Na początek więc łacińskiej proweniencji jednoznaczna formuła. Wybaczą mi Państwo, mam nadzieję, ten pryncypialny poniekąd ton obserwatora i komentatora wyborów w III RP oraz naszego parlamentaryzmu od ponad 30. lat. I niech to będzie zarówno usprawiedliwienie jak rekomendacja. Pamiętam bowiem wszystkie wybory i ich parlamentarną emanację począwszy od tych kuriozalnych w 1089r, w których między I a II turą … zmieniono ordynację wyborczą. A dalej to już „jakoś” poszło, przy czym bezpośredni uczestnicy i obserwatorzy twierdzili zgodnie dość, że z jakością, czyli poziomem intelektualnym, etycznym i merytorycznym, znajomością prawa, ekonomii, spraw społecznych, a nawet kultury (w tym osobistej!), abstrahując od ideologii i przynależności partyjnej, było z czasem coraz gorzej. Na takie i podobne dictum, które wygłaszam wszak regularnie od lat, zwykle nerwowo reagują ci parlamentarzyści, którzy akurat spełniają standardy. Cóż, „uogólnienie jest … największym wrogiem człowieka pojedynczego”(Cz. Miłosz).
Tak czy owak parlamentaryzm nasz od dłuższego czasu „szoruje po dnie” i wina (sic!) jest w tej materii rozłożona, może nie po równo, ale solidarnie między partie, wyborców, a nawet ordynację wyborczą. Ponieważ na zmiany partyjnych strategii m.in. z braku tzw. think- tanków wokół największych ugrupowań i mnożenie się „nowych” formacji niewiadomego (?) pochodzenia, praktycznie co kadencja, jakoś się nie zanosi, to dziś w parlamencie mamy to co mamy. Ku uciesze i w interesie tabloidów i innych stabloidyzowanych do cna mediów. Nikt przecież przy zdrowych zmysłach i podstawowej wiedzy oraz pamięci nie słucha (i nie wierzy!) w te górnolotne deklaracje o demokratyzacji, praworządności, standardach, regulaminach i obyczajach etc.
Zatem parlamentarna „młócka” już się rozpoczęła, a harcownicy, na razie ci z pierwszych szeregów, nadają ton posługując się sprawnie i skutecznie parlamentarną arytmetyką. „W blokach” natomiast czekają już pozbawieni zahamowani i jakiejkolwiek wiedzy nasi starzy i nowi wybrańcy, którzy niechybnie uczynią z parlamentarnych debat znany z poprzednich kadencji „cyrk”. Skąd ta pewność zapytacie Państwo i słusznie. Otóż zadałem sobie trud i dokonałem swoistej lustracji aktualnego składu sejmu i senatu. Z nazwiskami na razie się wstrzymam żeby nie być gołosłownym, ale nawet pobieżna kwerenda wykazuje duży odsetek np. osób skompromitowanych (chociaż w Polsce ponoć skompromitować się nie sposób!), ale też celebrytów, aktorów, piosenkarzy, sportowców, agentów SB, aktywistów i podejrzanych z prokuratorskimi zarzutami etc. I nawet jeśli przywodzi to na myśl przedstawicielską koncepcję tow. Lenina, to wszyscy oni (lege artis) z aktualnym jak najbardziej biernym prawem wyborczym i stosownym poparciem wyborców, cokolwiek sądzilibyśmy o metodzie D’Hondta.
Dotarłem oczywiście również do zestawu statystycznego uwzględniającego formalne wykształcenie naszych wybrańców w dziedzinach wprost przydatnych w parlamentarnych pracach czyli m.in. prawników, ekonomistów, socjologów oraz (hmm) nauczycieli, ale przy znanych, drastycznie obniżonych standardach wyższego wykształcenia niczego one wprost nie gwarantują. Kończąc dziś i obiecując kontynuację wielu poruszonych tu wątków chcę zacytować wypowiedź rockmena Janerki, którego wrocławski działacz KO namawiał bezskutecznie do startu w ostatnich wyborach m. in. tak oto: „W 4 lata odłożysz sobie półtorej bańki” Sic!
gabrielzajdel z Pixabay” target=”_blank” rel=”noopener”>fot.pixabay