Ponoć nadmierny optymizm nie przystoi ludziom roztropnym, natomiast umiarkowany jest bez wątpienia elementem mentalnym niezbędnym w procesie motywacji do działania, szczególnie w tzw. perspektywie, również politycznej, co by nie rzec. Toteż tę konstatację dedykuję dziś wszystkim tym, którzy w powyborczym szoku załamują ręce, łapią się za głowy i wieszczą swoisty Armagedon zarówno w polityce, również międzynarodowej (UE, Ukraina, Niemcy, Izrael …), jak i w sferze gospodarczej, prawnej, społecznej, czy kulturowej. Pamiętając jednakowoż, że są to tzw. naczynia połączone.
Oczywiście nie sposób w tej aktualnej, schizofrenicznej poniekąd i niepewnej atmosferze pominąć roli mediów wszelakich, które tradycyjnie (mediokracja i mediatyzacja!) inspirują, wymyślają, podpowiadają, wynajdują, ale też informują o faktach w sferze ogólnie pojętej polityki non stop. Czyli 24 godziny na dobę z właściwą sobie nadgorliwością, ale i niezmienną dynamiką. Toteż nie dziwota, że wobec tego swoistego zapotrzebowania na newsy „wzięcie” mają również wszelkiej maści eksperci „od siedmiu boleści” m.in. w dziedzinie prawa i finansów, ze szczególnym (sic!) uwzględnieniem tak niedawno „modnej” Konstytucji RP. Ktoś złośliwy (nie wiem czy nie ja sam?) skonstatował nawet, że w ten powyborczy czas najbardziej aktywni medialnie są ci , którzy w gruncie rzeczy mają najmniej do powiedzenia. A wielu z nich nie zauważyło nawet, że kampania wyborcza już dawno się skończyła, ale za to znakomicie wypełniają swoimi bredniami łamy i czas antenowy, szczególnie w stabloidyzowanych mediach.
Natomiast cokolwiek dziś sądzić o samej Konstytucji (onegdaj słusznie krytykowanej również przeze mnie), a w szczególności o zapisach dotyczących wyborów i stanu po, to wszystko wydaje się oczywiste. Zarówno w kwestii terminów, jak i ról poszczególnych konstytucyjnych organów, czyli Prezydenta RP, Sejmu oraz Sądu Najwyższego, który właśnie zbiera i rozpatruje … protesty wyborcze, przed ogłoszeniem ważności wyborów (!) Tym bardziej, że te ostatnie dotyczą kilku nowych i ciekawych zjawisk typu „turystyka wyborcza”, czy też nieprzepisowych zachowań członków komisji wyborczych wobec kart referendalnych.
Wracając zaś do tzw. medialnego szumu i takichż nacisków m.in. wobec Prezydenta Andrzeja Dudy, o którego funkcji i imieniu wielu w „cudowny” sposób sobie ostatnio przypomniało, to zapisy i terminy są w tej materii dla „harcowników konstytucyjnych” bezlitosne. Gwoli przypomnienia więc. M. in. kadencja obecnego sejmu kończy się 12. listopada, zatem zwołanie nowego musi (!) nastąpić po tym terminie, ale przed 16.11. A ostatnie wybory np. wygrała Zjednoczona Prawica i ma prawo do misji utworzenia nowego rządu, choć to tylko lub aż, demokratyczny zwyczaj (sic!) etc., etc. Słowem, też warto Konstytucję RP czytać (nie tylko Nią machać!) i znać demokratyczne obyczaje, ale też przeróżne konsekwencje np. kampanijnych obietnic. Wobec czego korzystając ze zgrabnej formuły autopromocji polecam dziś (sobota 12,25) moją autorską audycję na antenie Polskiego Radia ZACHÓD pt. „Polityczna Dogrywka” o … konsekwencjach obietnic wyborczych dla budżetu państwa. Do usłyszenia zatem.
fot. Johnny Gutierrez z Pixabay” target=”_blank” rel=”noopener”>Pixabay