Młode zające i sarny padają ofiarami nadgorliwej pomocy

Fot. Lasy Miejskie - Warszawa/Facebook

Fot. Lasy Miejskie - Warszawa/Facebook

W okresie wiosennym do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt prowadzonego przez warszawskie Lasy Miejskie trafia bardzo dużo małych zajęcy i saren. Leśnicy apelują, żeby nie zabierać młodych z lasu tylko najpierw skontaktować się ze służbami.

„W warszawskich lasach i terenach zielonych są zające. I to bardzo dobrze. Ale niestety zające, szczególnie te małe padają ofiarą nadgorliwej pomocy”

– powiedziała w rozmowie z PAP zastępca dyrektora ds. gospodarki leśnej Lasów Miejskich – Warszawa Andżelika Gackowska.

Warszawa jest bardzo zielonym miastem.

„To, że wiele osób mówi, że Warszawa jest zabetonowana to nieprawda, bo wystarczy spojrzeć w udział terenów zielonych w statystkach. Tereny niezabetonowane to prawie 70 procent powierzchni miasta”

– podkreśliła Andżelika Gackowska.

Wytłumaczyła, że nie chodzi tylko o ścisłe centrum, ale również Białołękę, Wawer, Rembertów, Wesołą, na których udział terenów zielonych jest bardzo duży. Zieleń jest również na Mokotowie, który ma część wiślaną, czy ogromne tereny zielone w Wilanowie i Ursynowie.

„To są miejsca, gdzie zwierzęta mniejsze czy większe bytują”

– przekazała.

„Wiosna jest takim czasem, gdy te zwierzęta się rozmnażają. Część zwierząt ma w swoim sposobie bycia takie postępowanie z młodymi, które jest zupełnie niezrozumiałe dla nas, ludzi. One się nie opiekują swoimi młodymi w taki sposób jak my rozumiemy”

– tłumaczyła Gackowska.

„Ludzkie matki są z noworodkami cały czas, a zajęcza czy też sarnia matka nie opiekuje się swoimi maluchami w ten sposób, bo to byłoby niebezpieczne dla tych maluchów. Opieka polega na tym, że matki podchodzą kilka razy na dobę do małego, karmią i odchodzą. Są w pobliżu, mają tego małego na oku tak, żeby być w stanie odciągnąć drapieżnika, który by się zbliżał do gniazda. Ale nie opiekują się małym cały czas”

– podkreśliła.

Gackowska zaznaczyła, że mieszkańcy Warszawy chodząc z psami na spacer, znajdują takie młode, gdzieś tam ukryte, które po prostu sobie czeka na matkę.

„To jest w pierwszych miesiącach życia strategia przetrwania. Czekać, nie ruszać się, nie zwracać na siebie uwagi, a od czasu do czasu sobie zjeść. Ludzie myślą, że to zwierzę jest porzucone. Biorą takiego zwierzaka, w swoim mniemaniu ratując je i przywożą do nas”

– tłumaczyła dyrektor i dodała, że w sezonie wiosenno-letnim takich młodych zwierząt jest w Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Zwierząt sporo.

To nie tylko młode zające i sarny, ale również młode kuny, wiewiórki i jeże. Trafiają się także młode łosie.

„To jest ogromny problem, bo dzikie zwierzęta powinny żyć w naturze. Jeżeli małe zwierzę zostanie pozbawione tego życia w naturze, to będzie mu bardzo ciężko do niej wrócić. Poza tym możemy stanąć na głowie, zbilansować pokarm jak najlepiej, ale np. nie będziemy w stanie uzupełnić flory bakteryjnej, która to zwierzę powinna otaczać”

– przekazała.

„Dlatego, jeśli mamy malutkie oseski to bywa, że te zwierzęta padają. Bo stres, bo zaburzona flora bakteryjna, bo inny pokarm, zmieniający się opiekunowie”

– dodała.

Zaapelowała też, żeby nie zabierać młodych zwierząt z lasu.

„Pomoc w takich przypadkach powinna wyglądać w ten sposób. Głęboki wdech, uspokojenie i telefon do służb. Do Straży Miejskiej 986 lub do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt 22 756 34 75 oraz do strażników ds. łowiectwa 600 020 746 lub 600 020 747. Telefony czynne są całą dobę”

– tłumaczyła dyrektor.

„U nich można się dopytać, czy to jest sytuacja w której powinniśmy zareagować i zabrać to małe. Jeśli jest takie wskazanie to dopiero wtedy podejmować interwencję”

– dodała.

„Trzeba założyć, że zawsze kiedy widzimy dzikie zwierzę, to nie jest to sytuacja normalna. Generalnie nie powinniśmy ich widzieć bo one raczej powinny uciekać i trzymać dystans od człowieka. Jeśli jednak mamy taką sytuację to dla własnego bezpieczeństwa, ale także bezpieczeństwa tego zwierzęcia najpierw wstrzymać emocje, zadzwonić do służb i gdy jest polecenie, żeby pomóc, to dopiero reagować”

– podkreśliła.

Oceniła, że nie należy porównywać dzikich zwierząt do kotka czy pieska.

„To nie to samo. One mają swój świat, swoje życie i nie powinniśmy ingerować w ich życie, musimy dać im przestrzeń do tego życia a czasami też śmierci. Bo ta śmierć daje pokarm innym zwierzętom”

– powiedziała.

„Musimy mieć świadomość, że ratując np. małą wiewiórkę przed zadziobaniem przez wrony, jakieś wronie pisklaki nie dostaną jedzenia. Druga sprawa to dobór naturalny. Jeśli będziemy ratować wszystko, to go likwidujemy czyli wspieramy słabsze osobniki. To w ludzkim świecie nie jest etyczne, ale w zwierzęcym jest konieczne”

– dodała.

„Patrzmy na dzikie zwierzęta oczami zwierzęcia, a nie ludzkimi”

– podsumowała.

Przez ośrodek rehabilitacji przewija się 1200 – 1300 zwierząt rocznie.

„Z czego wiosną najwięcej jest właśnie maluchów przyniesionych do nas zuepłnie niepotrzebie.Lepiej żeby zostały w naturze, bo tam na pewno matki są i się nimi zajmą”

– wskazała Gackowska i dodała, że w tym roku do ośrodka trafiło już 10 małych zajęcy. „wszystkim staramy się pomóc, jednak część z nich niestety nie przeżyje, a część zostanie wypuszczona na wolność” – podsumowała.

W tym roku w do ośrodka przyjęto już: 89 nietoperzy, 63 jeży, 2 kuny małe, 11 saren, 30 wiewiórek, 10 zajęcy.

Exit mobile version