Zabójca syna zeznawał przed sądem. Tonęli w narkotykach i alkoholu

Sąd Okręgowy w Zielonej Górze (fot. Piotr Bakselerowicz/Radio Zachód)

Sąd Okręgowy w Zielonej Górze (fot. Piotr Bakselerowicz/Radio Zachód)

W Sądzie Okręgowym w Zielonej Górze rozpoczął się proces 26-letniego Roberta P., zabójcy własnego 7-miesięcznego syna. Mieszkaniec Świebodzina – w którym doszło do tragedii – tłumaczył, że zadawane ciosy pamięta jak przez sen. Według matki często tracił nad sobą kontrolę i wściekał się, gdy płaczący Wojtuś nie pozwalał mu zasnąć.

– Mężczyźnie grozi kara dożywocia – mówi prowadząca sprawę prokurator Ewa Antonowicz.

Dziś w sądzie oskarżony złożył zeznania. Przyznał, że od dawna zmaga się z uzależnieniem od narkotyków, próbowano go leczyć w szpitalu psychiatrycznym w Ciborzu. Brał m.in. amfetaminę i metamfetaminę. Ze swoją partnerką miał dwoje dzieci. 3-letnia Róża przebywa obecnie w pieczy zastępczej. 

Alkoholu i narkotyków nadużywać miała również matka dzieci, a także jej brat i dorosły już syn z odbytym wyrokiem. Wszyscy mieszkali w jednym domu. Często dochodziło tam do awantur, do których wielokrotnie wzywano policję. Dzieci spały na jednej kanapie z rodzicami.

26-latek oskarżony został również o znęcanie się nad partnerką i dziećmi, ale w tym wypadku nie przyznaje się do winy. Matka w czasie zabójstwa Wojtusia przebywała na komendzie w związku z kradzieżą. Para poznała się cztery lata temu.

W obronie Roberta P. w sądzie zeznawała jego matka. Stwierdziła, że w domu panował wieczny bałagan i brud. Handlowano też narkotykami. Syn przy niej nigdy nie brał, ale zaniepokoiła się, gdy zauważyła jak jego około 2-letnia wtedy córka bawi się, naśladując rytuał przygotowania narkotyków (tzw. ścieżki) i przyjęcia ich do nosa. Nie widziała, by syn stosował przemoc, choć „jest nerwowy”. Kiedy dowiedziała się, że rodziny dogląda kurator, chciała wierzyć, że sytuacja się poprawi.

To ona wezwała policję rankiem po śmierci dziecka. – Zadzwonił syn, powiedział „przyjedź”. Ciało Wojtusia było już zimne. Jedno oczko miał całe czarne, a drugie do połowy przymknięte – mówiła. 

Konkubina oskarżonego odmówiła składania zeznań w kwestii narkotyków. Przyznała jednak, że Robert P. ją bił, rzucał w nią przedmiotami, szarpał i wyzywał dzieci. Zwłaszcza, gdy ich płacz nie pozwalał mu zasnąć. Mężczyzna pracował przy kładzeniu kostki brukowej. Zauważyła, że dzieci się go boją, uciekają przed nim wzrokiem, dlatego starała się nigdy nie zostawiać ich z nim samych.

Sąd przedłużył areszt tymczasowy dla oskarżonego na kolejne trzy miesiące. W tej sprawie toczą się jeszcze dwa odrębne postępowania w związku z podejrzeniem niedopełnienia obowiązków przez policjantów i pracowników opieki społecznej. Decyzję o znalezieniu dla Wojtusia pieczy zastępczej wysłano dopiero w dniu jego zabójstwa. Sąd nakazał zabrać dzieci ponad pół roku wcześniej. Nigdy nie wszczęto też procedury Niebieskiej Karty.

Czytaj także:

Czytaj także:

Exit mobile version