Piętnaście osób zostało rannych po wybuchu w bloku przy ulicy Darwina w Tychach na Śląsku. Do szpitala zabrano siedem osób, jedną przetransportowano śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dwoje dzieci z powierzchownymi obrażeniami przebywa w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. To rodzeństwo w wieku ośmiu i czterech lat.
Dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego Łukasz Pach powiedział, że kilka osób wymagało pilnej pomocy, między innymi ta przetransportowana heliopterem LPR, ponieważ miała poparzone około 80 procent powierzchni ciała.
Eksplozja, do której doszło w mieszkaniu na parterze była tak silna, że uszkodziła też konstrukcję wyższych kondygnacji. Od budynku oderwała się część elewacji, z okien wypadły szyby. Akcja ratunkowa trwa – strażacy sprawdzają, czy w budynku są jeszcze poszkodowani. Na miejscu jest specjalna jednostka z Jastrzębia Zdroju wraz z psami szkolonymi do poszukiwania zasypanych ludzi.
„Do wybuchu doszło około 9.30”- powiedziała w Polskim Radiu 24 rzeczniczka śląskich strażaków brygadier Aneta Gołębiowska. Eksplodował prawdopobnie gaz. „Przyczyny zdarzenia będzie badać policja i prokuratura” – dodała brygadier Aneta Gołębiewska.
Z budynku ewakuowano ponad 20 osób. Na razie nie wiadomo, czy i kiedy będą mogli wrócić do swoich domów – zdecyduje o tym nadzór budowlany. Pełniący obowiązki prezydenta Tychów Maciej Gramatyka zapowiedział, że miasto zapewni pomoc dla wszystkich poszkodowanych w wyniku wybuchu gazu w bloku przy ulicy Darwina.
Dodał, że teraz najważniejsze jest zapewnienie miejsca schronienia dla tych, których mieszkania nie nadają się do użytku.
„Zabezpieczyliśmy już kilkanaście miejsc w Ośrodku Interwencji Kryzysowej, które są dostępne od teraz, ale jeszcze żadnej deklaracji nie było” – mówił Maciej Gramatyka.
W akcji cały czas bierze udział około 50 strażaków i sześć zespółów ratownictwa medycznego.