Po trzech latach procesu dziś o 13 w Sądzie Okręgowym w Koszalinie zapadnie wyrok w sprawie tragicznej śmierci pięciu 15-latek w escape roomie.
W procesie przed sądem zeznania złożyło ponad stu świadków, materiał dowodowy liczy czterdzieści tomów. To zeznania, ekspertyzy oraz opinie biegłych m.in. z zakresu pożarnictwa.
Na ławie oskarżonych zasiadają cztery osoby: Miłosz S. z Poznania – organizator escape roomu, wynajmujący lokal, jego babcia Małgorzata W., na którą działalność była zarejestrowana i jego matka Beata W., która współprowadziła działalność. Oskarżony jest także pracownik Radosław D., który tego dnia wpuścił nastolatki do pokoju zagadek.
Oskarżenie: nieumyślne doprowadzenie do śmierci nastolatek
Wszystkich prokuratura oskarżyła o umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu 15-latek. W ocenie prokuratury w escape roomie nie przygotowano żadnych dróg ewakuacji, nagromadzono materiały łatwopalne, które były głównie w poczekalni obiektu, ale także w poszczególnych pokojach zagadek.
Ponadto jedynym źródłem ogrzewania budynku były przenośne piecyki gazowe zasilane z butli. Rozszczelnienie jednej z nich miało być źródłem późniejszego pożaru, w którym zginęły nastolatki.
Oskarżeni nie przyznają się do winy. Grozi im do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Pięć lat od tragedii
Do tragicznego pożaru w escape roomie w Koszalinie doszło 4 stycznia 2019 roku, po 17.00. Zginęło w nim pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic trzeciej klasy miejscowego gimnazjum.
Według ustaleń prokuratury przyczyną pożaru był ulatniający się gaz z butli zasilających piecyki w budynku. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. Pogrzeb ofiar pożaru odbył się 10 stycznia 2019 roku. Dziewczęta pochowano obok siebie na koszalińskim cmentarzu komunalnym.