Piątkowy mecz z Austrią zdecyduje o udziale Polski w Euro 2024. Jak nasi przygotowują się do starcia?

Fot. PAP

Fot. PAP

Polscy piłkarze zagrają w piątek (21 czerwca) z Austrią w swoim drugim meczu grupowym mistrzostw Europy. Początek spotkania w Berlinie o godz. 18. Dla obu drużyn będzie to mecz o wszystko, ponieważ na inaugurację biało-czerwoni przegrali w niedzielę w Hamburgu z Holendrami 1:2, a Austriacy dzień później ulegli w Duesseldorfie Francuzom 0:1.

ME 2024 – Walukiewicz: to będzie finał dla nas i dla Austriaków

Obrońca reprezentacji Polski Sebastian Walukiewicz zdaje sobie sprawę, jaką rangę ma piątkowy mecz w Berlinie z Austrią w piłkarskich mistrzostwach Europy. „Dla nas i dla nich to będzie finał” – powiedział. Obie drużyny przegrały swoje spotkania na inaugurację w grupie D.

– Myślę, że Austriacy w każdej formacji mają dobrych piłkarzy. Wielu z nich gra w Bundeslidze, więc musimy być gotowi na mecz walki, gdzie nikt nie będzie mógł odstawić nogi

– podkreślił Walukiewicz podczas konferencji prasowej w Hanowerze, gdzie trenuje na co dzień kadra Michała Probierza. 

– To będzie dla nas finał i dla nich też. Musimy być gotowi. Jak wspomniałem, oni w każdej formacji są solidni. Wiele meczów w tych mistrzostwach jest wyrównanych i podobnie może być w piątek

– dodał. 

Na mecz w Berlinie biało-czerwoni pojadą z Hanoweru (już dzień wcześniej) pociągiem. Dla wielu kadrowiczów to raczej nowość, ale nie dla występującego we włoskim Empoli Walukiewicza. 

– My we Włoszech często podróżujemy do innych miast pociągami, więc jestem gotowy na to wyzwanie

– stwierdził 24-letni obrońca. 

To jeden z mniej doświadczonych reprezentantów Polski. Dotychczas rozegrał tylko trzy mecze w kadrze narodowej. Niedzielne spotkanie z Holandią oglądał z ławki rezerwowych, ale – jak zapewnia – nie marnuje czasu w trakcie Euro 2024. 

– Na pewno mogę zebrać tu sporo doświadczenia, choć jeszcze nie wystąpiłem. Każdego dnia trenuję z klasowymi zawodnikami. Mam nadzieję, że to zaprocentuje w przyszłości

– zakończył Walukiewicz. 

W pierwszej kolejce podopieczni Probierza przegrali w niedzielę w Hamburgu z Holendrami 1:2, zaś Austriacy dzień później ulegli w Duesseldorfie Francuzom 0:1.

Frankowski: na papierze jesteśmy mocniejsi niż Austria, ale boisko zweryfikuje

Piłkarz reprezentacji Polski Przemysław Frankowski powiedział przed piątkowym meczem Euro 2024 z Austrią w Berlinie, że „na papierze” biało-czerwoni są mocniejsi od rywali. „Ale i tak wszystko zweryfikuje boisko. Będzie dużo walki i agresji” – dodał.

Piątkowy mecz ma ogromne znaczenie dla losu obu drużyn w turnieju. W pierwszej kolejce podopieczni Michała Probierza przegrali z Holandią 1:2, zaś Austria dzień później uległa Francji 0:1. 

– Patrząc na nazwiska i na to, jak gramy, to mamy mocniejszą kadrę od Austrii. Ale papier to papier, a wszystko zweryfikuje boisko. Dlatego nie patrzyłbym pod takim kątem. Najważniejsze, żeby jak najlepiej przygotować się fizycznie i psychicznie do tego spotkania

– powiedział Frankowski podczas środowej konferencji prasowej w bazie kadry w Hanowerze. 

– Cel jest jeden. Gramy o zwycięstwo. Na pewno będzie dużo walki i dużo agresji

– dodał skrzydłowy RC Lens. 

Podopieczni Michała Probierza cały czas analizują ze sztabem trenerskim grę najbliższych rywali. I przygotowują właściwą taktykę. 

– Już na pierwszej odprawie trener zaznaczył, że w tym meczu nie można odstawić nogi. Jak wspomniałem, to będzie mecz walki, nawet brutalny. Ale przeciwstawimy się temu. To my narzucimy swój styl grania

– zapewnił Frankowski. 

Na mundialu 2022 w Katarze reprezentacja Polski nie zachwycała stylem, ale osiągnęła cel – wyszła z grupy. Teraz mecz z Holandią wyglądał lepiej w jej wykonaniu, lecz drużyna nie zdobyła nawet punktu. Czy to oznacza, że nie da się połączyć stylu z korzystnym rezultatem? 

– Staramy się tak robić, żeby połączyć dobry styl z wynikami. Myślę, że to w tym kierunku zmierza. Wiadomo, że nie jest łatwo i nie zawsze się udaje, ponieważ rywale tutaj są mocni. Holandia to klasa światowa, czasami trzeba było cierpieć w trakcie meczu w Hamburgu. Ale staramy się, żeby styl szedł w parze z wynikiem

– podkreślił Frankowski. 

Pomocnik reprezentacji Polski występuje na co dzień w Lens razem z Kevinem Danso, czyli jednym z czołowych obrońców reprezentacji Austrii. Jakie są boiskowe zalety i wady tego piłkarza. 

– Widać, że bardzo się rozwinął od pierwszego roku w Lens aż do teraz. Z piłką jest na pewno dużo lepszy, ale też czasem potrafi się „zapalić”, więc mam nadzieję, że w meczu o taką stawkę gdzieś popełni jakiś błąd. W defensywie jest bardzo mocny, silny fizycznie, a do tego bardzo szybki. To prawy stoper, kompletny

– opisał Frankowski. 

29-letni skrzydłowy zadebiutował w reprezentacji Polski w 2018 roku i rozegrał już 42 mecze. Czy czuje się jednym z liderów kadry? 

– Na kwestię liderów patrzymy z przymrużeniem oka. Wychodzi jedenastu zawodników na boisko. I każdy ma brać odpowiedzialność za to, co się dzieje, a nie zrzucać wszystkiego na jednego czy drugiego zawodnika

– odparł. 

Czy jest zadowolony ze swojej postawy w meczu z Holandią? 

– Nie lubię siebie oceniać, od tego jesteście wy – dziennikarze. Było dużo pracy. W pierwszej połowie Cody Gakpo czuł się dobrze, zostawiałem mu za dużo miejsca. W drugiej części lepiej to wyglądało, od razu byłem przy nim. W ofensywie za dużo się nie działo po mojej stronie. Zdarzają się takie mecze. Ja gram dla drużyny. Jeżeli potrzebuje mnie w defensywie, to tam będę

– zapewnił Frankowski.

Lewandowski trenował z drużyną, Zieliński odpoczywał

Robert Lewadowski 19 czerwca środa) po raz kolejny wziął udział w treningu reprezentacji Polski, przygotowującej się w Hanowerze do meczu mistrzostw Europy z Austrią w Berlinie. W zajęciach z drużyną nie uczestniczył Piotr Zieliński, który potrzebował odpoczynku, ale ma być gotowy na piątek.

Lewandowski, 150-krotny reprezentant Polski, półtora tygodnia temu doznał kontuzji uda, ale z każdym dniem robi systematyczne postępy. W poniedziałek trenował jeszcze indywidualnie z piłką, a już od wtorku z całą drużyną. Wciąż ma bandaż na udzie, lecz sztab szkoleniowy zapewnia, że będzie gotowy na mecz z Austriakami. 

W środowych zajęciach brali udział prawie wszyscy piłkarze – wyjątkiem był Zieliński. 30-letni pomocnik, który od nowego sezonu ma występować w Interze Mediolan, jako jedyny nie wyszedł na boisko w piłkarskim obuwiu. 

Przez chwilę rozmawiał z asystentami Michała Probierza, po czym poszedł na górę głównej areny akademii Hannoweru 96 (Eilenriedestadion) i w zlokalizowanej tam siłowni ćwiczył na rowerku treningowym. 

– Nie ma żadnych powodów do niepokoju. Piotrek potrzebował nieco odpoczynku, dlatego dzisiaj miał luźniejsze zajęcia. Chodziło o względy profilaktyczne. Będzie gotowy na mecz z Austrią

– powiedział PAP rzecznik reprezentacji Emil Kopański. 

Środowy trening, podobnie jak dzień wcześniej, był otwarty dla mediów tylko przez kwadrans. 

Po raz kolejny okazało się, że biało-czerwoni mają sporo szczęścia. A może, patrząc z innej strony, po prostu świetnie zaplanowali harmonogram treningów. W Hanowerze od kilku dni padało (we wtorek nawet bardzo intensywnie), ale z reguły w godzinach popołudniowych. Tymczasem wszystkie zajęcia kadry Probierza rozpoczynają się tutaj przed południem, gdy pogoda jeszcze dopisuje. 

Nawet mimo tych wieczornych i nocnych opadów murawa głównego boiska w akademii Hannoveru 96 wciąż jest w dobrym stanie. 

Początek piątkowego spotkania w Berlinie o godz. 18. Na inaugurację biało-czerwoni przegrali w niedzielę w Hamburgu z Holendrami 1:2, a Austriacy dzień później ulegli w Duesseldorfie Francuzom 0:1.

Stadion Olimpijski w Berlinie areną meczu Polski z Austrią

Zbudowany na igrzyska w 1936 roku Stadion Olimpijski (Olympiastadion) w Berlinie będzie gospodarzem sześciu spotkań piłkarskich mistrzostw Europy w Niemczech, w tym piątkowego (21 czerwca) Polski z Austrią oraz finału.

Stadion wybudowany został w latach 1934-36 z myślą o igrzyskach. Miał być świetną propagandową sceną dla Adolfa Hitlera. Jednak ku niezadowoleniu wodza III Rzeszy największą gwiazdą zawodów okazał się Jesse Owens. Ciemnosktóry amerykański lekkoatleta zdobył cztery złote medale. Dziś jedna z ulic wiodących na stadion nosi jego imię. 

– Ta olimpiada okazała się jednak sukcesem Niemiec, które wygrały klasyfikację medalową. Poza tym, mimo licznych zastrzeżeń, ostatecznie wzięło w niej udział 49 narodów, co też miało wtedy swoją wymowę. Poza Hiszpanią w zasadzie żadne z liczących się państw nie zdecydowało się bojkot

– ocenił austriacki historyk Matthias Marschik, który podkreśla, że przy okazji wielkiego święta sportowego nie należy zapominać o „mrocznych” elementach przeszłości obiektu. 

Podczas igrzysk w 1936 roku na jego trybunach zasiadało ponad 100 tysięcy widzów. Ostatnia poważna przebudowa obiektu rozpoczęła się w 2000 roku, trwała cztery lata i pochłonęła 242 miliony euro. Na stadionie zainstalowano wtedy m.in. nowy dach, co było najważniejszym i największym wyzwaniem przygotowujących projekt architektów. Do jego budowy wykorzystano 3,5 tys. ton stali. 

Poza tym powstały odpowiadające współczesnym wymogom specjalne loże VIP, których jest 113, prawie 5 tys. miejsc biznesowych. sklepy z pamiątkami, parking, a nawet podziemny ośrodek treningowy, z siłowniami i gabinetami odnowy. Po tej renowacji pojemność wynosi 74 tys. 

Całkowita kubatura obiektu wynosi 90 tys. metrów sześciennych, a czego 1/3 to powierzchnia socjalno-administracyjna. 

Rozgrywano na nim mecze mistrzostw świata 1974 i 2006, a także kobiecego mundialu w 2011 roku. Od 1985 roku obiekt regularnie gości finał Pucharu Niemiec. 

Olympiastadion był areną wydarzeń nie tylko sportowych czy szerzej rozrywkowych. Po drugiej wojnie światowej był siedzibą brytyjskiej armii. Odbyły się na nim dwie msze papieskie – w 1996 roku odprawił ją Jan Paweł II, a w 2011 – Benedykt XVI. 

Dziewięć lat temu rozegrano na nim finał Ligi Mistrzów, w którym Barcelona pokonała Juventus Turyn 3:1. 

W 2009 roku gościł mistrzostwa świata w lekkiej atletyce. Usain Bolt pobił wówczas rekordy świata na 100 i 200 m, a złote medale dla Polski zdobyły Anita Włodarczyk w rzucie młotem i Anna Rogowska w skoku o tyczce. Włodarczyk również ustanawiała rekord globu. 

Na co dzień swoje mecze rozgrywa na nim występująca obecnie w 2. Bundeslidze Hertha Berlin.

W tegorocznych ME stołeczny stadion gościł już piłkarzy i kibiców Hiszpanii oraz Chorwacji. W piątek wystąpią na nim zespoły Polski i Austrii, a ten drugi także ostatnie grupowe starcie – z Holandią – rozegra na tym obiekcie.

Stadion Olimpijski (Olympiastadion)

klub: Hertha Berlin
pojemność: 74 000
rok otwarcia: 1936
koszt przebudowy: 242 miliony euro

mecze:
15 czerwca, grupa B: Hiszpania – Chorwacja 3:0
21 czerwca, grupa D: Polska – Austria (18.00)
25 czerwca, grupa D: Holandia – Austria (18.00)
29 czerwca, 1/8 finału: 2A – 2B (21.00)
6 lipca, czwarty ćwierćfinał (21.00)
14 lipca, finał (21.00)

Dalsza część tekstu pod grafiką

Wachowski: pociągiem będzie komfortowo i znacznie szybciej

Sekretarz generalny PZPN Łukasz Wachowski powiedział PAP, że wybór pociągu dla reprezentacji Polski jako środka transportu do Berlina na piątkowy mecz Euro 2024 z Austrią wynikał z kilku powodów. „Dzięki temu dotrzemy szybciej i na pewno w bardziej komfortowych warunkach” – dodał.

Na niedzielny mecz w Hamburgu z Holandią (1:2) kadra Michała Probierza podróżowała autokarem, podobnie będzie z trzecim spotkaniem w grupie – 25 czerwca z Francją w Dortmundzie. Natomiast na piątkową potyczkę z Austrią w Berlinie kadra wyruszy z Hanoweru – dzień wcześniej – pociągiem. 

– Podjęliśmy taką decyzję już po wstępnych analizach odległości od naszej bazy do miejsc, gdzie rozgrywamy mecze. Na dwa spotkania fazy grupowej jedziemy autokarem, a na to z Austrią do Berlina pociągiem. Odległość jest dość znacząca, a czas podróży pociągiem znacznie krótszy niż autokarem. Dlatego z prostej matematyki wyszło nam, że tak będzie najlepiej

– powiedział w rozmowie z PAP Łukasz Wachowski. 

– Mamy wynajęte dwa wagony na wyłączność – dla piłkarzy i sztabu, a także dla władz PZPN z prezesem Cezarym Kuleszą na czele. Myślę, że ta podróż będzie przebiegała komfortowo. Trenerzy właściwie nigdy nie lubią dłuższych podróży autokarami. A pociąg to lepsze rozwiązanie, można się przejść, rozprostować nogi. No i czas podróży, jak wspomniałem, jest zdecydowanie krótszy

– dodał. 

Kadrowicze nie wydają się rozczarowani wyborem takiego środka transportu. Zresztą atmosfera w reprezentacji, mimo porażki z Holandią 1:2, wciąż jest bardzo dobra. Trudno przypuszczać, żeby te żarty i luz były tylko na pokaz, w świetle kamer. 

– Zgadzam się. Trudno udawać emocje na dłuższą metę, szczególnie te pozytywne, więc nie wierzyłbym, że to jest jakaś gra ze strony piłkarzy i że wewnętrznie istnieją jakieś podziały, konflikty. Przeciwnie. Grupa jest zgrana, zawodnicy na pewno optymistycznie nastawieni, trener również. Na treningach widać w nich pasję, zaangażowanie i chęć zdobycia punktów. Pierwszy mecz był dobry w naszym wykonaniu, ale wiadomo, że w turnieju potrzebne są punkty. My ich potrzebujemy i to jest w tej chwili w głowach zawodników, żeby poprawić dorobek w meczu z Austrią

– podkreślił sekretarz generalny PZPN. 

Przyznał, że po spotkaniu z Holandią wciąż dominują mieszanie uczucia. 

– Na pewno byliśmy dumni, zadowoleni z tego, że nasza gra tak wyglądała. Bo naprawdę były dobre momenty. Oczywiście też takie, gdy Holendrzy spychali nas mocno do obrony. Ale oni są tak silni w ofensywie, że trudno mieć jakiekolwiek zarzuty. +Oranje+ to fantastyczna drużyna i może zajść daleko w turnieju, więc z jednej strony duma, a z drugiej na pewno sportowa złość, że się nie udało dowieźć remisu do końca

– zaznaczył. 

Wobec wyniku z Holandią piątkowy mecz z Austrią będzie „o wszystko”. Również dla rywali, którzy w poniedziałek przegrali z Francją 0:1. 

– Spotkają się drużyny o bardzo zbliżonym potencjale. Na pewno na korzyść Austriaków przemawia fakt, że już od kilkunastu meczów mają możliwość sprawdzenia tych wariantów, które trener Ralf Rangnick mocno im wbija do głowy. I faktycznie, w meczu z Francją wyglądali bardzo dobrze, szczególnie w próbie odbioru, w intensywności, itd. Ale z drugiej strony, mecz meczowi nierówny. Francja to zdecydowanie inna drużyna i na pewno Austriacy zagrają z nami trochę inaczej. Nasz sposób gry też będzie różnił się od tego, jaki widzieliśmy z Holandią

– przyznał Wachowski. 

Bez względu na dalsze losy biało-czerwonych w turnieju, PZPN może być zadowolony z wyboru bazy. Mimo częstych opadów deszczu murawa głównego boiska w akademii Hannoveru 96 jest w dobrym stanie. 

– My to już w pewnym sensie przewidzieliśmy wcześniej. To jest główne boisko dla drugiej drużyny Hannoveru 96, co przekłada się na to, że musi być dobre w każdych warunkach pogodowych. Ponieważ w trakcie meczu też musi tę wodę szybko odprowadzać. To się potwierdza – mimo tego, że pogoda jest bardzo zmienna i już kilka razy padał deszcz, wczoraj mieliśmy nawet oberwanie chmury, to murawa wciąż jest w świetnym stanie. Zresztą w razie czego możemy pójść tuż obok, na boczne boisko

– zakończył sekretarz generalny PZPN.

Euro 2024 – Arnautovic, czyli enfant terrible i „austriacki Ibrahimovic” w jednym znów naprzeciwko Polaków

Jeden z najbardziej rozpoznawanych austriackich piłkarzy w historii Marko Arnautovic znów stanie naprzeciwko reprezentacji Polski. 35-letni napastnik, który doczekał się porównań do Zlatana Ibrahimovica, wrócił do wysokiej formy w Interze Mediolan.

W sezonie 2023/24 był tam wypożyczony z Bolonii, ale kontrakt zakładał, że po tym okresie Austriak zostanie wykupiony. Czy pozostanie w Mediolanie, czy zostanie sprzedany – tego jeszcze nie wiadomo, choć on sam podkreśla, że czuje się tam dobrze. 

– Nie wiem, o czym mówi się w mediach, często tworzy się tam historie z niczego. Nikt nie rozmawiał ani ze mną, ani z moim agentem. Z Interem mam kontrakt (do końca czerwca 2025 roku – PAP), jestem tu szczęśliwy i zostaję

– mówił pod koniec maja na łamach austriackiej gazety „Die Presse”. 

Wprawdzie w 27 rozegranych meczach ligowych w większości wchodził na boisko z ławki rezerwowych, ale jego pięć goli przyczyniło się do tego, że Inter wywalczył 20. w historii tytuł mistrza Włoch. 

W tym klubie był także w sezonie 2009/10, także na wypożyczeniu, i wówczas „Nerazzurri” również zostali triumfowali w Serie A. Tyle że Austriak prawie nie dostawał szans występu od ówczesnego szkoleniowca Jose Mourinho. 

Arnautovic występował także w FC Twente, Werderze Brema, Stoke City, West Ham United oraz w Shanghai SIPG. Dwa lata spędzone w Chinach osłabiły nieco jego markę w europejskiej piłce klubowej, zwłaszcza że sposobem prowadzenia negocjacji kontraktowych popadł w niełaskę angielskiego klubu. Nie przestał jednak być ważnym ogniwem drużyny narodowej, dla której zdobył 36 goli w 112 występach. 

Tegoroczne mistrzostwa Europy jego reprezentacja rozpoczęła od porażki z Francją 0:1 (on sam wszedł w 59. minucie). W piątek w grupie D spotka się z Polską, a 25 czerwca – z Holandią. 

Z biało-czerwonymi Arnautovic miał już okazję się zmierzyć dwukrotnie, w eliminacjach ME 2021. Wówczas w Austrii Polska wygrała 1:0, a w Warszawie padł bezbramkowy remis. 

Mecze Euro 2024 w Niemczech mogą być jego ostatnimi występami w drużynie narodowej. 

– Po mistrzostwach Europy porozmawiam ze swoją rodziną, bliskimi i z samym trenerem. Zobaczę, czy nadal będę miał w sobie determinację. Tu nie chodzi o kwestie fizyczne. Bardzo lubię grać dla reprezentacji i jestem dumny z tego, co dla niej zrobiłem. Austria to mój kraj, tutaj się wychowałem

– zaznaczył piłkarz, który jest synem Austriaczki i Serba. 

Arnautovic pod pewnymi względami przypomina słynnego Ibrahimovica i nie protestuje, gdy słyszy te porównania. Obaj zawodnicy (Szwed już zakończył karierę) są wysocy, ale mimo to posiadają duże umiejętności techniczne, są dość zwinni i gibcy. Obaj też podobni są pod względem mentalnym – cechuje ich praktycznie nieograniczona pewność siebie i indywidualizm, na które nie zawsze dobrze reagują trenerzy i koledzy z drużyny. 

Jako początkujący piłkarz Arnautovic miał o sobie bardzo wysokie mniemanie, a także wygórowane oczekiwania wobec innych. Według doniesień medialnych zdarzało mu się prowokować awantury w szatni, a w 2012 roku pisano o incydencie podczas kontroli drogowej, kiedy miał wypalić do policjanta: „Mogę sobie kupić całe twoje życie”. Mourinho mówił o nim, że „ma charakter dziecka”. 

W przeszłości pisano o nim „bad boy austriackiego futbolu”, a i on sam nie krył, że „nie jest aniołkiem”. Jego ekscesy ograniczyło małżeństwo z pochodzącą z Gdańska Polką oraz narodziny dwóch córek: Emilii i Alicii. Przed kilkoma laty Austriak żartował nawet, że zabroni im dostępu do internetu, aby nigdy nie dowiedziały się o wybrykach ojca. 

Podobnie jak Ibrahimovic, Arnautovic potrafi też wykazać się niezwykłym, wręcz przesadnym gestem. Pod koniec minionego sezonu, kiedy Inter miał już zapewniony tytuł mistrzowski, Austriak wraz z dwoma kolegami z drużyny – Francuzem Marcusem Thuramem i Turkiem Hakanem Calhanoglu – zlecili wykonanie dla całego zespołu specjalnych, okolicznościowych pierścieni z diamentem. 

Arnautovic dorastał „na ulicy”. Rzadko bywał w domu i nigdy nie krył, że raczej niewiele czasu spędzał z rodzicami. 

– Niektórzy moi koledzy trafili do więzienia. Mnie też mogłoby coś takiego spotkać, gdyby nie wyszło mi w piłce nożnej. Przebywałem w nie najlepszym środowisku. Teraz dziękuję mojej rodzinie i bogu, że do niczego takiego nie doszło

– wspominał. 

Niedługo przed 30. urodzinami został zapytany o samopoczucie i piłkarską przyszłość. W odpowiedzi zacytował Ibrahimovica:

– On kiedyś mądrze wypowiedział w tej kwestii, zaznaczając, że +wiek widać na papierze, a niekoniecznie na ciele+. Czuję się młodo, jestem zdrowy i nie zaprzątam sobie głowy upływającym czasem. Będę grał dopóki mój organizm nie powie: „Marko, już dość”. Dlatego może się zdarzyć, że nawet na 40. urodziny zobaczycie mnie na boisku. 

Ponad pięć lat później nadal nie ma przesłanek, żeby wierzyć, że Austriak jest już blisko piłkarskiej emerytury.

Exit mobile version