Siła lubuskich kobiet

Siła lubuskich kobiet

Siła lubuskich kobiet

Kobiety w Lubuskiem? Pełnią tysiące różnorakich funkcji. Chcą pracować zawodowo, spełniać się jako żona i matka, dbać o dom, realizować swoje pasje. Jedne osiągnęły w życiu wysokie stanowiska, inne zmieniają świat niejako „oddolnie”, w miejscu, w którym żyją. Przedstawiamy wybrane Lubuszanki, które mogą inspirować i z których życiorysów warto czerpać.

Na najwyższych szczeblach państwowej polityki

Urodzona we Wschowie Elżbieta Rafalska, europoseł PIS Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w 2017 r. znalazła się na drugim miejscu najbardziej wpływowych postaci w polskiej gospodarce.

– Minister rodziny, pracy i polityki społecznej może mieć zawroty głowy od sukcesów. Jest liderem w rankingu polityków realizujących program wyborczy PiS, realizując ostry prorodzinny i propracowniczy zwrot. O ile w poprzednich kadencjach minister pracy zależał od łaskawości ministra finansów, teraz jest odwrotnie – to minister finansów musi zrobić wszystko, by sfinansować cele Elżbiety Rafalskiej – uzasadnili swój wybór dziennikarze „Dziennika Gazety Prawnej”.

Chodziło o wdrażanie sztandarowego programu „Rodzina 500 plus”, wprowadzenie godzinowej płacy minimalnej oraz udział w podniesieniu płacy minimalnej do 2 tys. zł (inicjatywa premier Beaty Szydło). Wtedy też zapadła decyzja o podniesieniu emerytury minimalnej do 1 tys. zł.

„Choć polityka nie dzieli się na żeńską i męską, zawsze mówiłam, że mniej jest w niej przypadkowych kobiet, niż przypadkowych mężczyzn – powiedziała naszemu radiu Rafalska. – Kobiety zazwyczaj stronią od polityki, ale gdy się już zdecydują, to pracują z sercem i pasją. Dzięki nim robi się zdrowa równowaga, w której nie chodzi o to, by ktoś nad kimś zdobywał przewagę.”

– tłumaczy Elżbieta Rafalska.

Z drugiej strony, zdaniem europoseł, płeć piękna w polityce nie zdobywa pozycji jednorazowo. Stale musi udowadniać swoją wartość.

Rafalska przyznaje, że samorządowa rola kobiet rośnie na wszystkich poziomach – poczynając od sołtysów, wójtów, burmistrzów, po stanowiska centralne. Kobiety chcą mieć swoje reprezentantki, bo uważają, że niektóre z ich problemów lepiej rozumie druga kobieta.

„Młode dziewczyny są obecnie bardzo konkretne, mają sprecyzowane plany, nie mają kompleksów, są dobrze wykształcone i przedsiębiorcze. Bariery, z którymi się mierzą są inne, niż jeszcze 20 – 30 lat temu.”

– podsumowuje polityk.

Kobietom, które myślą o realizacji swoich planów radzi przede wszystkim, by się nie bały i przyjmowały wyzwania. Ważna jest też otwartość, nawet wtedy gdy brak doświadczenia. W końcu przecież owo doświadczenie trzeba nabyć, co nie jest możliwe bez praktyki.

Czasem uczymy się na własnych błędach, ale warto też wykorzystywać doświadczenie innych – radzi Rafalska. – Najlepszą szkołą jest wzięcie się z problemami za bary. I trzeba robić coś, co się lubi. Kiedy swoje obowiązki wykonujemy z pasją i sercem, idzie nam to lepiej, niż gdy czujemy się do tego zmuszani.

Nigdy nie jest za późno

Elżbieta Rafalska zwraca uwagę na rolę nieustannego dokształcania się, niezależnie od wieku. Sama otrzymała mandat poselski będąc wieku emerytalnym.

Musiałam zdobyć zupełnie inne kompetencje i uczyć się nowych rzeczy, niczym pierwszoklasista, który dopiero rozpoczyna edukację. Wszystko jest kwestią czasu, później idzie już z górki – zapewnia europoseł.

Godzenie ról to skomplikowana sytuacja, nie wszystko da się pojednać. To zależy od indywidualnego podejścia oraz od wsparcia w rodzinie, czy pomocy z zewnątrz. Elżbieta Rafalska przyznaje, że średnio sprawdza się w roli babci, bo nie poświęca temu tyle czasu, ile by chciała. Do polityki poszła na tyle późno, że jej własne dzieci były w wieku szkolnym.


CZYTAJ TEŻ: Oliwia Tomczyk – Iwko o kobietach w polityce


Kobiecy gen sukcesu

– Sukcesy osiągamy niezależnie od tego, skąd pochodzimy. W województwie lubuskim jest wiele kobiet, które są tego przykładem. Warto czerpać garściami z ich doświadczenia – mówi Małgorzata Gośniowska – Kola. – My, kobiety mamy taki gen, że działamy wytrwale i osiągamy cele. Jesteśmy patriotkami i potrafimy dbać o dobro wspólne – podsumowuje.

Małgorzata Gośniowska-Kola jest działaczką społeczną, publicystką, przedsiębiorcą i samorządowcem, zastępcą dyrektora generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa.

Radna sejmiku województwa lubuskiego uważa, że ze względu na dostępność do pewnych dóbr na obszarach wiejskich i w małych miejscowościach jest trudniej, ale co do efektów działania przyczyna nie tkwi w kobietach.

One są zdeterminowane, pracowite, odpowiedzialne i myślę, że każda z nich ma w sobie określoną pasję i talent – charakteryzuje Lubuszanki Gośniowska – Kola.

Kobiety nie potrzebują apeli i marszów zachęcających do działania. Wystarczy jedynie utrwalić ich determinację i wesprzeć. Panie mają zadatki na różnego rodzaju działalność.

Jej zdaniem kobiety nie potrzebują apeli i marszów zachęcających do działania. Wystarczy jedynie utrwalić ich determinację i wesprzeć. Panie mają zadatki na różnego rodzaju działalność. Ona sama jest społecznikiem. Swoją polityczną działalność zaczynała od rady sejmiku.

Każdej z nas zależy na równowadze, zdrowym rozsądku, na podejmowaniu decyzji, z których wynika dobro wspólne – kontynuuje pani samorządowiec. – Mówi się, że kobiety łagodzą obyczaje, wprowadzają element spokoju – to wynika z troski. Oczywiście, że nie jest nam łatwo, bo są pewne etapy w życiu, które wymagają stosownych decyzji, ale rodzina nie powinna być postrzegana jako coś, co przeszkodzi w karierze – podsumowuje.

Czuje się spełniona w roli matki, a jej dzieci nieustannie ją wspierają.

– Rodzina zawsze była dla mnie priorytetem i pewne działania podejmowaliśmy wspólnie – stwierdziła.

Naszemu radiu opowiedziała o rodzinnych wyjazdach na Ukrainę, gdzie porządkowali polskie cmentarze.

Kobieta – (nie)perfekcyjna matka

W gminie Cybinka żyje rodzina, dla której największą wartością jest życie.

– Każdy musi w życiu znaleźć własną drogę. Moją jest macierzyństwo i czuję się spełniona – mówi Agata Baran, absolwentka Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie (agroekologia i ochrona roślin)

– Oczywiście wymaga to rezygnacji z pewnych rzeczy, a raczej świadomości, że nie jestem w stanie zrealizować swoich planów natychmiast i pewne sprawy muszę odłożyć w czasie, ale miłość się mnoży, kiedy się dzieli – to jest moje życiowe bogactwo – podsumowuje.

Wielodzietna mama przyznaje, że duża rodzina to wyższa szkoła cierpliwości, odpowiedniego układania priorytetów, również dnia powszedniego oraz znajdowania rozwiązań problemów i panowania nad emocjami – swoimi i dzieci. Rodzice wychowują swą czeredkę w duchu wartości katolickich, chcą je nauczyć samostanowienia oraz budować ich poczucie własnej wartości.

Skończyłam z perfekcjonizmem i założeniami, że danego dnia muszę wypełnić wszystkie punkty stworzonej w głowie listy zadań – zapewnia A. Baran. – Kiedy ma się do czynienia z ludźmi różnych charakterów, zwłaszcza tak spontanicznymi jak dzieci, nigdy nie da się przewidzieć, co będzie. Dzięki temu w rodzinie jest spokojniej, panuje większe poczucie bezpieczeństwa – podsumowuje z uśmiechem.

Małżeństwo ma 8 dzieci: Karol – 12 lat, Jan – 11 lat, Paweł – 9 lat, Zofia – 7 lat, Teresa – 6 lat, Weronika – 4 lata, Jadwiga – 2 lata i Andrzejek – 3 miesiące. Mąż pani Agaty pracuje zawodowo.

Bardzo cenią wspólnie spędzany czas. Okazją do celebracji jest każda niedziela. Lubią gry planszowe, rodzinne spacery, wycieczki, czytanie książek i rodzinne gotowanie.

Najstarsze dzieci, póki co, pobierają edukację domową, jednak rodzice planują wysłanie ich do szkoły publicznej. Ich zdaniem w dużej rodzinie latorośle uczą się większej odpowiedzialności i samodzielności. Dostrzegają też, że nie stanowią centrum świata, a wokół są inni z własnymi potrzebami.

Nigdy nie zastanawiam się nad tym, co by było, gdybym wybrała w życiu inną drogę – puentuje nasza rozmowę Agata. – Raczej myślę jak dużą wartość ma dla mnie życie każdego z moich dzieci i jak wyglądałaby codzienność, gdyby któregoś zabrakło.

Naukowiec

Magdalenę Pokrzyńską zawsze pociągała nauka. Dziś jest adiunktem w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Zielonogórskiego. Jej naukowa kariera była kontynuacją wcześniejszej ścieżki edukacyjnej. Po studiach rozpoczęła pracę jako etnograf i etnolog w muzeum etnograficznym. Szybko jednak podjęła współpracę z UZ jako etnolog i antropolog kultury. Zaczęła uczyć studentów, po czym zrobiła doktorat z socjologii.

– Moje życie to splot własnych wyborów ze sprzyjającymi okolicznościami – podsumowuje Pokrzyńska. – Jeżeli kobieta ma wolę, pomysły na siebie i potrafi dostrzec możliwości, może się realizować.

Prywatnie zajmuje się pszczelarstwem. Jak sama przyznaje, to zawód zdominowany przez mężczyzn. W kole pszczelarzy w Kożuchowie, gdzie działa, są jeszcze dwie inne kobiety.

– Zauważam coraz większy napływ kobiet do pszczelarstwa – mówi Pokrzyńska. – Moim zdaniem wiąże się to z tym, że czują się coraz bardziej upodmiotowione, chcą być aktywne w różnych sferach życia społecznego, również w trudnych zawodach, do których zaliczam właśnie pszczelarstwo- dodaje.

Hodowla pszczół to jedna z najtrudniejszych, najbardziej skomplikowanych hodowli, jeśli chodzi o gospodarkę zwierzęcą. Miłość do pszczół była obecna w rodzinie pani naukowiec od pokoleń. W tajniki zawodu młodą Magdalenę wprowadzał ojciec. Zaczynała od dwóch pszczelich rodzin. Swoją wiedzę postanowiła pogłębić w Technikum Pszczelarskim w Pszczelej Woli. Dziś ma pasiekę liczącą 20 zasiedlonych pni. W pracach magazynowo – stolarskich może liczyć na pomoc męża.

– Kontakt z przyrodą daje wytchnienie, umożliwia pełniejsze uczestnictwo w cyklu naturalnym – przyznaje Pokrzyńska. – Żyję na styku dwóch światów społecznych – i tu łączy się moje akademickie wykształcenie antropologa kultury z hobby. W pierwszym przypadku spotykam się z drugim człowiekiem, innym światem kulturowym, społecznym. Ci ludzie mnie ukształtowali. W przypadku pszczół jest podobnie. Pszczela społeczność żyje według własnych reguł. Mam przywilej bycia jej uczestnikiem, mimo iż jestem obca. Równoczesny udział w świecie ludzi i zwierząt to pełnia życia. Jest fascynujący i jednocześnie relaksujący – zapewnia.


CZYTAJ TEŻ: Lubuszanki okiem statystyków


Dyrektor szkoły

Marta Krawczyk jest dyrektorem szkoły w Jędrzychowicach, małej miejscowości na krańcach województwa lubuskiego. Prywatnie lideruje też Kołu Gospodyń Wiejskich „Kowalewianki”. Jej receptą na życiowy sukces jest posiadanie pomysłu na siebie i planu działania.

– Kobieta nie może bać się niczego – stanowczo podkreśla Krawczyk. – Naszym tegorocznym hasłem jest: „ Kobieta nie tylko przy garach” To kobieta, która wie, co potrafi, ma dużo do powiedzenia i świadomość tego, że może zmieniać swoje otoczenie.

Zapytana jak to osiągnąć odpowiada: „Trzeba wygospodarować czas, mieć przy sobie kilku wspaniałych ludzi, a w sobie dużo uśmiechu”.

Kobieta sołtys

W Wiejskiej Gminie Żary aktywnie działa Katarzyna Bagińska. Pełni podwójną funkcję – radnej i sołtysa Droszkowa. Opowiadając o kobietach żyjących na terenie swojej gminy mówi, że: „Wciąż wiele z nich świetnie realizuje się w roli żony i matki. Są jednak i takie, którym brakuje odwagi do podjęcia dodatkowych działań. Staramy się je zachęcić, by nam towarzyszyły. Pokazujemy, że zaangażowanie, chociażby w sprawy społeczne nie musi oznaczać zaniedbania w sferze rodzinnej. To naprawdę można pięknie połączyć i czuć się ważną zarówno w rodzinie, jak i na zewnątrz”.

W gminie Żary aktywnie działają m.in. koło gospodyń oraz rady sołeckie. Taką drogą szła obecna pani sołtys. Wcześniej dała się poznać z działalności w kole gospodyń. W 2011 r. dostała propozycję od mieszkańców, by kandydować na sołtysa.

– Dziś jestem zadowolona ze swoich decyzji i staram się pomagać, współpracować i wspierać środowisko, w którym żyję – mówi z satysfakcją Bagińska.

Exit mobile version