Probierz: trafiliśmy do silnej grupy, a nasz zespół jest w przebudowie

Fot. PAP/Leszek Szymański

Fot. PAP/Leszek Szymański

Trener piłkarskiej reprezentacji Polski Michał Probierz dzień po porażce z Austrią 1:3 w Berlinie na Euro 2024 powtórzył, że „nie zamierza zejść z obranej drogi w kadrze”. „Mieliśmy bardzo silnych rywali w grupie, a my jesteśmy w przebudowie” – dodał.

Porażka z Austrią oraz remis Holandii z Francją (0:0) sprawiły, że biało-czerwoni – bez względu na wyniki ostatniej kolejki – zajmą ostatnie miejsce w grupie D. Po dwóch meczach mają zerowy dorobek punktów, wcześniej ulegli Holendrom 1:2. 

– W sporcie trzeba być twardym. Musimy to przyjąć z pokorą. Trafiliśmy do bardzo silnej grupy, a my mamy zespół w przebudowie. Na pewno nie zejdziemy z obranej drogi, dalej będziemy grać agresywnie i wysokim pressingiem

– powiedział Probierz podczas sobotniej konferencji prasowej w bazie kadry w Hanowerze. 

Mówiąc o przebiegu meczu z Austrią, wyraził podobne zdanie jak na konferencji dzień wcześniej, tuż po spotkaniu w Berlinie. 

– Słabo weszliśmy w ten mecz. W pierwszym kwadransie mieliśmy strasznie spętanego nogi. Tego się nie spodziewaliśmy. Ale potem uporządkowaliśmy to spotkanie. Zdobyliśmy bramkę, mieliśmy swoje sytuacje. Do 70. minuty wydawało się, że mamy mecz pod kontrolą. Wtedy jednak straciliśmy podobną bramkę jak z Holandią

– przyznał. 

Dlaczego jego podopieczni przegrywali tyle pojedynków z Austriakami i zostawiali im tak duże miejsca? 

– Mieliśmy grać podobnie jak z Holandią. Może z boku tak to wyglądało. Były za duże odległości między piłkarzami w rozegraniu. Na początku, jak wspomniałem, nie potrafiliśmy sobie poradzić z tą agresywnością, za dużo było własnych strat. Ale graliśmy wysokim pressingiem, nie wycofaliśmy się, staraliśmy się odrobić straty i nie zmienimy tego stylu

– dodał. 

Powtórzył, że nie ma sobie nic do zarzucenia w kwestii składu ma mecz w Berlinie. Również jeśli chodzi o zmiany, choć było widać, że po wejściu m.in. Roberta Lewandowskiego i Karola Świderskiego Austriacy coraz pewniej poczynali sobie na boisku. 

– Nawet po tych zmianach mieliśmy jeszcze mecz pod kontrolą. Wszystko rozpadło się po stracie drugiej bramki. A trzecia? Nie jestem przekonany, czy był faul w polu karnym Wojtka Szczęsnego. Uważam ogólnie, że sędzia patrzył łaskawym okiem na faule Austriaków na naszych piłkarzach. Nie chcę jednak tłumaczyć tym naszej porażki

– stwierdził. 

Nie zgodził się, że Austriacy prezentowali większą intensywność niż jego drużyna. 

– Jeżeli chodzi o wszelkie parametry biegowe, sprinty – one były praktycznie na takim samym poziomie w obu zespołach

– zaznaczył. 

Na koniec występów w turnieju jego piłkarze zmierzą się 25 czerwca z Francją. 

– Potraktujemy to spotkanie bardzo poważnie – jako przygotowanie do meczów Ligi Narodów i eliminacji mistrzostw świata

– zapowiedział. 

Probierz przyznał, że liczył na lepszy występ w turnieju. 

– Mówiłem, że chcemy zagrać bardzo dobre Euro, zadowolić kibiców, ale też grać tak, żeby te występy były przyjemne dla piłkarzy. To, co próbowaliśmy, nie wystarczyło jeszcze na topowe zespoły. Ten turniej pokazał nam, nad czym musimy jeszcze pracować. Najważniejsze, żeby zawodnicy, którzy są w kadrze, grali regularnie w swoich klubach. My zrobimy wszystko, żeby oni dalej się rozwijali. Na pewno nie będzie tak, że teraz zmienimy sposób grania. Dopóki będę trenerem, zrobimy wszystko, żeby zadowolić kibiców

– dodał. 

Reprezentacja Polski ostatnia awansowała na Euro 2024 i pierwsza odpadła. Czy polskiego futbolu nie stać na coś więcej? 

– Dla nas awans był istotny po tych wcześniejszych trudnych miesiącach. Ale postęp wymaga czasu. Polską piłkę stać na więcej, lecz musimy podejmować ryzyko we wszystkich grupach młodzieżowych w poszczególnych kadrach. Czasami wiąże się to z tym, że możemy popełniać błędy z silnymi zespołami. A one są klasowe, więc to wykorzystują

– stwierdził.

Co powiedział piłkarzom, gdy było już wiadomo po meczu Holandii z Francją, że odpadli z turnieju? 

– To są trudne momenty, ale od tego jest trener, żeby umiejętnie zarządzać. Powiedziałem piłkarzom, żeby podnieśli głowy, wyszli do ludzi, byli otwarci. Wszyscy są potrzebni tej reprezentacji. Również ci, których tutaj nie było. Zdarzały się błędy, ale czasami brakowało tylko jakichś niuansów i będziemy robić wszystko, żeby je poprawić. Może pojawi się nowy piłkarz, np. z młodzieżówki? Może ktoś +wyskoczy+, tak jak teraz Kacper Urbański. Staramy się grać agresywną piłkę, wychodzić wysoko do rywala. Ja wiem, że to czasami boli, ale mam nadzieję, że kibice dalej będą nas wspierać

– przyznał. 

Jaką Probierz widzi rolę dla Lewandowskiego w przyszłości? Coraz częściej pojawiają się głosy, że słynny napastnik nie jest już tak niezbędny dla reprezentacji jak w przeszłości. 

– Widzę taką samą rolę dla Roberta, jak do tej pory. Wciąż jest z nami w kadrze. Nie mam informacji od niego, żeby to się zmieniło. Robert pomaga dużej grupie zawodników, ale my też musimy pomagać jemu. Na pewno widzę go dalej w reprezentacji Polski

– podkreślił.

Kadra Probierza wyleci z Niemiec od razu po meczu z Francją

Piłkarze reprezentacji Polski prawdopodobnie od razu po zaplanowanym na 25 czerwca meczu z Francją w Dortmundzie, którym zakończą występ na Euro 2024, wylecą z Niemiec. Nie wrócą już do swojej bazy w Hanowerze, gdzie mieszkali i trenowali od początku turnieju.

Jeżeli kibice w Hanowerze liczyli, że kadra po meczu z „Trójkolorowymi” jeszcze wróci do swojego hotelu, to mogą być rozczarowani. 

– Prawdopodobnie od razu po tym spotkaniu wrócimy samolotem do Polski

– zapowiedział w sobotę trener Michał Probierz. 

Wylot ma nastąpić właśnie z Dortmundu, choć niewykluczone, że to się jeszcze zmieni. Jak wynika z informacji PAP, w grę wchodzi również lotnisko w Kolonii. 

Na razie nie wiadomo jeszcze, ilu kadrowiczów Probierza wsiądzie do samolotu do Polski. W przeszłości, po wielkich turniejach, zdarzało się, że były to niezbyt liczne grupy. Niektórzy piłkarze udawali się prosto z mistrzostw na wakacje. 

Początek wtorkowego meczu z Francją w Dortmundzie o godz. 18.00.

Piotr Rzepka: naszych obrońców nikt się nie boi

Piotr Rzepka uważa, że o niepowodzeniu polskich piłkarzy na Euro 2024 zadecydowała w dużej mierze postawa obrony. „Naszych defensorów nikt się nie boi, a nie jesteśmy drużyną, która potrafi stworzyć sobie dowolną liczbę dogodnych okazji” – przyznał PAP były reprezentant biało-czerwonych.

Już wiadomo, że po porażkach 1:2 z Holandią oraz 1:3 z Austrią Polacy zajmą czwarte miejsce w grupie D. 

– No cóż, byliśmy ostatnią ekipą, która zakwalifikowała się na mistrzostwa i jesteśmy pierwszą, która pakuje się do domu. Weszliśmy tylną furtką dzięki barażom, towarzyskie mecze z Ukrainą i Turcją pokazały, że to może zmierzać w dobrą stronę, ale docelowa impreza, której towarzyszy zupełnie inna presja, znowu nas zweryfikowała

– skomentował Rzepka. 

63-letni szkoleniowiec uważa, że o tym niepowodzeniu zadecydowała w dużej mierze postawa obrońców. 

– Na tym poziomie wszystkie błędy są bezwzględnie wykorzystywane, z każdego jesteś rozliczony. Odnoszę wrażenie, że nasi defensorzy za wielką wiarę pokładają w Wojciechu Szczęsnym, który w reprezentacji znajduje się ostatnio w wybornej formie, ale przecież wszystkiego nie obroni. Nadzieja zawsze pozostaje w ataku, jednak nie jesteśmy tak kreatywną drużyną, która w każdym spotkaniu jest w stanie stworzyć sobie dowolną liczbę dogodnych sytuacji

– powiedział. 

Były reprezentant biało-czerwonych podkreślił, że za łatwo tracimy bramki. We współczesnym futbolu wszystko rozgrywa się w ułamku sekundy i na centymetrach, a piłkarze rywali mają w meczach z Polakami za dużo wolnego miejsca. 

– Przy pierwszej bramce dla Austrii Dawidowicz stał pięć metrów od Traunera, podobnie daleko Salamon przy drugim trafieniu Weghorsta w meczu z Holandią. Przy drugim golu w piątkowym spotkaniu nie wiemy, kto ma atakować Baumgartnera. A ten nie musiał uderzać sytuacyjnie, miał mnóstwo czasu, mógł poprawić piłkę i strzelić technicznie jak z karnego. A trzecia bramka dla Austrii to już w ogóle kuriozum

– stwierdził. 

Według byłego zawodnika francuskich klubów, m. in. Bastii, Guingamp i Ajaccio, polscy defensorzy grają nonszalancko, przysypiają i nie asekurują. Rywale są w polu karnym lepiej ustawieni od nich i nie mają problemów z wygrywaniem pojedynków jeden na jednego. 

– A przecież w futbolu jest jak w życiu – łatwiej jest coś zepsuć, czyli obronić, niż zbudować, czyli atakować. Nasi zawodnicy nie mają DNA obrońców. Moim zdaniem za bardzo koncentrują się na tym, aby elegancko wyglądać przy wyprowadzaniu piłki. Oczywiście rozegranie to dodatek, bonus wymagany od defensorów na najwyższym poziomie, ale podstawą jest zabezpieczenie własnej bramki. Bez solidnej obrony nie mamy szansy rywalizować z klasowymi zespołami

– dodał. 

Wychowanek Gwardii Koszalin zauważył, że defensorzy polskiej reprezentacji nie budzą respektu przeciwnika. 

– Nikt ich się nie boi. Napastnicy rywali już w pierwszych minutach zorientują się, że będą mieli komfortową sytuację, wiele wolnego miejsca i mogą spodziewać się prezentów. Na początku meczu trzeba się zdecydowanie +zameldować+, oczywiście nie na żółtą kartkę, ale z piłkarskim przesłaniem, dać znak-sygnał, że dzisiaj nie będzie żartów. Nie jestem zwolennikiem stawiania z tyłu autobusu, jednak zachowanie piłkarzy w defensywie musi mieć charakter defensywny

– zaznaczył. 

Rzepka przekonuje, że gra na trzech obrońców wymaga szczególnych predyspozycji takich zawodników. 

– W takim ustawieniu musisz mieć trzech kozaków, albo przynamniej jednego, który dwójkę dobrze ustawi. Muszą to również być szybkościowcy, którzy przy większych przestrzeniach są w stanie się zaasekurować albo skasować akcje rywali. W dodatku nasi wahadłowi Zalewski i Frankowski robią różnicę w przodzie, ale obrona nie jest ich domeną

– wyraził opinię. 

Były piłkarz Bałtyku Gdynia i Górnika Zabrze jest zdania, że zmarnowaliśmy kolejną okazję na rozwój polskiej piłki. 

– To była następna impreza, podczas której można się było pokazać i zrobić krok do przodu. To była również szansa, aby nasi młodzi zawodnicy dokonali zmiany pokoleniowej, ale hamulec ręczny ponownie został zaciągnięty

– przyznał. 

Nie ukrywa, że na tej imprezie wciąż kibicuje Francuzom, bo jego miłość do tego futbolu nie wygasła. 

– Cały czas jestem chory na jego punkcie, także za sprawą fantastycznego szkolenia. To dla mnie główny faworyt tych mistrzostw. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie Hiszpania, która ma sporo świetnej młodzieży, dlatego też czas pracuje na jej korzyść. Widać, że w dobrej formie są gospodarze turnieju Niemcy. Ich postawa, zwłaszcza w meczu ze Szkocją, musi budzić respekt

– ocenił. 

Rzepka nie odbiera jednocześnie szans niżej notowanym Włochom oraz Portugalczykom. 

– W konfrontacji z Hiszpanią Italia była tylko tłem, ale uważam, że swoim pragmatyzmem może sporo zdziałać. Nie należy jej skreślać, bo jest w stanie złapać w trakcie turnieju gaz. Słyszałem pewne drwiny z Portugali, jednak nie zdziwię się jeśli ta drużyna z 41-letnim Pepe z tyłu oraz 39-letnim Ronaldo z przodu swoim cwaniactwem „zje” hiszpański polot

– podsumował.

Mistrzostwa Europy 2024 – media w Portugalii: polski zespół budowany przez Santosa nie ma w sobie siły

Piłkarska reprezentacja Polski, która eliminacje do Euro 2024 rozpoczęła pod wodzą portugalskiego trenera Fernando Santosa, nie ma w sobie siły i przebojowości, którą “Orły” tryskały jeszcze kilka lat temu – twierdzą portugalskie media po porażce Polski z Austrią 1:3 w mistrzostwach Europy.

“Nawet Robert Lewandowski im nie pomógł, choć pojawił się w drugiej części spotkania” – ocenił wydawany w Lizbonie sportowy dziennik “Record”, przypominając o kontuzji napastnika FC Barcelony. 

Gazeta zauważa, że mocne wejście w turniej bramką zdobytą przeciwko Holandii w pierwszym meczu Polaków na tegorocznych ME dawało nadzieję, że biało-czerwoni “mają moc” do wyjścia z niełatwej rywalizacji w grupie D, gdzie występuje też Austria i Francja. 

Telewizja SIC odnotowuje, że podobnie jak w spotkaniu z Holandią, tak również w piątkowym starciu z Austrią ekipa Michała Probierza dała się w drugiej części pojedynku zaskoczyć bramkami. 

Inna stacja telewizyjna RTP zauważa, że Polska, która w poprzednich latach przyzwyczaiła kibiców do kończenia Euro na fazie grupowej turnieju, okazała się zbyt słaba nawet na Austrię i nie powtórzy wyczynu z 2016 r., kiedy nie tylko awansowała z grupy, ale zdołała jeszcze zakwalifikować się do ćwierćfinału. 

RTP odnotowała, że mająca jeszcze w swoich szeregach kilku graczy z tamtego turnieju Polska z 2016 r. uległa dopiero w rzutach karnych przyszłemu triumfatorowi ME – Portugalii, prowadzonej wówczas przez trenera Fernando Santosa. 

Stacja zauważa, że Portugalczyk rozpoczął niełatwą drogę do Euro 2024, prowadząc jako selekcjoner biało-czerwonych. Przypomina, że Santos na półmetku został zwolniony po porażkach z Mołdawią i Albanią. 

Portugalscy dziennikarze wskazują, że ekipa prowadzona dziś w grupie D przez Probierza to niewiele zmieniona drużyna wobec tej, którą tworzył na początku eliminacji Santos. Dostrzegają w tej ekipie zbyt mało odważnej gry, błędów w defensywie, a przede wszystkim małej przebojowości i siły. 

– Ten piąty udział w mistrzostwach Europy kończy się dla Polski szybko, na fazie grupowej, czyli tak, jak dotychczas podczas ME dla biało-czerwonych, z wyjątkiem pamiętnego Euro 2016

– podsumowała telewizja SIC.

 

Exit mobile version