W wieku 54 lat zmarł Matthew Perry, jedna z gwiazd serialu „Przyjaciele”. Został znaleziony martwy w sobotę (28 października) w wannie z hydromasażem w swoim domu w Los Angeles – podaje serwis „Los Angeles Times”, powołując się na policyjne źródła.
W wieku 54 lat zmarł Matthew Perry, jedna z gwiazd serialu „Przyjaciele”. Został znaleziony martwy w sobotę (28 października) w wannie z hydromasażem w swoim domu w Los Angeles – podaje serwis „Los Angeles Times”, powołując się na policyjne źródła.
Perry został znaleziony przez służby ratownicze martwy około godziny 16.00. Detektywi z wydziału policji Los Angeles zajmujący się zabójstwami i napadami ze względu na trwające śledztwo nie podają przyczyn śmierci aktora.
Na miejscu zdarzenia nie znaleziono żadnych narkotyków, ani śladów przestępstwa – informują amerykańskie media, powołując się na anonimowe policyjne źródło.
Perry urodził się 19 sierpnia 1969 roku w Williamstown w stanie Massachusetts. Wychowywał się w Kanadzie i spędził tam wiele lat swojego dzieciństwa, zanim przeniósł się do Los Angeles.
Aktor zyskał międzynarodowe uznanie dzięki roli Chandlera Binga w serialu „Przyjaciele”.
1 listopada ubiegłego roku Perry wydał autobiografię „Friends, Lovers and the Big Terrible Thing” (Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz). W książce aktor opowiada o m.in. o wieloletniej walce z uzależnieniem, przez które kilka lat wcześniej otarł się o śmierć. Na kartach książki ujawnił też dramatyczne skutki nadużywania narkotyków i alkoholu.
AKTUALIZACJA
Przyczyna śmierci Matthew Perry’ego nadal nie jest znana
W Los Angeles przeprowadzono sekcję zwłok aktora Matthew Perry’ego, ale przyczyna jego nagłej śmierci nadal nie jest znana – podał w niedzielę (29 października) portal „People.com”, powołując się na władze.
Władze oczekują jeszcze na wyniki badań toksykologicznych.
Z niepotwierdzonych jeszcze informacji wynika, że aktor tego samego dnia przez dwie godziny grał w pickleball – sport podobny do tenisa, ale rozgrywany na mniejszym korcie. Po meczu skontaktował się ze swoim asystentem. I to on – po przyjeździe do rezydencji aktora – znalazł go leżącego w wannie z hydromasażem.
Jak poinformował dziennik „New York Times”, powołując się na kapitana Scota Williamsa z policji w Los Angeles, nic nie wskazuje na to, że 54-letni aktor mógł paść ofiarą zabójstwa.
Serwis „TMZ”, powołując się na własne źródła, przekonuje, że na miejscu śmierci nie znaleziono narkotyków.