W ochronie zdrowia może zabraknąć ok. 15 mld zł. Jest wniosek o wotum nieufności wobec minister Leszczyny

Fot. Freepik i PAP

Fot. Freepik i PAP

Przedstawiciele szpitali powiatowych przekazali premierowi, że jeszcze w tym roku w systemie ochrony zdrowia zabraknie ok. 15 mld zł. Federacja Przedsiębiorców Polskich ma bardziej pesymistyczne dane – żeby system w 2025 r. funkcjonował tak jak w tym potrzeba jeszcze 27 mld, a w 2026 r. – 41 mld.

28 października w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odbyło się spotkanie premiera Donalda Tuska i ministry zdrowia Izabeli Leszczyny z przedstawicielami Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych. Podczas trwającego ok. dwóch godzin spotkania rozmówcy szefa rządu przekazali, że jeszcze w tym roku w systemie ochrony zdrowia zabraknie ok. 15 mld zł.

– To kwota, która ostatecznie będzie dotyczyć nie mniej niż 35-40 proc. szpitali powiatowych, reszta to potrzeby innych świadczeniodawców

– wyjaśnił w rozmowie z PAP Mariusz Trojanowski, członek zarządu OZPSP, który brał udział w spotkaniu. 

O niedomykającym się budżecie na zdrowie w bieżącym roku od kilku miesięcy mówią nie tylko dyrektorzy szpitali, ale również m.in. samorząd lekarski (wysłał w tej sprawie kilka tygodni temu list do premiera) oraz organizacje zajmujące się ochroną zdrowia. Zwracają uwagę, że szpitale mające tradycyjnie nadwykonania, czyli realizujące więcej tzw. limitowanych świadczeń dla pacjentów, niż zostało to określone w umowach z Narodowym Funduszem Zdrowia, nie otrzymują zwrotu za zrealizowane usługi. 

– Jesteśmy coraz bardziej zaniepokojeni tym, że szpitale, które i tak już od dłuższego czasu są niedofinansowane i zadłużone, teraz zmuszone są do redukowania działalności. Nie mówimy tutaj jedynie o planowych operacjach, które ewentualnie mogą poczekać, ale również o pilniejszych zabiegach. Sytuacja jest coraz trudniejsza, a część nierozliczonych świadczeń to procedury, których niewykonanie może skutkować pogorszeniem zdrowia, m.in. w kardiologii czy onkologii, jak np. programy lekowe. Obawiamy się, że sytuacja może się jeszcze pogorszyć

– powiedział PAP wiceszef Naczelnej Izby Lekarskiej dr Klaudiusz Komor. 

Federacja Pracodawców Polskich oceniła ostatnio, że NFZ stracił możliwość finansowania świadczeń na obecnych zasadach.

– Sytuacja, którą mamy obecnie, kiedy szpitale mają problemy z dostępnością do leczenia, następuje spadek liczby wykonywanych świadczeń, będzie się pogarszać. W przyszłym roku, żeby system funkcjonował tak, jak w tym – co nie jest żadną rewelacją – brakuje 27 mld zł, a w 2026 r. – 41 mld zł

– stwierdził w połowie października ekspert FPP Wojciech Wiśniewski. 

Resort zdrowia tłumaczy, że problemy mają kilka przyczyn. Wskazuje m.in. na konieczność sfinansowania podwyżek dla personelu medycznego, do czego obliguje ustawa o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia (zakłada mechanizm corocznego waloryzowania płac). Według informacji MZ przez ostatnie trzy lata ustawa o wynagrodzeniach kosztowała NFZ ok. 80 mld złotych. 

Zgodnie z projektem budżetu na 2025 r. publiczne nakłady na ochronę zdrowia wyniosą 222,2 mld zł, a dotacja podmiotowa dla NFZ – 18,3 mld zł. Takie dane w październiku na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia, która pozytywnie zaopiniowała projekt budżetu na 2025 r., przedstawił wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny. MZ zaznacza, że nakłady na ochronę zdrowia w 2025 r. to o blisko 600 mln zł więcej od minimalnego poziomu, czyli 6,5 proc. PKB sprzed dwóch lat (docelowo w 2027 r. ma to być 7 proc. w odniesieniu do PKB sprzed dwóch lat). 

Według części posłów nakłady te powinny być w 2025 r. jednak wyższe. Poprawkę zakładającą dotację podmiotową do NFZ w wysokości 21 mld zł zapowiedziała posłanka Marcelina Zawisza (obecnie koło parlamentarne Partii Razem, wówczas klub Lewicy). Poparcie poprawki zapowiedział poseł PiS Janusz Cieszyński. 

Już w bieżącym roku budżet NFZ okazał się niewystarczający. Dokument przewidywał 157,5 mld zł na pokrycie kosztów świadczeń opieki zdrowotnej. Jednak NFZ musiał zwiększyć plan finansowy właśnie o 21 mld zł. Z tej puli NFZ zapłacił m.in. za nadwykonania z 2023 r. i z I kwartału 2024 r. Pieniądze pochodziły m.in. z funduszu zapasowego NFZ, który jednak już się wyczerpał, a także ze zwiększenia wpływów ze składki zdrowotnej, z dotacji z budżetu państwa i zbycia obligacji. Dodatkowe pół miliarda zł NFZ musiał przesunąć m.in. na programy lekowe stwardnienia rozsianego (SM) i rdzeniowego zaniku mięśni (SMA), bo kontrakty z NFZ wyczerpały się. 

Ochrona zdrowia finansowana jest przede wszystkim ze składek zdrowotnych. W projekcie planu NFZ na 2025 r. założono, że wpływy z tego tytułu wyniosą 173 mld 174 mln zł (87,5 proc. ogólnej sumy przychodów). 

Ministra zdrowia Izabela Leszczyna zapytana przez PAP w wywiadzie, czy nie należy w związku z obecną sytuacją podnieść składki zdrowotnej, powiedziała, że postulowanie jej podniesienia byłoby obecnie skazane na przegraną, ponieważ część koalicjantów ma przeciwne dążenia – chce jej obniżania. Aktualne szacunki rządu, o których mówił po jego ostatnim posiedzeniu premier Donald Tusk zakładają, że planowane obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców będzie kosztować ponad 5 mld zł – takie środki w budżecie na przyszły rok rząd zabezpieczył na ochronę zdrowia.

– Nie pozwolę na żadne manewry przy składce zdrowotnej, jeśli nie będzie gwarancji, że to, co obniżamy w składce, nie zostanie uzupełnione z budżetu tak, by ten rachunek się zgadzał

– zadeklarował szef rządu.

Jednocześnie dodał, że w najbliższych miesiącach sytuacja w ochronie zdrowia będzie „tak czy inaczej – trudna”. 

Dr Adam Kozierkiewicz, ekspert ds. systemu ochrony zdrowia powiedział PAP, że aktualne problemy z finansowaniem lecznictwa wynikają z gwałtownego wzrostu wynagrodzeń dla pracowników ochrony zdrowia – wprowadzone podwyżki to realizacja przepisów ustawowych, za którymi nie szły decyzje o źródle ich pokrycia. 

– Wzrosty te nie przekładają się na zwiększenie ilości usług dla pacjentów i wydajność pracy w sektorze ochrony zdrowia, finansowanym z pieniędzy obywateli. Poza tym od lat doświadczamy gigantycznej nadregulacji, czyli wiele przepisów i różnych wymogów wobec szpitali – często zbędnych, które zwiększają koszty w ochronie zdrowia, a nie przekładają się na efektywność

– zaznaczył ekspert. 

Zgodnie z danymi Eurostatu za 2021 r. średnio wszystkie kraje członkowskie przeznaczały na służbę zdrowia 11 proc. PKB. Polska znalazła się mocno poniżej unijnej średniej z wynikiem 6,4 proc. Był to drugi najniższy wynik wśród 27 państw – mniej na ten cel w relacji do PKB wydawał w 2021 r. jedynie Luksemburg (5,7 proc.). W czołówce uplasowały się z kolei Niemcy (12,9 proc.), Francja (12,3 proc.) i Austria (12,1 proc.). 

Co ciekawe, przeliczenie nakładów na służbę zdrowia na jednego mieszkańca wywindowało pozycję Luksemburga na pierwsze miejsce – z wynikiem 6402 euro. Zaraz za nim była Dania, która przekazała na ten cel 6223 euro na jedną osobę. Po Luksemburgu i Danii wyniki przekraczające 5000 euro na mieszkańca odnotowano także w Szwecji, Irlandii, Niemczech, Holandii i Austrii. 

Zgodnie z danymi za 2021 r. na jednego mieszkańca w Polsce przekazano jedynie 983 euro. Gorzej było tylko w dwóch krajach: Bułgarii (884 euro) i Rumunii (817 euro).

PiS złożyło wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec minister zdrowia

Klub PiS złożył wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec minister zdrowia Izabeli Leszczyny – poinformował w czwartek szef tego klubu Mariusz Błaszczak. Wniosek jest konsekwencją „zapaści w służbie zdrowia do jakiej doszło po 10 miesiącach rządów koalicji 13 grudnia” – powiedział Błaszczak.

Katarzyna Karpa-Świderek, rzeczniczka marszałka Sejmu Szymona Hołowni, potwierdziła w rozmowie z PAP, że wniosek PiS wpłynął do Sejmu. 

Błaszczak powiedział na porannej konferencji prasowej, że „wniosek jest konsekwencją zapaści w służbie zdrowia do jakiej doszło po 10 miesiącach rządów koalicji 13 grudnia i po 10 miesiącach rządów pani minister Leszczyny”

Ocenił, że Leszczyna „jest niekompetentna i roztrwoniła dorobek z czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości związany ze wzmacnianiem polskiej służby zdrowia”.

– Doprowadziła chociażby do tego, że zamknięta zostanie jedna trzecia wszystkich oddziałów położniczych w polskich szpitalach w województwie mazowieckim

– powiedział Błaszczak. 

Poseł PiS Katarzyna Sójka dodała, że Leszczyna bierze odpowiedzialność „za lawinowo pogarszającą się sytuację w ochronie zdrowia”. Przypomniała, że w środę przed Sejmem protestowali fizjoterapeuci, którzy – jak powiedziała Sójka – przyszli ze sztandarem, na którym mieli napisane, że „minister Leszczyna wykańcza polskiego pacjenta”.

– Mówią o tym wprost, ponieważ pani minister bezkompromisowo zaproponowała odebranie pacjentom najciężej chorym, pacjentom z niepełnosprawnościami, również pacjentom leżącym fizjoterapię w warunkach domowych

– powiedziała posłanka PiS. 

Dodała, że 111 oddziałów położniczych na ponad 300 funkcjonujących w Polsce, czyli ponad 30 proc., może stracić możliwość finansowania, podobnie jak siedem na dziewięć funkcjonujących kardiochirurgii dziecięcych. 

Pod koniec października podczas spotkania z premierem Donaldem Tuska i minister Leszczyną przedstawiciele Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych przekazali, że jeszcze w tym roku w systemie ochrony zdrowia zabraknie ok. 15 mld zł. O niedomykającym się budżecie na zdrowie w bieżącym roku od kilku miesięcy mówią nie tylko dyrektorzy szpitali, ale również m.in. samorząd lekarski (wysłał w tej sprawie kilka tygodni temu list do premiera) oraz organizacje zajmujące się ochroną zdrowia. Zwracają uwagę, że szpitale mające tradycyjnie nadwykonania, czyli realizujące więcej tzw. limitowanych świadczeń dla pacjentów, niż zostało to określone w umowach z Narodowym Funduszem Zdrowia, nie otrzymują zwrotu za zrealizowane usługi. 

Federacja Pracodawców Polskich oceniła ostatnio, że NFZ stracił możliwość finansowania świadczeń na obecnych zasadach.

– W przyszłym roku, żeby system funkcjonował tak, jak w tym – co nie jest żadną rewelacją – brakuje 27 mld zł, a w 2026 r. – 41 mld zł

– stwierdził w połowie października ekspert FPP Wojciech Wiśniewski. 

Minister Leszczyna mówiła pod koniec września w TVN24, że trudności NFZ biorą się z tego, że poprzedni rząd przeniósł finansowanie zadań i działań wartych obecnie 13 mld zł z budżetu państwa do finansowania przez Fundusz. Wskazała również, że koszty NFZ rosną dużo szybciej niż przychody ze składki ze względu na wprowadzoną przez PiS ustawę o minimalnym wynagrodzeniu dla pracowników ochrony zdrowia (zakłada coroczną waloryzację płac – PAP).

– Nie da się tej dziury zasypać

– przyznała. 

Resort zdrowia podnosi, że problemy mają kilka przyczyn. Wskazuje m.in. na konieczność sfinansowania podwyżek dla personelu medycznego, do czego obliguje ustawa o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia (zakłada mechanizm corocznego waloryzowania płac). Według informacji MZ przez ostatnie trzy lata ustawa o wynagrodzeniach kosztowała NFZ ok. 80 mld złotych. 

W kwestii oddziałów położniczych szefowa resortu zdrowia mówiła pod koniec września w TVN24, że resort prowadzi rozmowy ze starostami na temat konsolidacji szpitali.

– Jeśli mamy trzy powiaty, to zdecydujemy: niech w jednym będzie chirurgia ostra, w drugim – chirurgia planowa, w trzecim – porodówka, w czwartym – pediatria

– wyjaśniła.

Leszczyna podkreśliła, że pacjenci oczekują świadczeń najwyższej jakości, a „nie jest możliwe, żeby taki wysoki poziom medycyny, który mamy w Polsce, utrzymać we wszystkich maleńkich szpitalach” i „dlatego potrzebne jest porozumienie między powiatami”. W niedawnym wywiadzie dla PAP minister zdrowia zapowiedziała zwrócenie się o współpracę do konsultantów wojewódzkich i zaznaczyła, że resort chce, aby „lekarze, eksperci, specjaliści określili najlepsze warunki dla kobiety rodzącej i dziecka, zarówno jeśli chodzi o opiekę okołoporodową, jak i odległość od miejsca zamieszkania do najbliższej porodówki”.

Czytaj także:

Exit mobile version