Z prawa farmaceutycznego ma zniknąć zapis kwalifikujący antykoncepcję awaryjną, czyli tak zwaną pigułkę „dzień po”, jako produkt wydawany z przepisu lekarza.
W praktyce oznacza to, że możliwość zakupu środków antykoncepcji awaryjnej będzie miał niemal każdy. Według projektu rządowego dostęp do pigułki mają mieć osoby, które ukończyły 15 rok życia.
W opinii członków rządu pigułka antykoncepcyjna nie jest środkiem wczesnoporonnym i nie wywołuje skutku usunięcia ciąży, a jedynie zapobiega jej zapoczątkowaniu. W uzasadnieniu rada ministrów poinformowała, że przyjęte przepisy są najbardziej popularnym rozwiązaniem w krajach Unii Europejskiej.
Temat wywołuje jednak sporo emocji. Środowiska pro life alarmują, że pigułka „dzień po” jest preparatem o dużej inwazyjności i może stanowić poważne niebezpieczeństwo dla rozwoju psychosexualnego osób niepełnoletnich. Jak podkreślają, pigułka „dnia następnego” może mieć działanie antykoncepcyjne tylko wtedy, gdy w cyklu nie wystąpiła jeszcze owulacja. W sytuacji, gdy doszło do poczęcia dziecka, tabletka działa wczesnoporonne, czyli uśmierca poczęte ludzkie życie.
Dlatego dziś pytamy państwa: czy dostęp do środków antykoncepcji awaryjnej od 15 roku życia bez recepty to dobry pomysł? Czy wprowadzenie do obrotu tego środka bez żadnej kontroli lekarzy nie będzie miało zgubnego skutku dla osób dorastających?
– o to dziś pyta Daniel Sawicki
Od godz. 12:10 czekamy na Państwa telefony: 68 324 22 55 i 801 327 462 oraz na komentarze.