W powołanym 13. grudnia ubiegłego roku rządzie Donalda Tuska obok wielu innych powstało także Ministerstwo Równości, które zastąpiło Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania.
Ministrem, ministrą, ministerką a może ministrzycą ( Państwo wybaczą ale gubię się tej mnogości feminatywów) rzeczonego ministerstwa została działaczka Lewicy Katarzyna Kotula. Nowa minister zapowiedziała m. in. wprowadzenie „partnerskiego modelu rodziny”, gdzie będzie panowała „równość”, obiecała wpisanie do Kodeksu Karnego mowy nienawiści ze względu na orientację seksualną i płeć, zapowiedziała ustawę o związkach partnerskich. I wreszcie legalizację aborcji do 12 tygodnia ciąży. „Jednym z pierwszych i także wpisanych do umowy koalicyjnej (kroków – przyp.red.) jest unieważnienie, czyli uznanie za niebyłego wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku” – czytamy w jednej z wypowiedzi minister Kotuli.
Komentatorzy życia politycznego zaprezentowali sprawie powołania nowego ministerstwa postawy od euforii po porównania rzeczonego Ministerstwa Równości do orwellowskiego Ministerstwa Prawdy. Nie brakuje także opinii, że powołanie Ministerstwa Równości jest jedynie wynikiem kompromisu koalicyjnego.
Czy rzeczywiście w Polsce mamy do czynienia aktami dyskryminacji na masową skalę?
Jeżeli tak, to wobec kogo?
Czy uważają Państwo za zasadne powoływanie Ministerstwa Równości?
Pyta Janusz Młyński
Od godz. 12:10 czekamy na Państwa telefony: 68 324 22 55 i 801 327 462 oraz na komentarze.