Żołnierze, którzy interweniowali na granicy, nie znajdowali się w sytuacji zagrażającej ich życiu

Fot. Sztab Generalny WP/FB

Fot. Sztab Generalny WP/FB

Żołnierze, którzy oddali strzały podczas interwencji wobec grupy migrantów na polsko-białoruskiej granicy, nie znajdowali się w sytuacji zagrażającej ich życiu – podała rzecznik Prokuratora Generalnego prok. Anna Adamiak. Dodała też, że nie ustalono, aby na skutek oddanych strzałów ktoś odniósł obrażenia.

Żołnierze, którzy interweniowali na granicy, nie znajdowali się w sytuacji zagrażającej ich życiu

Opisane przez Onet zdarzenie z udziałem polskich żołnierzy jest przedmiotem postępowania prowadzonego obecnie w VIII Wydziale ds. Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie – poinformowała prok. Adamiak w komunikacie zamieszczonym w czwartek na stronie Prokuratury Krajowej. 

– Sprawa została zainicjowana informacją oraz nagraniami wideo przekazanymi przez Straż Graniczną Wydziałowi Żandarmerii Wojskowej w Białymstoku. Żandarmeria Wojskowa w oparciu o uzyskane materiały wdrożyła czynności w „niezbędnym zakresie” w trybie art. 308 par. 1 kpk

– podała prok. Adamiak, informując, że do zatrzymania trzech żołnierzy i doprowadzenia ich do Działu ds. Wojskowych Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ w Białymstoku doszło 29 marca.

Decyzja o zatrzymaniu wyżej wymienionych żołnierzy – jak zaznaczyła – zapadła bez udziału prokuratora. 

Prokurator Działu ds. Wojskowych tej jednostki zdecydował, po zapoznaniu się z materiałem dowodowym, o wszczęciu śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień. 

– Z przedstawionych dowodów, a w tym w szczególności z nagrania z kamer, przekazanego przez Straż Graniczną, wynika, że żołnierze podczas interwencji prowadzonej wobec migrantów próbujących nielegalnie przekroczyć granicę RP przekroczyli swoje uprawnienia poprzez oddanie w ich kierunku co najmniej kilku strzałów, narażając tym na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia

– głosi komunikat. 

– Z oględzin zabezpieczonego zapisu z kamer Straży Granicznej wynika również, że żołnierze oddający strzały nie znajdowali się w sytuacji zagrażającej ich życiu. Nie ustalono, aby na skutek oddanych strzałów ktoś odniósł obrażenia

– dodano w komunikacie.

Treść komunikatu znajdziecie na stronie >>https://www.gov.pl/<<.

Dalsza część tekstu pod tweetem i polecanymi artykułami

Czytaj także:

Czytaj także:

Szef MON: należy wyjaśnić działania Żandarmerii Wojskowej wobec żołnierzy na granicy

Działania Żandarmerii Wojskowej wobec żołnierzy w związku z użyciem przez nich broni na granicy z Białorusią trzeba wyjaśnić – powiedział wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Sposób zatrzymania żołnierzy uznał za bulwersujący.

Onet napisał w środę (5 czerwca) wieczorem, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy na przełomie marca i kwietnia przy granicy polsko-białoruskiej w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających uchodźców. Prokuratura zarzuciła dwóm z nich przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. 

Minister obrony podkreślił na czwartkowej (6 czerwca) konferencji prasowej, że w postępowaniu wobec żołnierzy nie było wniosku o aresztowanie. Podkreślił, że zastępca prokuratora generalnego ds. wojskowych Tomasz Janeczek wiedział o działaniach prokuratury. Prokuratura postawiła żołnierzom zarzuty przekroczenia uprawnień i narażenia ludzkiego życia i zdrowia. 

– Byłem poinformowany o zdarzeniu i o tym, że Żandarmeria Wojskowa, i prokuratura podejmują wszelkie potrzebne działania. Jeżeli chodzi o sam sposób zatrzymania, on jest również bulwersujący dla mnie. Do momentu zapytań ze strony Onetu i publikacji portalu nie miałem informacji o sposobie zatrzymania

– powiedział wicepremier. 

Zapewnił, że zdarzenie nie było ukrywane. Podkreślił, że decyzję o zatrzymaniu żołnierzy podjęła ŻW i ani on, ani inni ministrowie lub prokurator generalny nie byli o tym informowani. Zaznaczył, że on sam nie jest uprawniony do informowania o dochodzeniu. 

Szef MON pytany, czy nie powinien był zostać poinformowany o szczegółach zatrzymania odparł, że takie samo pytanie zadał komendantowi głównemu Żandarmerii Wojskowej, a przepisy nie zobowiązują do informowania ministra o sposobie prowadzenia działań. Według Kosiniaka-Kamysza zdarzenie może świadczyć o konieczności zmiany przepisów. Powiedział, że widział materiał filmowy ze zdarzenia na granicy, ale podkreślił, że rozstrzyganie sprawy nie jest jego zadaniem.

– Nie mogę wpływać na tok postępowania

– podkreślił. 

Pytany, czym ta sprawa różniła się od innych – według MON tylko w maju wojsko ponad 700 razy oddawało strzały ostrzegawcze – wicepremier wyjaśnił, że decyzję o przesłaniu żandarmerii zapisu filmowego podjął ówczesny dowódca Wojskowego Zgrupowania zadaniowego Podlasie, a ŻW skierowała materiał do pionu wojskowego prokuratury. Sprawa początkowo dotyczyła trzech, a następnie dwóch żołnierzy. 

Minister zatrzymanie żołnierzy określił jako nadgorliwość. Jak dodał, wyjaśni to powołana w ŻW komisja.

– Jeżeli ktokolwiek przekroczył uprawnienia, jeżeli ktokolwiek wykroczył poza uprawnienia, zostanie ukarany, zostaną wyciągnięte konsekwencje – oświadczył. – Oczekuję natychmiastowych działań ze strony komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej

– powiedział Kosiniak-Kamysz.

Poinformował, że rozmawiał w czwartek z komendantem głównym ŻW płk. Tomaszem Kajzerem „w celu wyjaśnienia sposobu”, podjęcia tych działań. 

– Dochodzimy do sytuacji, którą – jak każdą – trzeba wyjaśnić

– mówił szef MON.

Dodał, że jeżeli któryś z dowódców ma wątpliwości w związku z użyciem broni przez podwładnych, „jest zobowiązany do podjęcia określonych działań i tak się stało w tym wypadku”. 

Wicepremier oświadczył, że Straż Graniczna, policja i żołnierze podejmują działania „w zakresie i na podstawie prawa”.

– Wszyscy żołnierze, służący nie tylko na granicy, ale wszędzie, zobowiązani są do przestrzegania zasad prawa. Wiedzą o tym dobrze i robią to z pełną elegancją

– dodał.

Zadeklarował, że zawsze stoi po stronie żołnierzy. 

Odnosząc się do wypowiedzi zastępcy prokuratora generalnego ds. wojskowych prok. Tomasza Janeczka, który oświadczył, że nie był „w żaden sposób poinformowany zarówno o zajściach na granicy, jak i o późniejszych krokach procesowych podjętych przez prokuratora”, szef MON stwierdził, że prokurator wiedział o działaniach prokuratury i w nich uczestniczył. 

– Według tych informacji, które zostały nam przekazane z Ministerstwa Sprawiedliwości, z Prokuratury Generalnej, miał pan prokurator świadomość tych działań, bo wydawał zresztą decyzje w tej sprawie

– powiedział Kosiniak-Kamysz.

Dodał, że o tej sprawie będzie informować prokuratura. Podkreślił, że informowany był również działający na miejscu prokurator z Białegostoku, który został powołany na to stanowisko w 2019 r. 

O oświadczenie Janeczka pytał Jacek Ozdoba (Suwerenna Polska, klub PiS), przybyły do MON z kontrolą poselską, w której towarzyszyło mu dwóch posłów, w tym Marcin Przydacz. Kosiniak-Kamysz zwrócił uwagę, że Janeczek został powołany za poprzedniego rządu. 

Szef MS, prokurator generalny Adam Bodnar poinformował, że zaprosił Janeczka na pilne spotkanie na piątek rano.

– Rozmowa ma służyć przekazaniu pełnej informacji o okolicznościach i działaniach prokuratury w sprawie zarzutów dla żołnierzy, którzy prowadzili interwencję wobec grupy migrantów usiłujących nielegalnie przekroczyć granicę państwową RP

– napisał Bodnar w serwisie X.

Dalsza część tekstu pod tweetem

O zdarzeniu z okolic Dubicz Cerkiewnych i postępowaniu wobec żołnierzy, którzy po oddaniu strzałów ostrzegawczych w powietrze następne skierowali w ziemię, od której część pocisków odbijała się rykoszetem w stronę ogrodzenia, poinformował w środę Onet. Pl. W tej samej okolicy pod koniec maja inny żołnierz został ciężko raniony przez osoby usiłujące sforsować granicę. 

Za zarzucane żołnierzom czyny grozi do trzech lat więzienia. Prokurator zawiesił żołnierzy w czynnościach służbowych do 27 czerwca i oddał pod dozór przełożonego. 

Zasady użycia broni palnej określają ustawa o środkach przymusu bezpośredniego oraz zasady użycia siły, tzw. rules of engagement. Żołnierze wysyłani na granicę przechodzą dodatkowe szkolenie z tych zasad w wersji uproszczonej, dostosowanej do specyfiki działań w rejonie granicy, mogą też korzystać z wiedzy instruktorów i żołnierzy z doświadczeniem na misjach. Żołnierze kierowani do wsparcia SG ponadto odbywają szkolenia przed przyjazdem w rejon działania i po przyjeździe. Są informowani o możliwości pojawienia się w rejonie pasa granicznego cywilów, otrzymują instrukcję, jak się zachować w takiej sytuacji. Każdorazowo żołnierzom są udzielane instruktaże dotyczące uprawnień, jakie mają w razie napotkania osób przekraczających granicę w sposób nieuregulowany. 

Według ustawy środkach przymusu bezpośredniego uprawniony może użyć broni w konieczności odparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność uprawnionego lub innej osoby, ważne obiekty, urządzenia lub obszary, a także „nienaruszalność granicy państwowej przez osobę, która wymusza przekroczenie granicy państwowej przy użyciu pojazdu, broni palnej lub innego niebezpiecznego przedmiotu”.

Prezes PiS: granica nie będzie szczelna, jeśli żołnierze nie będą wiedzieli, że mogą użyć broni

Prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył w czwartek, że sytuacja na naszej wschodniej granicy jest naprawdę poważna. Według niego, jeżeli polscy żołnierze nie będą wiedzieli, że mogą użyć wszystkich dozwolonych prawnie środków, np. broni, to granica z Białorusią nie będzie szczelna.

– Jeżeli nie będzie tutaj całkowitego zdecydowania, nie będzie +murem za polskim mundurem+, ale nie w słowach, a w czynach, polscy żołnierze nie będą wiedzieli, że mogą użyć wszystkich dozwolonych prawnie środków, a takim dozwolonym prawnie środkiem jest użycie broni, to ta granica nie będzie naprawdę szczelna

– oświadczył prezes PiS na konferencji prasowej. 

W takim wypadku – zaznaczył prezes PiS – „druga strona będzie przekonana, że ten rząd w końcu skruszeje i ta operacja przynajmniej w jakiejś mierze się uda, że ona będzie po prostu opłacalna”. 

– Nie ma premiera, nie ma rządu. Mamy jakieś nieprawdopodobne zamieszanie, jeżeli chodzi o podejmowane decyzje, ale to zamieszanie – w moim przekonaniu – nie jest przypadkowe

– oświadczył prezes PiS. 

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz oświadczył w czwartek, że działania Żandarmerii Wojskowej wobec tych żołnierzy trzeba wyjaśnić. Sposób zatrzymania żołnierzy uznał za bulwersujący. 

Rzecznik PG oświadczył w czwartek, że z przedstawionych dowodów, szczególnie z nagrania z kamer przekazanego przez SG wynika, że żołnierze przekroczyli uprawnienia oddając strzały w kierunku migrantów i nie znajdowali się wtedy w sytuacji zagrażającej życiu.

Minister Bodnar: zostałem wezwany na spotkanie z premierem i szefem MON

Szef MS i prokurator generalny Adam Bodnar potwierdził w czwartek w Strasburgu, że został – razem z szefem MON Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem – wezwany przez premiera Donalda Tuska na spotkanie w związku ze sprawą żołnierzy zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową.

– Myślę, że pan premier po prostu chce najzwyczajniej w świecie o sprawie porozmawiać i zobaczyć, co udało nam się ustalić

– powiedział Bodnar. 

Jak przypomniał, zgodnie z ustawą Prawo o prokuratorze zastępca Prokuratora Generalnego odpowiedzialny za sprawy wojskowe odpowiada zarówno przed PG, jak i szefem MON.

– Myślę, że kwestia będzie dotyczyła funkcjonowania prokuratury wojskowej

– oznajmił Bodnar. 

Opowiedział się za stworzeniem kompleksowego systemu pomocy prawnej dla żołnierzy na wzór amerykańskiego JAG. Jak mówił, chciałby, aby w każdej sytuacji żołnierze mieli zapewnioną pomoc prawników i „nie musieli się o to martwić”. 

W piątek Bodnar spotka się ze swoim zastępcą ds. wojskowych prokuratorem Tomaszem Janeczkiem, którego wezwał na rozmowę. Janeczek twierdzi, że nie był poinformowany ani o zajściach na granicy, ani o krokach procesowych podjętych przez prokuratora. Tymczasem zgodnie z komunikatem Prokuratury Generalnej on sam objął 6 maja nadzór nad sprawą. 

– Pan prokurator najpierw powiedział, że o sprawie nie wie, a potem się okazało, że jest pismo z 6 maja, które potwierdza, że prokurator Janeczek zdecydował się na to, by sprawę objąć swoim własnym nadzorem – mówił Bodnar. – Dlatego chciałbym się z nim spotkać, żeby mi wyjaśnił, skąd się bierze taka sytuacja, że najpierw zaprzecza, a potem z dokumentu wynika coś innego. Myślę, że to jest duże nadużycie, nie tylko w stosunku do mnie, ale także do opinii publicznej

– ocenił. 

– Prokurator Janeczek powinien był mnie powiadomić nie czekając na jakąś instrukcję. Sprawa jest na tyle istotna i ważna, że powinienem był o niej wiedzieć. Nie miałem świadomości, że ta sprawa jest prowadzona w prokuraturze

– dodał minister sprawiedliwości. 

Bodnar był też pytany o projekt ustawy rozdzielającej funkcje prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, z których połączenia on sam skorzystał w sprawie Janeczka, wzywając go na rozmowę. Jak jednak podkreśla, jest krytyczny wobec tego rozwiązania.

– Jestem za rozdzieleniem urzędu ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, natomiast tak długo, jak sprawuję tę funkcję, ponoszę odpowiedzialność – mówił Bodnar. – Z jednej strony, staram się dbać o niezależność prokuratury, ale z drugiej staram się dbać o to, by prokuratura była odpowiedzialna w stosunku do opinii publicznej

– zauważył. 

Według Bodnara projekt dotyczący rozdzielenia urzędu ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego „jest już zasadniczo gotowy” i „to kwestia kilku dni, by projekt trafił do wykazu prac legislacyjnych”.

– Ten projekt został przekazany do Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju Sądownictwa i Prokuratury z prośbą o to, by komisja kodyfikacyjna go zaopiniowała

– poinformował minister sprawiedliwości. 

Jak oznajmił, w trakcie rozmów w czwartek w Strasburgu z Komisją Wenecką zapowiedział, że gdy projekt zostanie upubliczniony, to wystąpi do niej z prośbą o zaopiniowanie. Bodnar przypomniał, że w 2016 roku Komisja opiniowała połączenie tych dwóch urzędów – i była bardzo krytyczna.

Hołownia: żołnierze na granicy powinni strzelać do atakujących ich bandytów

Czy żołnierz ma prawo strzelać do bandyty, który go atakuje, przychodząc z tamtej strony? To przecież oczywistym jest, że ma prawo. Ba, powinien to robić, żeby bronić siebie, nas wszystkich – powiedział w czwartek marszałek Sejmu Szymon Hołownia, ostrzegając jednocześnie przed białoruskimi prowokacjami.

Marszałek Sejmu, lider Polski 2050 Szymon Hołownia, mówiąc w czwartkowe popołudnie na konwencji wyborczej Trzeciej Drogi w Poznaniu, nawiązał do śmierci żołnierza 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, ugodzonego nożem na granicy polsko-białoruskiej.

– Jesteśmy dzisiaj wszyscy tutaj z rodziną tego bohaterskiego żołnierza, z jego bliskimi. Wiem, że państwo polskie, Wojsko Polskie, zaoferuje im wszelkie potrzebne wsparcie

– powiedział. 

– Czy żołnierz ma prawo strzelać do bandyty, który go atakuje, przychodząc z tamtej strony? To przecież oczywistym jest, że ma prawo. Ba, powinien to robić, żeby bronić siebie, kolegów, koleżanki, żeby bronić nas wszystkich. Co do tego nikt nigdy nie powinien mieć żadnych wątpliwości

– zaznaczył Hołownia. 

Polityk dodał, że każde użycie broni, zwłaszcza przy granicy, musi być poddane szczególnym regulacjom, zasadom użycia broni palnej.

– Dlaczego to jest tak ważne? Dlatego, że pamiętajcie, o jakim miejscu mówimy. Mówimy o miejscu, w którym Białorusinom, a więc po prostu Rosjanom, zależy na tym, żeby dokonać prowokacji. Żeby stało się coś, co stanie się dla nich, być może, casus belli

– podkreślił Hołownia. 

– Oni nie będą się wahali. Jak będzie trzeba, będą wystawiali na strzał swoich żołnierzy, swoich pograniczników, tylko po to, żeby nas sprowokować. Dlatego my, państwo polskie, musimy w takich sytuacjach reagować wobec bandytów bezwzględnie. Natomiast trzymać się ściśle przepisów, reguł i litery prawa. I nie dać się sprowokować, bo to jest dokładnie to, o co chodzi naszemu przeciwnikowi

– zaznaczył polityk. 

Hołownia dodał, że w obliczu doniesień portalu Onet, dotyczących zatrzymania żołnierzy, którzy oddali do migrantów strzały ostrzegawcze, należy „zachować spokój”.

– Musimy nie dać się podzielić i zaufać, że instytucje państwa – minister obrony narodowej, minister sprawiedliwości, rząd – wyjaśnią, czy doszło tam do złamania prawa wobec tych żołnierzy, czy nie doszło

– zaznaczył. 

– Mnie też widok polskich żołnierzy na granicy, w kajdankach, doprowadza do uczuć, których nie jestem w stanie opisać cywilizowanym językiem. Natomiast będąc politykiem, biorąc swoją część odpowiedzialności za państwo, muszę jasno powiedzieć (…) czy mamy procedury? Czy je stosujemy? Czy jesteśmy bezpieczni wiedząc, że nie damy się sprowokować? Bo oni będą nas prowokować tak długo, aż ich ręka w tym nie osłabnie. I w tym ma być dzisiaj nasza siła. Z tego, co się dzisiaj dzieje musimy wyciągać wnioski

– zaapelował. 

– Patrząc na to, co się dzieje na granicy, trzeba sobie bardzo jasno powiedzieć, bo chyba wszyscy dzisiaj to czujemy, że nie ma takiej możliwości, żeby żołnierze, którzy pełnia na niej służbę, nie czuli wsparcia nas wszystkich, obywateli RP, polityków i nie-polityków, wszystkich tych, którym na dobru Polski zależy. Udzielamy tego wsparcia, jesteśmy z nimi, będziemy stali za nimi murem, nie odstąpimy na krok

– mówił. 

Polityk wyjaśnił, że z powodu śmierci żołnierza w poznańskiej konwencji, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie wziął udziału wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Politycy PiS o zarzutach dla żołnierzy z granicy z Białorusią: pojedyncze dymisje nie wystarczą

Politycy PiS domagają się dymisji całego rządu w związku ze sprawą zatrzymania i postawienia zarzutów żołnierzom, którzy użyli broni w czasie działań na granicy z Białorusią. Chcą też umorzenia postępowania wobec podejrzanych. Podlascy radni PiS zapowiadają przygotowanie stanowiska sejmiku województwa.

Na zwołanej w czwartek w Białymstoku konferencji prasowej politycy PiS domagali się dymisji rządu, a także „odwołania” zarzutów stawianych żołnierzom. 

– Żołnierze, którzy użyli broni, mieli do tego pełne prawo, czuli zagrożenie swojego życia, zostali zakuci w kajdanki i postawiono im zarzuty. To jest coś, co w każdym demokratycznym państwie, szanującym się państwie, musi spowodować natychmiastową reakcję. Dziś tą naszą reakcją, jako opozycji, jest domaganie się dymisji rządu. Bo tutaj pojedyncze dymisje nie wystarczą

– mówił podlaski pełnomocnik partii, były szef resortu aktywów państwowych Jacek Sasin. 

– Muszą w tej sprawie polecieć głowy, ale nie głowy kozłów ofiarnych, których się próbuje w tej chwili kreować w postaci zastępcy Prokuratora Generalnego (…). Dzisiaj cały czas próbuje się oskarżać również tych żołnierzy, mówiąc że rzekomo nie byli w stanie zagrożenia życia

– mówił Sasin w Białymstoku. 

Pytał, czy szef resortu sprawiedliwości Adam Bodnar będzie „za każdym razem powoływał specjalne grupy prokuratorów, które będą ścigały żołnierzy, którzy będą bronić polskiej granicy”.

– Dzisiaj wszyscy ci, którzy bronią polskiej granicy są zagrożeni ściganiem przez organy polskiego państwa, państwa Tuska. Są zagrożeni więzieniem, stawianiem zarzutów

– dodał Sasin. 

Maciej Wąsik, który jest liderem listy PiS w wyborach do PE w okręgu obejmującym Warmińsko-Mazurskie i Podlaskie mówił, że w okolicach Dubicz Cerkiewnych rozmawiał ze służbami na granicy.

– W polskich służbach wrze. Jest ogromny błąd, ale i ogromne zaniepokojenie. Funkcjonariusze mieli przy sobie broń palną, ale mówią że nie wiedzą, czy mogą jej użyć. Ta sytuacja powoduje, że polski żołnierz nie ma bezpieczeństwa prawnego

– mówił.

Jak dodał, w jego ocenie żołnierze objęci zarzutami „zasługują na order i nagrodę, a nie na postępowanie prokuratorskie”. 

– Żądamy natychmiast wyjaśnienia tej sytuacji. To jest hańba, hańba, po trzykroć hańba. Donald Tusk powinien podać się do dymisji po tym co się stało

– powiedział b. premier Mateusz Morawiecki, który swoją konferencję prasową zorganizował w Dubiczach Cerkiewnych.

W jego ocenie, rządzący zataili sprawę, gdy miała ona miejsce, bo bali się, że informacja ta wpłynie na wynik wyborów samorządowych. Dodał, że chcieli też ukryć tę sytuację przed wyborami do PE. 

– Trzeba widzieć, że jak była przyczyna, to i jest też skutek. To właśnie, że ten żołnierz został ugodzony nożem (konferencja odbyła się zanim została upubliczniona informacja o jego śmierci – PAP) i inni żołnierze byli atakowani nożami, byli atakowani rzucanymi nożami, ugodzeni, pchnięci, wiąże się z tym, że właśnie wcześniej ktoś postąpił w tak haniebny sposób, że ci żołnierze zostali zakuci w kajdanki

– powiedział Morawiecki. 

– Jeżeli żołnierze boją się bronić siebie samych w samoobronie i tej granicy przed atakiem nielegalnych migrantów, a tak naprawdę przez atakiem Łukaszenki i Putina, no to właśnie dochodzi i będzie dochodzić do tego typu sytuacji

– ocenił były premier. 

Radni PiS w sejmiku województwa podlaskiego zapowiedzieli przygotowanie projektu stanowiska w związku z wydarzeniami na granicy.

– Oczywiście wyrazimy w nim swoje wsparcie dla funkcjonariuszy i żołnierzy WP, którzy strzegą polsko-białoruskiej granicy. Ale chcemy też, żeby w tym stanowisku była wyrażona wola sejmiku, żeby zabezpieczyć, zapewnić wsparcie dla tych żołnierzy, którzy zostali aresztowani, pomoc psychologiczną, prawną, żeby natychmiast zostali zwolnieni z aresztu

– mówił radny Artur Kosicki, marszałek poprzedniej kadencji.

Prok. Janeczek: zwróciłem się do prezydenta o spotkanie

Zwróciłem się o spotkanie do prezydenta Andrzeja Dudy; jestem zobowiązany do przedstawienia prezydentowi obecnej, prawdziwej sytuacji w Prokuraturze Krajowej – głosi opublikowane w czwartek po południu oświadczenie zastępcy PG ds. wojskowych prok. Tomasza Janeczka.

Oświadczenie opublikowane zostało przez Niezależne Stowarzyszenie Prokuratorów „Ad vocem” na platformie X. 

– W związku z dramatyczną sytuacją na granicy z Białorusią i działaniami ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego Adama Bodnara, których konsekwencje zwiększają zagrożenie bezpieczeństwa Polski, zwróciłem się do Prezydenta RP, Zwierzchnika Sił Zbrojnych Andrzeja Dudy o spotkanie

– napisał Janeczek.

Podkreślił, że jako zastępca PG ds. wojskowych jest „zobowiązany do przedstawienia Prezydentowi obecnej, prawdziwej sytuacji w Prokuraturze Krajowej i poinformowania go o paraliżu nadzoru nad postępowaniami prokuratorskimi dotyczącymi polskich żołnierzy”.

Grabiec: premier nie miał wiedzy o zatrzymaniu żołnierzy na granicy

Premier niestety nie miał wiedzy o tej konkretnej sytuacji i przebiegu tego zdarzenia – powiedział szef KPRM Jan Grabiec, odnosząc się do zatrzymania żołnierzy, którzy oddali strzały na granicy. Poinformował, że „zapewne jutro rano” dojdzie do spotkania Donalda Tuska z ministrem sprawiedliwości i szefem MON.

– Prawdę mówiąc, sam jestem zdziwiony, że jako szef kancelarii premiera nie miałem wiedzy na ten temat, centrum decyzyjne rządu nie miało informacji na temat zarzutów, które zostały postawione tym żołnierzem

– powiedział w czwartek (5 czerwca) w TOK FM szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Jan Grabiec.

Polityk dodał, że pomimo zainteresowania premiera Donalda Tuska kwestią sytuacji na granicy „niestety nie miał wiedzy o tej konkretnej sytuacji, o konkretnym przebiegu tego zdarzenia”. 

Wyjaśnił, że „polscy żołnierze oddają strzały ostrzegawcze niemal codziennie na polskiej granicy”.

– Tylko w maju (takie strzały oddano – PAP) ponad 700 razy

– dodał. 

– Wszyscy mamy świadomość, że jeśli się strzela, jeśli wyciąga się broń, może dochodzić do różnych sytuacji, może dochodzić także do takich sytuacji, w których trzeba po tym zdarzeniu wyjaśnić, czy to było nadużycie

– powiedział.

Ocenił, że oddawanie strzałów przez żołnierzy to normalna procedura, dodał, że w jego opinii „zakładanie żołnierzom kajdanek jest czymś jednak niestandardowym”. 

Zastrzegł, że zgodnie z zasadami, które dotyczą pracy wojska na granicy, nawet jeśli doszło do „jakichś uchybień, przekroczeń regulaminów i zasad, powinno być to wyjaśniane w zupełnie innym trybie”. Według Grabca, w pierwszej kolejności sprawa powinna zostać wyjaśniona przez Żandarmerię Wojskową, a dopiero „później ewentualnie pod nadzorem prokuratora”. 

Podkreślił, że żołnierze nie strzelali do imigrantów, zaznaczył, że „ważne jest, żeby nie uproszczać tej sytuacji”.

– Żołnierze zachowali się profesjonalnie, oddali strzały ostrzegawcze, niemal na co dzień na polskiej granicy żołnierze mają prawo i oddają strzały ostrzegawcze

– wskazał. 

– Żołnierze nie po to noszą, broń, żeby występować na defiladach. Zwłaszcza kiedy patrolują granice, kiedy bezpieczeństwo tej granicy jest naruszane, ale po to, żeby tej broni używać, więc mamy tutaj do czynienia z sytuacją jak najzupełniej codzienną i naturalną

– dodał. 

Odniósł się również do informacji o wezwaniu przez premiera na spotkanie ministra sprawiedliwości, PG Adama Bodnara oraz szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza.

– Do spotkania dojdzie w najbliższych godzinach, zapewne jutro rano. W tej chwili zarówno minister obrony narodowej, jak i minister sprawiedliwości wyjaśniają w podległych sobie służbach, instytucjach do czego doszło i jak wyglądały działania w kolejnych tygodniach w tej konkretnej sprawie

– poinformował. 

Wcześniej Bodnar potwierdził, że został – razem z szefem MON – wezwany przez premiera Donalda Tuska na spotkanie w związku ze sprawą żołnierzy zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową.

– Myślę, że pan premier po prostu chce najzwyczajniej w świecie o sprawie porozmawiać i zobaczyć, co udało nam się ustalić

– powiedział Bodnar.

Exit mobile version