Ursula von der Leyen starająca się stanowisko szefa NATO, udała się do Chin gdzie nie rozłożono przed nią czerwonego dywanu i potraktowano jak szeregowego urzędnika z UE. Der Onet strasznie nad tym ubolewa, ganiąc rzecz jasna Chińczyków. Jednocześnie musztruje prawicową opinię publiczną, upominając, że także jesteśmy w UE i otwarte lekceważenie jej przedstawiciela przez chińską dyplomację nie powinno nas cieszyć. Co ciekawe der Onet zawsze przypomina nam o tym, że jesteśmy w UE, kiedy mamy być jej za coś wdzięczni.
O co chodzi z chińskim wątkiem kampanii wyborczej frau Ursuli. Otóż pojechała ona do Chin podczepiona do wizyty prezydenta Macrona z zastrzeżeniem, że ma niezależny program wizyty. Chińczycy ów niuans „kupili” i prezydent Macron w Pekinie fetowany był jak przedstawiciel światowego mocarstwa, zaś przewodnicząca PE potraktowana została jak urzędnik instytucji bez większego znaczenia. Czyli właśnie tak w globalnej polityce traktuje się niesamodzielny awatar. Smaku tej sprawie dodaje gromkie wcześniejsze przemówienie, odważne, jak nazwał je der Onet, które wygłosiła przed wizytą w Chinach. W przemówieniu usiłowała przypomnieć Chinom ich miejsce w szyku z niemieckiej perspektywy, kompletnie zapominając, że Chiny to najpotężniejsza obecnie gospodarka świata i że większość niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego, farmaceutycznego i elektronicznego bez Chin nie miałaby szans funkcjonowania. Nie ma sensu wyszczególniać co miałyby dla Ursuli zrobić Chiny aby była ona z Chin zadowolona. W każdym razie Chiny, jak wynika z doniesień medialnych, wcale nie zabiegały o sympatię Ursuli. Wręcz przeciwnie. Przypomniały jej, że nic, ale to kompletnie nic, dla Chin nie znaczy. Szczegóły porażki tej wizerunkowej katastrofy można znaleźć w niemieckich mediach, także tych polskojęzycznych.
Czy jako Polska mamy się „olaniem” szefowej PE martwić, jak radzi niemiecka medialna agentura w Polsce? Odpowiem na to pytaniem. A czy prezydent Macron martwi się tym, że Ursulę Von der Leyen Chińczycy potraktowali po chamsku? Założę się, że prezydent Francji raczej, a może nawet zdecydowanie, się cieszy. Cieszy się co prawda bez sensu, bo chińska kultura dyplomatyczna wcale nie wyklucza pogrywania sobie w prezydentem Francji w przysłowiowe „kulki”, a te czerwone dywany dla prezydenta Francji, to dyplomatyczny teatr dla europejskich polityków, kochających złudzenia wynikające z niekompetencji.
Analitycy zajmujący się Chinami, a w Polsce jest ich ledwie kilku, wiedzą, że dla Chin Unia Europejska nie ma dużego znaczenia. Znaczenie mają jedynie relacje bilateralne z poszczególnymi jej krajami. Analitycy też wiedzą, że Chiny każdy zewnętrzny podmiot traktują jak potencjalnego wroga. Wiedzą także, iż Chiny prowadzą ze światem gry zwane po polsku fortelami, i że tych forteli mają w arsenale 36 na każdą okazję.
Chińczycy zostali wyprowadzeni z równowagi stylem potraktowaniem przez Ursulę von der Leyen Chin, tak jak traktuje ona Polskę, Węgry, czy Ukrainę. I na to dyplomatyczne fox pas odwinęli się zaniżając status wizyty, wychodząc z przekonania, że komuś kto nie ma pojęcia o dyplomacji, należy przypomnieć w zrozumiały dla niego sposób o dyplomatycznej kinder sztubie.
fot.Pixabay