odpowiedzialności, a osobliwie… chęci.
Coś na kształt sytuacji z tym modelowym złodziejstwem, choć zdecydowanie bardziej zniuansowanej i złożonej. Słowem klasyczne (moje ulubione!) sprzężenie zwrotne z figurą określoną skrótem DDK wewnątrz, której wszak należy się oddzielny tekst. Dziś więc tylko rozszyfruję ów skrót jako „dorosłe dzieci komunizmu”, co pewnie otworzy interpretacyjną puszkę Pandory.
Tak czy owak wiem o czym piszę doskonale, nie tylko ze względów merytoryczno -akademickich (filozofia, socjologia i politologia), ale nade wszystko metrykalnych. Otóż spędziłem „w komunie” aż 38 lat, w tym politycznie świadomych tylko dwadzieścia kilka, ale za to dość intensywnych. I nawet jeśli owa grupa DDK fizycznie i liczbowo topnieje w sposób naturalny zgoła, to przecież wychowała już następne pokolenia, a ci kolejne itd., itd.To się nazywa (uczenie jak najbardziej) „łańcuch pokoleń”, realny, nawet jeśli przeklęty w jakimś sensie.
tekst: Andrzej Pierzała
foto: Pixabay